Wstępniak. A właściwie gorzkie żale
Tak się ostrożnie w tym miesiącu do tego tekstu zabieram. Zastanawiam się, jak mam opisać, co mi w duszy (tej przysłowiowej) gra, a jednocześnie nikogo nie urazić. I tak siedzę już kilka godzin i wszystko, co mi na kartkę spłynie, to takie jakieś zgryźliwe, niemiłe dla moich rodaków, współplemieńców, współmieszkańców. Podejrzewam się o zajadłość jakąś. Dostrzegam z niepokojem, że ta jesień złe emocje ze mnie wyciska, bo tak na co dzień i zazwyczaj to ja raczej łagodnie na świat patrzę. Ale odkąd słyszę i obserwuję falę nienawiści wobec osób, które potrzebują pomocy, które uciekają przed wojną, odkąd moja przyjaciółka, pracująca z uchodźcami, dostaje pogróżki na portalach społecznościowych, odkąd usłyszałam od młodziutkiej, ładnej dziewczyny na Placu Wolności: „Polska dla Polaków”, kiedy przeczytałam na murach kilka przeraźliwie nienawistnych haseł, to mi jakoś dalej do Was, Rodacy Drodzy. I myślę sobie, że strasznie słaba ta nasza polskość, ta nasza kultura, skoro kilka tysięcy biednych ludzi może ją zmiażdżyć, zniszczyć, pogrzebać. Skoro ciągle potrzebujemy wroga, żeby się integrować, robić coś wspólnie. Czy nie milej i pożyteczniej byłoby się zastanowić, co zrobić, żeby nam się wygodniej i ładniej mieszkało w naszym mieście. Czy nie lepiej byłoby wspólnie zbudować huśtawkę na pobliskim placu zabaw, posiać trawnik albo powiesić budki lęgowe dla ptaków? Albo chociaż posiedzieć z sąsiadami na ławce i pogadać o pogodzie, która w tym roku wyjątkowo dla nas łaskawa? I nie zastanawiać się, kto z nas jest prawdziwym Polakiem, bo każdy, komu na sercu leży dobro tego kraju i tego miasta, jest nasz. Bez względu na to, jaką religię wyznaje, jakie ma poglądy polityczne, kolor skóry, orientację seksualną. Każdy, kto buduje, jest częścią naszej wspólnoty. I bardzo mnie wścieka, kiedy próbujecie mówić, kto jest dobrym Polakiem, dobrym katolikiem, dobrym socjalistą, dobrą matką czy patriotką. Odpuśćmy sobie te podziały, niech każdy będzie człowiekiem. Czego i sobie życzę.