Wychowanie, edukacja i… mniszek lekarski
W modelu skandynawskim dzieci do siódmego roku życia przebywają w przedszkolu, przy czym 80% czasu spędzają na świeżym powietrzu, poza budynkiem placówki. Co więcej, często same organizują sobie działanie, choć oczywiście pozostają pod opieką dorosłych.
Wrześniowy numer „Miasta Ł” nie mógłby ukazać się bez materiału poświęconego tematowi edukacji i wychowania. Pierwszego dnia miesiąca rozpoczął się nowy rok szkolny, a wraz z nim czas nauki dla setek tysięcy dzieci i młodzieży, ale także dorosłych. Zarówno wychowanie, jak i edukacja dzieci i młodzieży, to cele przedszkola i szkoły. Jednak człowiek uczy się, doświadcza świata nie tylko z perspektywy sali dydaktycznej czy szkolnej ławki. Uczymy się nieustannie, czasem nieświadomie. Jak wynika z badań z obszaru neuropsychologii – nauki z pogranicza medycyny i psychologii – ludzki mózg wciąż tworzy nowe sieci i połączenia między komórkami nerwowymi. O każdej porze dnia, nocy, w każdym momencie naszego życia – od narodzin aż do śmierci jesteśmy zdolni uczyć się. Ale po cóż owa zdolność? Czym jest uczenie się? To proces, który pozwala nam – poprzez zdobywanie wiedzy, umiejętności i doświadczeń – przystosować się i odnaleźć w otaczającym nas świecie. Trwa odkąd człowiek pojawił się na Ziemi i pozwolił naszemu gatunkowi okiełznać, podporządkować sobie przyrodę. Tutaj nadmienić należy, iż zdolność uczenia się nie jest dana tylko naszemu gatunkowi, zwierzęta również z niej korzystają. Ale czy człowiek nie zapędził się i w uczeniu się, i ujarzmianiu natury?
Niegdyś jedno z drugim miało wiele wspólnego. Kumulowanie i praktyczne wykorzystanie wiedzy pozwoliło ludziom rozpalić ogień, wybudować pierwszy drewniany dom, dostrzec w trawach ich uprawny potencjał czy udomowić świnię. Uczenie się służyło osiąganiu konkretnego celu, uzyskaniu jakiegoś efektu. Nauka strzelania z łuku owocowała udanym polowaniem, obserwowanie wzrostu roślin – zbiorami. Czy dzisiaj uczymy się w taki sposób? Czy mamy w świadomości związek przyczynowo-skutkowy, sukces, jaki przynieść nam mogą nasze trudy? Wiemy, po co się uczymy?
Większość ludzi spędza długie lata w szkolnych ławkach, bo tak trzeba, wypada, bo każą rodzice, bo taki jest system. Od najmłodszych lat uczymy się dla mamy, dla taty, dla dobrych ocen, dla nagrody albo wprost przeciwnie – ze strachu przed karą czy niezadowoleniem otoczenia. A może warto zachęcać dzieci do uczenia dla samej radości z… uczenia się? Pozwolić obcować ze światem na ich własnych warunkach, w odpowiedzi na ich potrzeby, w formie zabawy i spontanicznej, nieuświadomionej nauki? I wrócić do natury. Ale ta stała się dziś obca, odległa, zagrażająca.
Richard Loud – autor książki „Ostatnie dziecko lasu” – pisze o kryminalizacji zabawy w otoczeniu przyrody. I choć jego praca powstała na gruncie amerykańskim, to nie sposób nie zgodzić się z jego wnioskami. Straciliśmy dziś zaufanie do dzieci i wolimy, by siedziały nad laptopem czy tabletem, niż swobodnie biegały po lesie czy parku.
Prowadząc zajęcia terenowe dla dzieci, młodzieży, także w formie zielonych szkół, często mierzę się ze strachem dzieci, rodziców, a nawet nauczycieli przed przyrodą właśnie. I wcale nie trzeba podróżować na inny kontynent, by zauważyć, jaką straszną Babą Jagą stała się natura.
Przykład? Podczas jednego z wyjazdów na zieloną szkołę poznawaliśmy z dziećmi ekosystem lasu. Jedną z wielu przygód było pokazanie dzieciom szczawika zajęczego, rośliny jadalnej, podobnej nieco do koniczyny. I kilkoro dzieci spróbowało, jak smakuje ów szczawik, co było to dla nich nie lada atrakcją. Oczywiście wieczorem, podczas rozmowy z rodzicami z wielkim entuzjazmem opowiadały o tym niezwykłym dla nich wydarzeniu (niektóre z nich pierwszy raz uzmysłowiły sobie, że w lesie rośnie jedzenie…). Reakcja jednej z mam była zupełnie odwrotna do tej, jakiej spodziewało się dziecko. Wybuchła przerażeniem, na horyzoncie pojawił się… bąblowiec. I rzeczywiście jest to potencjalne zagrożenie, podobnie jak kleszcze czyhające na nasze zdrowie i życie. Ale przecież wchodząc do lasu można zastosować środki ochrony, które pozwolą nam bezpiecznie z przyrodą obcować.
W modelu skandynawskim dzieci do siódmego roku życia przebywają w przedszkolu, przy czym 80% czasu spędzają na świeżym powietrzu, poza budynkiem placówki. Co więcej, często same organizują sobie działanie, choć oczywiście pozostają pod opieką dorosłych.
Okazuje się, że aby ulec histerii, lękowi, wcale nie trzeba wchodzić do lasu. Przyroda atakuje nas, dopada i próbuje uśmiercić także w mieście. Kilka miesięcy temu morderczym bohaterem rodem z kryminału stał się mniszek lekarki. Roślina pospolicie porastająca trawniki, w okresie maja żółtym dywanem zdobi osiedlowe skwery. Pamiętam jak w dzieciństwie zbieraliśmy je na wianki, ręce często plamił roślinny sok. A teraz nagle, po latach dowiaduję się, że jest o zgrozo… trujący! Tę rewelację usłyszałam od nauczycieli, poinstruowanych przez rodziców przedszkolaków. Okazuje się, że zamieszanie dotyczy mlecza, którym mniszek nie jest, a potocznie tak właśnie jest nazywany. Ja natomiast czuję się w obowiązku bronienia mniszka, który w całości jest leczniczy. Zwłaszcza zbierany jesienią jego korzeń doskonale sprawdza się w leczeniu infekcji i zastąpić może nie jeden antybiotyk.
Nasza tendencja do ignorowania i demonizowania natury owocuje lękiem przed każdym owadem czy rośliną. Ów lęk prowadzi do izolacji, a w konsekwencji nawet do tzw. zespołu deficytu przyrody. Tracimy wówczas kontakt ze światem natury. A przyroda to fantastyczne miejsce dla wychowania i edukacji. Przecież uczymy się po to, by dostosować się do świata, nie od niego izolować. I czyż nie logiczniej jest poznawać świat wprost, nie zaś jego dwuwymiarowy, sztuczny obraz prezentowany za pośrednictwem książek, filmów czy tablic?
Obserwacja przyrody to także rozwój myślenia przyczynowo-skutkowego, empatii, wrażliwości, kreatywności, a także odpowiedzialności za otaczający nas świat. Nauka oparta o relację z przyrodą, to także wzmocnienie poczucia wartości dziecka, poprawa zdrowia fizycznego, a także wsparcie przy zaburzeniach (m.in. ADHD, uzależnienia). Czyż nie na takiej edukacji, wychowaniu powinno nam zależeć? Ja o takim właśnie systemie marzę. A wszystkim przedszkolakom, uczniom, studentom życzę pasji w odkrywaniu świata, satysfakcji z fantastycznej przygody, jaką jest i może być uczenie się. Natomiast nauczycieli, wykładowców, pedagogów i rodziców zachęcam do włączenia się w ten proces, życząc odwagi i zaufania do natury. Powodzenia!
You must be logged in to post a comment.