Wycieczka do ZOO, już niedługo Orientarium
Próbujemy się przedzierać ścieżką między murem ZOO a zapchanym parkingiem, jednak trasa ta jest pełna wykrotów, niezbyt życzliwych wózkom z dziećmi, oraz tłumów, które próbują skorzystać z tej samej drogi. Jesteśmy w pułapce, nie wydostaniemy się stąd.
Łódzkie ZOO – tu bałam się lwa, jak byłam mała, pokazywałam córce foki, gdy zostałam matką, a dziś odwiedzam z wnuczkiem geparda. Pamiętam hipopotamicę Lusię, zamkniętą w ciasnym basenie, i nie żałuję, że po jej śmierci nie zafundowaliśmy jej następcy czy następczyni podobnej męczarni. Pamiętam słonicę Magdę, i naprawdę, nie musimy sprowadzać następnej, bo każdy rodzic może dziecku pokazać słonia na smartfonie, podobnie jak niesporczaki (to takie małe żyjątka) albo dinozaury (to takie zwierzęta, które dawno wyginęły). Owszem, doceniam żywego geparda, który wydaje się bawić z nami przez szybę w chowanego – tego nie da się zrobić na smartfonie. W dodatku w ZOO jest ścieżka dzikich zwierząt, na której wnuczek może się wcielić w geparda w dżungli. I jeszcze zagroda z kózkami, z którymi może biegać i ścigać się, kto szybciej i wyżej. Idziemy do akwarium, gdzie obok ryb i raków czekają na nas samoczynnie otwierające się drzwi – łał! – do królestwa kapitana Nemo. Pełno tu pokręteł, którymi wręcz trzeba się pobawić, i prawie prawdziwy peryskop.
– A wiesz, że będą słonie pływać? – pyta wnuczek. Oczywiście mu nie wierzę. Jednak ma rację – obejrzał prezentację przyszłego Orientarium przy wejściu. Sprawdzam potem na YouTubie – tak, będą słonie. Na prezentacji najpierw słonie na betonie, potem słonie w akwarium, wreszcie słonie w czymś w rodzaju parku safari. Gdzie się to wszystko zmieści – zastanawiam się – i po co sprowadzać słonie, skoro trzymanie ich tu w zamknięciu to powrót do mroków średniowiecza, brr.
Muszę mieć oczy szeroko otwarte, by ominąć kolejne pułapki zastawione na niepełnoletnich odwiedzających: dmuchaną zjeżdżalnię za złotych kilka, park linowy za złotych kilkanaście; łaskawie kupuję kurs kolejką, udaję, że nie ma tu żadnych automatów z gumami do żucia, nie wspominając o lodach, i zbieram siły na nieuniknioną awanturę: stragan z zabawkami tuż przy drzwiach dla wychodzących. Krzyku o gumowego diplodoka za jedyne piętnaście złotych nie da się zagłuszyć opowieścią, że wszystkie pieniądze wydaliśmy na bilet do ZOO.
To nie koniec, trzeba jeszcze jakoś wrócić do domu. Przybyliśmy tu piechotą, wnuczek wózkiem, bo żaden tramwaj na trasie do ZOO nie jest niskopodłogowy, są więc dla nas niedostępne. Dziecko jednak tak głośno opłakuje pterodaktyla, którego nie kupiłam, że gotowa jestem zamienić się w strongmana i wtachać wózek do pierwszego tramwaju, który nadjedzie. Tylko że przystanek tramwajowy w kierunku miasta jest wąziutką wysepką, na której wózek ledwo się mieści, a samochody śmigają tuż obok. Żeby wsiąść do tramwaju, muszę najpierw wyjąć dziecko z wózka, bo razem ważą 20 kilo. Na tej trasie jakoś brakuje młodych silnych mężczyzn, którzy z entuzjazmem rzucają się na pomoc babciom z wózkami. Wyjęcie dziecka z wózka i postawienie go obok też nie wchodzi w grę, bo wysepka ma szerokość wózka właśnie, a wnuczek wyrywa się do straganu z pterodaktylem.
Postanawiam więc udać się na przystanek autobusowy. To prawie po drugiej stronie ZOO, bliżej Retkini, ale za to autobusy są niskopodłogowe, a przystanek znajduje się w bezpiecznej odległości od przejeżdżających samochodów. Tak, tylko jak się przebić z Konstantynowskiej na Krzemieniecką? Samochody nie tylko parkują po obu stronach wybrukowanej trylinką drogi prowadzącej w tamtą stronę, ale i krążą tam i z powrotem w beznadziejnym poszukiwaniu miejsca do zaparkowania. Próbujemy się przedzierać ścieżką między murem ZOO a zapchanym parkingiem, jednak trasa ta jest pełna wykrotów, niezbyt życzliwych wózkom z dziećmi, oraz tłumów, które próbują skorzystać z tej samej drogi. Jesteśmy w pułapce, nie wydostaniemy się stąd.
Nie potrafimy mieszkańcom Łodzi i okolic zapewnić ZOO, do którego dałoby się dojechać z dziecięcym wózkiem komunikacją publiczną. Zbudujemy za to Orientarium, do którego walić będą do nas z całego kraju. Dla jego użytkowników utworzymy gigantyczne parkingi, bo lubimy gigantyczne inwestycje. Parkingi będą tam, gdzie dziś mieszczą się ogródki działkowe, które służą działkowcom – ludziom z poprzedniej epoki, którzy zamiast kupić sobie warzywa w supermarkecie, uprawiają je na skrawku gruntu, obok obowiązkowej altanki, gdzie nie ma nawet TOI-TOI-a. Muszą teraz ustąpić kolejnej łódzkiej sztandarowej inwestycji. Ktoś ich pytał, czy wolą parkingi pod Orientarium zamiast swoich działek? Dajcie spokój, to nie są ich działki, teren nie jest nawet ich własnością. Ktoś pytał mieszkańców miasta, czy chcą Orientarium w miejsce ZOO? Czy chcą kolejnych wielkich inwestycji zamiast prostych chodników pod blokiem, podjazdów dla wózków czy skrojonego na miarę różnych naszych potrzeb transportu publicznego?
Gdy przejeżdżamy wzdłuż działek, ja i wnuczek w wózku, pachnie kwiecie, latają pszczółki i motylki, pachną owoce na krzakach. Z punktu widzenia tak ważnej dla miasta inwestycji, jaką jest Orientarium, te owoce i motylki są zbędnym balastem, podobnie jak zieleń na działkach i pielęgnujący ją ludzie. Motyle są w motylarium, pszczołom postawi się jeszcze jedno schronienie w parku, a parking otoczy płotkiem pomalowanym w wesołe kolory. Zieleń jest przecież na Zdrowiu i po zamianie działek w parking wystarczy postawić przy wjeździe kilka donic z drzewkami, takich samych jak na placu Dąbrowskiego, by zrównoważyć wycięcie tych kilkuset drzew, kilku tysięcy krzaków i jakichś tam niewartych uwagi grządek. Wytniemy też trochę na Brusie, bo ludzie muszą gdzieś mieszkać, ale za to będziemy mieć słonie. Na betonie.
****
Iza Desperak – socjolożka z Bałut.
Podoba Ci się ten artykuł? Tutaj możesz wesprzeć kolejny: https://zrzutka.pl/4n584m
Łódzka Gazeta Społeczna „Miasto Ł” jest gazetą bezpłatną, opartą na obywatelskim zaangażowaniu. Pomóż nam zebrać środki na dalsze działanie.
Jeżeli chcesz nas wspierać regularnie, zleć w swoim banku przelew stały:
Fundacja Spunk
Nr konta: 83 1750 0012 0000 0000 3823 8337 Raiffeisen Polbank
W tytule: „Darowizna na Miasto Ł”.
Dziękujemy!
You must be logged in to post a comment.