Wszystkim nie dogodzisz
Wciąż rośnie mój podziw dla fachowców ze ZDiT-u. Tak poustawiać linie, żeby prawie nigdzie nie dało się dojechać bez przesiadki? Tak ustawić rozkłady, żeby to, w co się przesiadam, odjeżdżało wtedy, gdy wysiadam z tego, czym przyjechałem? Pełen profesjonalizm! A gdybym zdążył, zawsze jeszcze kierowca może mi drzwiami przytrzasnąć oblicze.
Należę do gatunku Zgredów ekologicznych, tramwajowo-pieszych. Z konieczności bywam Zgredem autobusowym. Pieszo dojdę na czas prawie na pewno. Prawie, bo może mnie ktoś upolować na przejściu. Ale żeby skorzystać z komunikacji, za przeproszeniem publicznej, trzeba zrobić bilans. Najprościej metodą architektów. Gdy budujesz dom, policz koszty, pomnóż przez dwa i może wystarczy. Gdy chcesz jechać, sprawdź czas przewidziany przez MPK, pomnóż przez dwa i może zdążysz. Tak trzeba sobie radzić! Po co te krzyki, żeby urealnić rozkład jazdy? To prawda, po nowiutkiej, kosmicznie nowoczesnej trasie W-Z jeździ się czasem wolniej niż przedtem. Ale to nie wina trasy, tylko kierowców i motorniczych. I systemu. On się dostraja. Jak się dostroi, to rozkłady będą pasowały. Wiem, bo dyr. Nita mówił.
Ten system, to zdaje się pierwsza na świecie prawdziwa, sztuczna inteligencja. Autonomiczna. Przejęła kontrolę i teraz tylko od niej zależy, czy i kiedy się dostroi.
Gdzieś na Olechowie popękały szyny. Nowe, jeszcze nie dostrojone. Jest bezpiecznie, trzeba tylko jeździć wolniej. Może zresztą już wymienili. Szyny były dobre, ale mróz był zły – minus dziesięć. Kto by nie pękł?
Każdy Zgred lubi sobie radośnie porechotać – złośliwie, naturalnie. Ja idę na przystanek, podchodzę do czarodziejskiego słupka i wciskam przycisk. Słupek niezwłocznie zaczyna charczeć, rzęzić, dudnić i wyć. Świetne urządzenie! Podobno opowiada rozkład jazdy dla niewidzących. Odbioru technicznego zapewne dokonał niesłyszący. Takie urządzenie za 50 zł (na wszelki wypadek, zgodnie z metodą architektów pomnożone przez 2) wykonałby każdy, średnio zdolny elektronik-amator. Byłoby głośno, czysto i zrozumiale. Ale nie byłoby śmiesznie.
Gdy te słupki przestaną mnie śmieszyć, popatrzę sobie na wiaty przystankowe podczas porządnej burzy czy zawiei. Nowe wiaty występują w trzech rozmiarach: wypasiony, standard i mini. Przy tych pierwszych nie ma zabawy. Standardowe już mogą dostarczyć emocji. Upchnie się tam może z siedem osób. Reszta wymięka. Mini natomiast – Kapitalny pomysł! I jaki dowcipny. Konstrukcja ta jest właściwie tablicą reklamową z doczepioną doń mikroskopijną ławeczką. Ławeczka pomieści jednego grubszego lub dwie chudziny. Daszek nie osłoni nikogo. Ładne to nawet, estetyczne. Projektant to zapewne artysta, więc tak wymyślił. Ale ten, kto zlecił, a może ten, kto zatwierdził jest… Mamy w redakcji umowę – żadnych inwektyw.
Wciąż rośnie mój podziw dla fachowców ze ZDiT-u. Tak poustawiać linie, żeby prawie nigdzie nie dało się dojechać bez przesiadki? Tak ustawić rozkłady, żeby to, w co się przesiadam, odjeżdżało wtedy, gdy wysiadam z tego, czym przyjechałem? Pełen profesjonalizm! A gdybym zdążył, zawsze jeszcze kierowca może mi drzwiami przytrzasnąć oblicze.
Najczęściej przytrzaskuje. Wielki szacunek i wdzięczność dla tych, którzy nie przytrzaskują – tacy też są. Skoro już o kierowcach mowa – część z nich to jacyś nieszczęśni pechowcy. Co kilka sekund znajdują się w sytuacji wymagającej ostrego hamowania i gwałtownego przyśpieszania. Efekt uroczy. Co chwila ktoś tam szuka laski, okularów i tobołów, zbierając się niezgrabnie z podłogi. Ale są też dobre strony – pasażerowie mają trochę zdrowej gimnastyki. Młodym się to podoba, za to starsi marudzą. Że niby młodzi tacy mądrzy, bo siedzą i się w sposób niekontrolowany nie przemieszczają. Wszystkim nie dogodzisz. Zresztą, jeśli się nie podoba, to trzeba złożyć skargę. W MPK. Tylko że to nie ma sensu. Jeśli nawet jesteś wystarczająco upierdliwy i nie dasz się przekonać, że to Twoja wina, a kierowca ma rację, to i tak odpowiedź będzie jedna: Przeprowadziliśmy rozmowę… kierowca/motorniczy został pouczony. Napisz to sobie w domu, wydrukuj, powieś na ścianie. Taniej, szybciej i też bez sensu. A jutro będzie jak wczoraj.
Tak mi się marzy, żeby urzędnicy jakkolwiek odpowiedzialni za komunikację miejską odstawiali co roku fury przynajmniej na miesiąc i korzystali ze swoich osiągnięć w drodze do pracy i z powrotem.
Polecam, przednia zabawa. Na początek proponuję: spójrzcie na mapę i odszukajcie na niej Stoki. Odkryjecie ze zdziwieniem, że znajdują się w granicach Łodzi. Całkiem blisko centrum. Że mieszka tam sporo ludzi, wśród nich nawet dzieci. Dorośli czasem jadą do pracy, a dzieci do szkoły. Trzy kilometry trasy do szkoły przy ul. Tamka, to pół godziny jazdy, naturalnie z przesiadką. Sześć kilometrów na godzinę. Mistrzostwo świata. Pieszo szybciej i krócej. Wybierając się na któryś z dworców, warto zabrać ze sobą prowiant. I nerwosol.
Niech więc Państwo wsiądą do swoich – nie służbowych samochodów i przyjadą na Stoki. Koniecznie ulicą Telefoniczną. I proszę założyć kalosze. Niech się Państwo nie martwią, ulica ta nie została zbombardowana. To, co ujrzycie, to tylko efekt Waszych wieloletnich zaniedbań. Gdy po prawej zobaczycie niepokojąco kołyszącą się „dwunastkę” jadącą 10 km na godzinę, zachowajcie spokój. Motorniczy jest trzeźwy. To tylko tory się rozlazły.
Jeśli podwozia i amortyzatory Waszych samochodów wytrzymały, zapraszam na ulicę Pszczyńską. Tędy na przystanek autobusowy chodzą codzienne setki osób. Teraz przydadzą się kalosze. Samochodem po tych wertepach jeżdżą tylko najwięksi chojracy. Gdyby ktoś chciał nakręcić kolejną wersję Konopielki, Taplary są tutaj. Takich ulic na Stokach jest wiele – do wyboru, do koloru. Jeśli zaś zechcieliby Państwo porozmawiać z mieszkańcami i powiedzieć, kim jesteście, na pewno usłyszycie to, czego ja w gazecie napisać nie mogę.
Jakieś 10 lat temu w naiwności swojej zadzwoniłem do Zarządu Dróg i Transportu z pytaniem, czy może jakoś prowizorycznie chociaż dałoby się tę drogę utwardzić. Mimo że dyrektora Nity jeszcze wtedy tam nie było, urzędnik już wiedział, co odpowiedzieć: Droga jest przeznaczona do remontu, więc nie przewiduje się. Teraz, po dziesięciu latach, jeśli ona jest jeszcze bardziej do remontu, to chyba jeszcze bardziej nie przewiduje się?
Ech życie…