Zbrodnia, której nie było – dwugłos, recenzja I

Andrzej Selerowicz, Zbrodnia, której nie było, Wydawnictwo Novae Res, 2017.
Recenzja pierwsza w ramach dwugłosu nt książki Andrzeja Selerowicza.
Na jedno z październikowych zebrań kolegium redakcyjnego Miasta Ł redaktorka naczelna, Aleksandra Dulas, przyniosła książkę Andrzeja Selerowicza Zbrodnia, której nie było. Poprzedniego dnia, w Domu Literatury przy Roosevelta w Łodzi, prowadziła spotkanie z jej autorem. –Akcja tego kryminału rozgrywa się w latach głębokiej komuny, w środowisku łódzkich homoseksualistów – oszczędnie poinformowała nas naczelna. –Napiszmy recenzję – zaproponowała Iza Desperak i włożywszy książkę do plecaka, zarezerwowała sobie jedyny egzemplarz. Już po tygodniu na pulpicie mojego komputera wylądował tekst recenzji do dalszej obróbki, a na kolejnym zebraniu padła propozycja przygotowania „dwugłosu”. – Co tak wszyscy na mnie patrzycie? – z udawaną powagą zażartowałem sobie, będąc przekonanym, że wybór padł właśnie na mnie.
Już na początku lektury przypomniałem sobie dawną opowieść mojego przyjaciela o serii morderstw, które w późnych latach 80. wstrząsnęły gejowskimi salonami Łodzi. Szczegółów nie znałem, dlatego – jakby od niechcenia – podsunąłem mu książkę, wiedząc, że jak wszystkie, „pożre” ją w jedną noc i że nie wzgardzi nawet kryminałem, a być może przy okazji dowiem się czegoś nowego o życiu łódzkich gejów. I w ten oto sposób powstał „trójgłos” na temat Zbrodni, której nie było.
Akcja powieści rozgrywa się prawdopodobnie w drugiej połowie lat 60., niedługo przed oddaniem do użytku Teatru Wielkiego w Łodzi. Z ekranów czarno-białych telewizorów przemawia towarzysz Władysław Gomułka, w sklepach brakuje towarów, a u Zbyszka w mieszkaniu przy Kościuszki spotykają się na comiesięcznych imprezach zaprzyjaźnieni geje. Każdy przynosi coś do jedzenia i picia, wujostwo Kowalczykowie – para mężczyzn żyjących w wieloletnim związku – przygotowują pyszne żarełko praktycznie z niczego, ktoś przyprowadza kogoś nowego, bawią się, tańczą, plotkują, marzą o wielkiej miłości, ale też odbijają sobie partnerów. A na co dzień każdy z nich żyje jak tysiące innych łodzian w tamtych czasach – praca dom, praca dom… niekiedy kino, filharmonia, i pikieta też. I tak, na pozór spokojnie, toczy się życie uczestników jednego z łódzkich salonów towarzyskich gejowskiego świata, gdy nagle Remigiusz – znany łódzki aktor i bywalec tych spotkań – zostaje brutalnie zamordowany w swoim mieszkaniu na Bałutach. Z powodu nieudolności milicji, a także z konieczności zachowania w tajemnicy swojego stylu życia, znajomi rozpoczynają prywatne śledztwo w nadziei wykrycia mordercy.
Zbrodnia, której nie było to nie tylko kryminał. Uważny czytelnik znajdzie w niej również walory dydaktyczne. O tym, jak we mgle młodzieńczej niejasności, niejednoznaczności budzi się pragnienie fizycznego, czułego obcowania z innym mężczyzną, opowiadają Zbyszek oraz Tomek – student z Warszawy. Nieznane dotąd, niepokojące podniecenie na widok pięknego, męskiego ciała, z jednej strony przeraża swoją nienormalnością wobec wtłaczanego od maleńkości wzoru prawdziwego mężczyzny, a z drugiej, jest taką samą, dziką rządzą jak ta, przeżywana przez heteroseksualnych młodzieńców wobec kobiet. I jak tu w obliczu sił natury znaleźć rozsądne wyjście, gdy społeczeństwo nie przebiera w środkach przemocy? Tomek ma szczęście, znajdując w matce ostoję zrozumienia, wsparcie i miłość. Inni bywalcy Zbyszkowego salonu muszą poradzić sobie inaczej. Tęsknota za wielką miłością, stabilizacją życiową, normalnością aż ściska za gardło.
Wraz z bohaterami książki, poszukującymi rozwiązania kryminalnej zagadki, podróżujemy łódzkimi tramwajami, trafiamy na Widzew, jedziemy na Bałuty. Stanisław świetnie sprawdza się w roli przewodnika podczas niedzielnego spaceru – jego wspomnienia przedwojennej, wielokulturowej Łodzi budzą zaciekawienie. Chwile pełne napięcia spędzamy w słynnej Honoratce – jedynej prywatnej kawiarni w Łodzi, w której spotykali się geje, ale z innych źródeł wiadomo, że była ulubionym lokalem sławnych artystów, reżyserów, aktorów czy tancerzy.
Rozmawiam z moim przyjacielem o przeczytanej właśnie książce Selerowicza. Okazuje się, że opisy osób i faktów są mu doskonale znane. Zmienione są tylko imiona i nazwiska bohaterów oraz miejsca akcji, jak również czas. Ożywają wspomnienia. Dowiaduję się, że salonów, takich jak „Zbyszkowy”, w Łodzi było dużo. Stali bywalcy wymieniali się pomiędzy grupami towarzyskimi i prawie każdy funkcjonował w kilku kręgach znajomych lub znał kogoś z innych sytuacji. Wieść o zabójstwie „Remigiusza” rozniosła się lotem błyskawicy i tak naprawdę wstrząsnęła łódzkim środowiskiem gejowskim dużo mocniej, niż opisał to w swojej książce Selerowicz.
Jako łodzianie dopatrzyliśmy się w Zbrodni, której nie było kilku nieścisłości topograficznych. Kultowa kawiarnia Honoratka nie mieściła się przy ulicy Jaracza, ale z jej prawdziwej lokalizacji można było najkrótszą drogą dojść do alei Kościuszki, tak jak uczynił to tancerz Janek z zamiarem złapania „Dwunastki”, by pojechać tramwajem na próbę do operetki. Dlatego postanowiliśmy, wzorem spacerów prowadzonych przez Izę Desperak and Kompanki, zorganizować spacer śladami bohaterów książki Selerowicza. Przechadzkę zaczniemy od Zbyszkowego salonu przy Kościuszki, przejdziemy się dawną ulicą Spacerową do placu po synagodze w stylu mauretańskim, by skręcić w stronę Nowego Rynku. Stamtąd dotrzemy do Dworca Fabrycznego, gdzie w czasach komuny funkcjonowała pikieta, zaś kwiaty złożymy pod tablicą upamiętniającą dawną Honoratkę. W imieniu organizatorów zapraszam na Spacer, którego nie będzie.
A książkę Andrzeja Selerowicza Zbrodnia, której nie było polecam każdemu, niezależnie od „skłonności” – heteroseksualnych czy homoseksualnych.
Przeczytaj recenzję drugą w ramach dwugłosu nt książki Andrzeja Selerowicza.
****
Wojciech Nyklewicz – absolwent Akademii Medycznej w Lublinie i Collegium Psychotherapeuticum, nauczyciel, animator współpracy polsko-czesko-słowackiej w ochronie zdrowia i tłumacz języków czeskiego i słowackiego. Sekretarz redakcji, korektor, opiekun strony internetowej Miasta Ł.
1 Odpowiedź
[…] recenzję pierwszą w ramach dwugłosu nt książki Andrzeja […]