Od naczelnej
Miało być górnolotnie – o tolerancji i edukacji. A będzie też górnolotnie, ale o trawnikach. Uczestniczę właśnie w Kongresie Edukacji Polskiej w Katowicach. Mam szansę dzięki temu zobaczyć, jakie zmiany w tym mieście przyniosła transformacja. A wydarzyło się tu dużo. Obok Spodka wyrosła piękna hala konferencyjna, nieopodal Biblioteka Miejska i muzeum. Wszystko to w samym centrum miasta, ale skąpane w zieleni. Drzewa, przepiękne trawy, kwiaty, krzewy. Przestrzeń jest przyjazna, zaprasza użytkowników. Nawet nocny spacer wydaje się bezpieczny, bo całość jest podświetlona. Jakby na zamówienie cykają świerszcze. A w dzień, na placu nieopodal, trwają próby do koncertu, co też zachęca do pozostania i posłuchania. Świetni architekci zaprojektowali proste bryły, otwarte przestrzenie, po których można spacerować przez całą dobę, bezpiecznie i miło. No i drewniane ławki o ergonomicznych – zachęcających do przysiądnięcia czy nawet położenia się – kształtach. I trawa, na której można stanąć, usiąść, zjeść kanapkę.
Tego mi w Łodzi brakuje. Tej wspólnej przestrzeni, która pozwoliłaby nam mieszkańcom i mieszkankom wspólnie zjeść śniadanie na trawie; tego miejsca na chwile wytchnienia, gdzie można by porozmawiać o ważnych i błahych sprawach. Żebyśmy mogli się spotkać obcy z obcym i poczuć, że jesteśmy „swoi”.
I to byłby pierwszy krok do edukacji i tolerancji. Bo żeby móc razem tworzyć miasto, potrzebne są miejsca, w których możemy się poznać. I proszę mi wierzyć, że można, i że się da. I już nie trzeba jechać do Nowego Jorku, Londynu czy Berlina, żeby to zobaczyć. Wystarczy do Katowic.
We wrześniowym numerze Miasta Ł poruszamy bardzo ważne tematy społeczne. Rozmawiamy o tolerancji, otwartości, edukacji, wspólnym działaniu ważnym do budowania społeczeństwa obywatelskiego. Takiego, w którym ludzie sobie ufają, chcą ze sobą przebywać, rozmawiać czasami na bardzo trudne tematy. Chcą szukać wspólnych ścieżek i porozumienia. To wszystko mi się marzy, ale kiedy pomyślę o Łodzi, to trochę nie wiem, gdzie. Nie mam w głowie takiego miejsca, gdzie można tak po prostu, bez zbędnych ceregieli usiąść w miłym otoczeniu, na trawie, na murku, na ławce i pogadać o tym, jakiej Łodzi byśmy chcieli. My – czyli wszyscy jej mieszkańcy. Apeluję zatem do władz i społeczników o więcej czystych trawników i zacienionych ławek wśród zieleni. Bo jeszcze wiele ważnych rozmów przed nami, zanim Łódź stanie się przyjaznym miastem dla wszystkich jej mieszkańców i mieszkanek.
You must be logged in to post a comment.