Zieleń w mieście – zapomniany sojusznik
Według danych z lat 2011–2014 w Łodzi wycięto ok. 35 000 drzew i nakazano nasadzenie 27 tysięcy. Nowe nasadzenia pod względem wartości przyrodniczej nie zastępują jednak starodrzewu.
Zieleń w mieście jest często traktowana drugoplanowo, jako dodatek do miejskiej zabudowy, gość w przestrzeni zdominowanej przez efekty pracy człowieka. Tereny zielone czasem przegrywają starcie z planami rozbudowy miasta, drzewa znikają w wyniku prac budowlanych prywatnych i publicznych inwestorów. Wycinki starodrzewu rzadko są w pełni rekompensowane przez tzw. nasadzenia zastępcze. Sadzonki potrzebują dekad, aby osiągnąć rozmiar usuniętych drzew. Problem dotyczy nie tylko Łodzi, ale większości polskich miast, o czym rok temu alarmowała Naczelna Izba Kontroli, a ostatnio Fundacja Ekorozwoju w raporcie „Na Straży Drzew”. Co przyczyniło się do tej sytuacji i jak można jej uniknąć?
Zieleń – wielki przegrany w przestrzeni polskich miast?
Drugoplanowe traktowanie zieleni w miastach ma długą historię i wiele przyczyn. Choć statystycznie Łódź jest jednym z najbardziej „zielonych” miast Polski, w rzeczywistości jakość terenów zielonych dostępnych mieszkańcom pozostawia wiele do życzenia. Od lat problemem było niedofinansowanie w tym obszarze. Ochronie zieleni nie sprzyjała niewiedza projektantów, decydujących o inwestycjach miejskich. Brakowało kompetentnych osób odpowiedzialnych za projektowanie i utrzymanie zieleni. Problem dotyczył nie tylko działań urzędu, ale także prywatnych inwestorów, dla których zachowanie zieleni koliduje z ich planami.
Ochronie drzew i zieleni nie pomagają też przepisy. Prawo jest jednym z głównych narzędzi wyznaczających ramy tego, co mogą i powinni robić urzędnicy, aby chronić drzewostan. Ważne są tu procedury związane z dopuszczeniami do wycinki drzew oraz planowanie przestrzenne. Obecny system sprawia, że urzędy nie zawsze skutecznie korzystały z mechanizmów odszkodowań i nasadzeń zastępczych. Według raportu „Na Straży Drzew” wrocławskiej fundacji Ekorozwoju, w latach 2010-2014 w polskich miastach wojewódzkich wycięto ponad 800 000 drzew, a zaledwie 17,3% zezwoleń na wycinkę uzupełniono żądaniem nasadzeń zastępczych. Według danych z lat 2011-2014 w Łodzi wycięto ok. 35 000 drzew i nakazano nasadzenie 27 tysięcy. Nowe nasadzenia pod względem wartości przyrodniczej nie zastępują jednak starodrzewu.
Od 2014 roku przepisy ustawy o ochronie przyrody ulegały dalszej liberalizacji. Jej nowelizacja z 2015 r. złagodziła przepisy o odszkodowaniach za wycinkę drzew. Nowy projekt, poddany konsultacjom społecznym, zakłada zniesienie kolejnych ograniczeń w likwidacji drzewostanu, m.in. usuwa obowiązek uzyskania pozwolenia na wycięcie, nie przewiduje kar za bezprawną wycinkę, a wszelkie regulacje przenosi do poziomu gmin. Niedoprecyzowanie zasad działania tego systemu i dotychczasowa praktyka pozwalają się spodziewać dalszej dewastacji zieleni w polskich miastach.
Niedofinansowanie czy nieprecyzyjne przepisy, choć ważne, przesłaniają poważniejszy czynnik, który często był powodem traktowania zieleni po macoszemu. Jest nim brak kultury poszanowania przyrody jako integralnego elementu przestrzeni życia w mieście. W polskich miastach przez lata lekceważono tereny zieleni, nie będące dużymi miejskimi parkami czy lasami włączonymi w granice miasta. Dla zarządzających przestrzenią był to zasób, który można w dowolny sposób eksploatować dla realizacji nowych inwestycji: zabudowy, dróg, sieci uzbrojenia. Wycięcie drzew dla podwieszenia trakcji tramwajowej, jak w przypadku ul. Kopernika, czy realizacji nowego, wyłożonego kostką obszaru, jak na placu Dąbrowskiego, było możliwe, ponieważ twórcy nie widzieli w istniejącej zieleni wartości wymagającej ochrony i zachowania w projekcie. Zakłada się, że wycinana i likwidowana zieleń i tak sobie poradzi w nowych warunkach, a na jej właściwe kształtowanie musimy poczekać, gdyż realizujemy ważniejsze projekty modernizacji miasta.
Innym zagrożeniem, wynikającym z priorytetów, jest także pęd do komercjalizacji przestrzeni miasta i szukania możliwości zabudowy za wszelką cenę każdego wolnego fragmentu. Pogoń za wskazaniem terenów pod inwestycje wpływa nie tylko na zapisy planów miejscowych, które zamiast terenów otwartych wskazują zabudowę. Innym efektem jest kurczenie się dostępnych zasobów gruntów publicznych pod tworzenie nowych parków lub nasadzeń zastępczych. Dzieje się to w wyniku sprzedaży wolnych miejskich działek inwestorom. Skutek poznaliśmy np. podczas poszukiwania terenów dla lokalizacji tzw. „parków kieszonkowych” na Starym Polesiu.
Niedoceniany sprzymierzeniec
Służebne traktowanie zieleni wiąże się także z tym, że nieświadomi jesteśmy pracy jaką przyroda dla nas wykonuje. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nawet w zdominowanej przez człowieka przestrzeni jaką jest miasto, tworzy ona spójny, działający ekosystem. Miejska zieleń nie tylko „pracuje” dla zapewnienia bezpieczeństwa jako dodatkowa forma miejskiej infrastruktury, ale, co jest równie ważne, pomaga zachować zdrowie i dobre samopoczucie mieszkańców.
Najważniejszym zadaniem zieleni w mieście jest oczyszczanie powietrza. Drzewa absorbują zanieczyszczenia i produkują tlen. W Łodzi to zieleń może być skutecznym lekarstwem na brak przewietrzania obszarów Śródmieścia czy zanieczyszczenia powodowane przez tzw. „niską emisję” (w tym ruch samochodowy i indywidualne piece opalane węglem). Tereny otwarte są enklawami dla różnych form życia nawet w najbardziej zurbanizowanym fragmencie miasta, a drzewa i krzewy to dom dla ptaków i owadów. Zieleńce, jeśli nie są obsadzane najtańszymi berberysami, potrafią być siedliskami wielu gatunków roślin, zapewniając bioróżnorodność konieczną do utrzymania życia przyrody na terenie miasta. Cień drzew jest zabezpieczeniem przed falami upałów, chroni przez wzrostem temperatur w środku miasta. Zieleń wykorzystuje się jako wsparcie dla zatrzymania wód deszczowych. Rozbicie skorupy betonu i asfaltu, pokrywającej centrum Łodzi, pozwala także na spowolnienie spływu wód opadowych, zmniejszając niebezpieczeństwo podtopień.
Techniczne myślenie o zieleni nadal jednak nie oddaje jej głównej wartości. To jej obecność sprawia, że miasto staje się przyjemnym miejscem. Ograniczenie poziomu zanieczyszczeń zmniejsza ryzyko zachorowań mieszkańców na choroby dróg oddechowych, choroby krążenia czy zachorowań na astmę wśród dzieci. Dobry dostęp do zieleńców i placów zabaw daje możliwości wypoczynku blisko miejsca zamieszkania. Pomaga to nie tylko w rozładowaniu stresu, ale też zwiększa szanse na utrzymania dobrej kondycji. Ostatecznie, to parki, jako przestrzeń egalitarna i darmowa, stają się miejscem spotkań. Nie dotyczy to wyłącznie zaspokajania potrzeb mieszkańców ścisłego śródmieścia, gdzie jak w przypadku Łodzi bliski dostęp do terenów zieleni może być ograniczony, ale także podmiejskich osiedli. Tworzenie terenów zielonych blisko miejsc zamieszkania i swoboda w korzystaniu z nich to dzisiaj projektowy standard dla wielu miast na świecie, m.in. Sztokholmu, miasta wyróżnionego tytułem Zielonej Stolicy Europy.
Wojna o zieleń, bitwy o parki
Dyskusja o ochronie zieleni coraz częściej toczy się w tle kolejnych protestów aktywniejszych mieszkańców przeciwko wycince drzew. Z reguły to oni podejmują walkę o zatrzymanie prac lub powiadamiają urząd o działaniach inwestorów, ponieważ są najbardziej narażeni na ich konsekwencje. Protesty te nasilają się od kilku lat w wielu miastach Polski i potrafią łączyć ludzi z różnych środowisk i pokoleń. Przykładem takiej mobilizacji ponad podziałami były sprzeciw wobec wycinki drzew w Parku Wielkopolskim na Ochocie w Warszawie, który zgłosiło ponad dwieście osób.
W Łodzi protesty wzbudziły duże miejskie inwestycje jak niedawno planowany remont Niciarnianej, ale też działania prywatnych inwestorów, np. wycinka drzew na Złotnie czy usunięcie drzew z terenu strzelnicy w Nowosolnej. W obydwu przypadkach Wydział Ochrony Środowiska i Rolnictwa UMŁ przyznał inwestorom wysokie odszkodowania. Jednym z nielicznych przykładów pozytywnej zmiany, wywołanej przez mieszkańców, był zieleniec przy ul. Popiełuszki i Kusocińskiego. Teren wskazywany jako możliwa lokalizacja centrum handlowego, po licznych wnioskach mieszkańców został „zabezpieczony” zapisem planu miejscowego jako lokalny park.
Łódzki budżet obywatelski stał się furtką i kolejnym polem walki o zapewnienie terenów zieleni w mieście. W tegorocznej edycji największym poparciem cieszyły się projekty rozbudowy dużych miejskich parków – poprawy przestrzeni Parku Julianów czy dalszej przebudowy Stawów Stefańskiego. Choć wszystkie propozycje muszą być zaopiniowane przez urzędników, część z nich szła w kontrze do miejskich planów. Jednym z takich projektów były „Ogrody Karskiego” Marty Karbowiak – projekt zagospodarowania ponad 2,8 ha terenu jako ogólnodostępnego parku na Polesiu. Propozycja uzyskała poparcie ponad dwóch tysięcy siedmiuset mieszkańców. Projekt, ze względu na plany związane z budową tunelu średnicowego PKP i wstrzymanie przekształceń działki do 2020 roku, pozostał niezrealizowany. W jego miejsce urząd zobowiązał się do realizacji sieci tzw. „parków kieszonkowych” w dzielnicy. Efektem było wywalczenie przez społeczników zachowania tego terenu jako rezerwy pod miejski park w planie miejscowym. Wcześniejsze plany Miasta zakładały przeznaczenie większości obszaru pod zabudowę mieszkaniową. Po długotrwałych negocjacjach z propozycji w planie miejscowym pozostawiono jedynie fragment parkingu wielopoziomowego dla obsługi oraz rezerwę dla trasy Karskiego. Protest społeczników utorował drogę dla inicjatywy „Zielonego Polesia” – inicjatywy kompleksowej poprawy przestrzeni publicznych dzielnicy, która wcześniej nie mogła zdobyć wymaganego finansowania. Jeden z projektów – wniosek o dosadzenie drzew na ul. Pogonowskiego – dziś zawiera plan budowy pełnowymiarowego woonerfu.
Kolejnym społecznym projektem, pomyślanym jako alternatywa dla planów magistratu, był park i ścieżka ekologiczna przy ul. Brzezińskiej w Nowosolnej. Tu jednak miasto nie ugięło się pod żądaniami mieszkańców i chce przeznaczyć część zazielenionych terenów pod zabudowę willową. Wiele projektów inicjowanych przez mieszkańców ma charakter naprawczy, np. plany przywrócenia zieleni na ul. Kopernika, Piotrkowskiej czy ostatnio na placu Dąbrowskiego. Efektem jest najczęściej umieszczanie drzew w donicach lub stawianie kwietnych gazonów, niewspółmiernym jednak ze stanem sprzed wycinki.
Wyjście z impasu – każdy musi wykonać swoją robotę
Społeczne „bitwy o parki”, choć nie zawsze skuteczne, zaczynają przynosić pierwsze pozytywne zmiany. Oprócz decyzji o wsparciu wspomnianego „Zielonego Polesia”, Zarząd Zieleni Miejskiej został dofinansowany kwotami na nasadzenia zieleni, które realizuje. Pracownicy urzędu, zajmujący się nadzorem nad inwestycjami dróg, deklarują większe zrozumienie dla potrzeb ochrony drzew na etapie projektowania i wdrożenia. Rewitalizacja kwartałów w Śródmieściu ma też obejmować projekty zieleni. Są to ważne inicjatywy, ale jeszcze wiele pozostaje do zrobienia.
Ryzykiem jest doraźna formuła tych działań. Opieranie tworzenia systemów zieleni o Budżet Obywatelski czy bazowanie na indywidualnych projektach zamiast całościowej strategii sprawia, że wypracowane kompromisy zostaną zapominane w przypadku wyczerpania się środków budżetowych czy odejścia przeszkolonych urzędników. A przed nimi kolejne zadania: kompleksowa inwentaryzacja zieleni, włączenie jej rozwoju w wieloletnie budżetowanie miasta, opracowanie strategii jej konsekwentnego rozwoju na terenach, które tego potrzebują.
Przykładem dla Łodzi mogą być inne, duże polskie miasta. Gdynia pięć lat temu sporządziła plan działania – „Zielona Gdynia”. Od wielu lat ma też swojego ogrodnika miejskiego. Zadbane, zielone przestrzenie miasta stanowią jej wizytówkę. Kraków przystąpił do sporządzenia specjalnego programu planowania i rozwoju zieleni (Kierunki rozwoju i zarządzania terenami zieleni w Krakowie na lata 2017-2030, Kraków „Miasto w zieleni”), realizowanego wspólnie przez urzędników Zarządu Zieleni Miejskiej i specjalistów z krakowskich uczelni: dendrologów, ornitologów, architektów krajobrazu i inżynierów środowiska. Projektowanie zieleni w tamtym mieście to realne narzędzie walki ze smogiem. Zachodnie miasta od dawna prowadzą projekty masowego zazieleniania swojej powierzchni. Nowy Jork, inicjując projekt miliona drzew, chce nie tylko stworzyć „miejski las”, ale też spowolnić zmiany klimatu, widząc w nich zagrożenie dla tej nadmorskiej metropolii. Zalążkiem takiego myślenia w Łodzi był projekt „Błękitno-Zielonej Sieci” wyprzedzający o kilka lat koncepcje realizowane obecnie przez Hamburg. Był to pomysł na odtwarzanie i zachowanie zielonych korytarzy łódzkich rzek. Nigdy nie został on w pełni wdrożony. Powstał także „Zielony Krąg Tradycji i Kultury” – plan połączenia sieci parków otaczających Śródmieście, głównie w oparciu o istniejące parki.
Budowanie „zielonego miasta” jest działaniem całościowym – zaczyna się na etapie planowania oraz gospodarki nieruchomościami i bazuje na realnym tworzeniu nowych terenów zieleni dzięki stałemu finansowaniu, opiece i ochronie zieleni. W tym procesie uczestniczą wszyscy: od mieszkańców po specjalistów i urzędników. Liczy się tu przede wszystkim konsekwencja. Gra toczy się o zdrowie i dobre samopoczucie mieszkańców.
Konsultacja tekstu: Marta Karbowiak
—
dr inż. arch. Łukasz Pancewicz – architekt-urbanista. Wykładowca Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej, współprowadzi pracownię projektową a2p2 architecture & planning. W swojej działalności zajmuje się działaniami na rzecz planowania partycypacyjnego, tworzenia zielonych miast i rewitalizacji.