Walka o zieleń

Mieszkaniec Niiciarnianej przy przeznaczonym do wycinki drzewie – foto Zbigniew Polędwica
Ulica Niciarniana jest pełna wewnętrznych sprzeczności. Z jednej strony to droga – przynajmniej na pewnym odcinku – o parametrach ulicy osiedlowej. Z drugiej strony od dawna stanowiła ważny ciąg komunikacyjny, służący mieszkańcom i mieszkankom Widzewa do codziennych podróży do centrum miasta, jak i wyprowadzała z miasta ruch w kierunku Brzezin, Rawy Mazowieckiej i Warszawy.
Jeżeli teraz wybierzecie się na Niciarnianą, to przynajmniej na jej północnym odcinku nie zobaczycie dużego ruchu samochodowego. Ulica została zamknięta na wysokości dawnego przejazdu i przyszłego wiaduktu kolejowego. Z rzadka pojawi się samochód osobowy, czasami ciężarówka zmierzająca w kierunku placu budowy. Po zamknięciu przejazdu przez tory ruch zmniejszył się właściwie do zera, zmalał hałas, przestał jeździć autobus… Nie zmieniło się jedno – bujna zieleń.
Niciarniana jest jedną z tych ulic, które prawie na całej długości otoczone są drzewami. Po obu stronach na pasach zieleni oddzielających jezdnie od chodników można znaleźć między innymi lipy. Drzewa i krzewy rosną również na trawnikach oddzielających chodniki od bloków i posesji. Zieleń ulicy Niciarnianej świetnie się komponuje z jej otoczeniem – od północy zamyka ją Zieleniec przy Konstytucyjnej, potem wzdłuż rozciąga się Park im. Roberta Baden-Powella, a za skrzyżowaniem z al. Piłsudskiego – Park Widzewski. To czynniki, które czynią tę część Starego Widzewa całkiem przyjemnym miejscem zamieszkania. Nie brak tu miejsc, do których można udać się na spacer, czy żeby znaleźć chwilę wytchnienia od miejskiego zgiełku, słuchając śpiewu wyjątkowo licznych w tej okolicy ptasich kolonii. I to wszystko mimo niewielkiej odległości od centrum.
Wydaje się, że właśnie ta zieleń pomagała przez wiele lat mieszkańcom i mieszkankom Starego Widzewa przetrwać nadmierny ruch samochodowy na ulicy Niciarnianej. Od dawna w godzinach szczytu ulicą sunął – a w zasadzie częściej stał – nieprzerwany sznur samochodów, hałasujących i kopcących. W ostatnich miesiącach, od momentu rozpoczęcia prac przy trasie W-Z, Niciarniana zablokowana była praktycznie przez cały dzień, od porannego szczytu do godzin wczesnowieczornych. Okalające ulicę wysokie, dorodne drzewa stanowiły naturalną barierę, przynosząc zwłaszcza w słoneczne, wiosenne i letnie dni trochę ulgi w swym cieniu. Tłumiły hałas i wentylowały ulicę pełną spalin.
Nie dziwi mnie wcale skala oburzenia, jaką wywołało oświadczenie Zarządu Dróg i Transportu oraz wykonawcy wiaduktu kolejowego nad ulicą Niciarnianą, o planowanym, rzekomo niezbędnym wycięciu drzew wzdłuż ulicy. Wystarczy odrobina wyobraźni, żeby zauważyć, jak bardzo pogorszyłyby się warunki życia mieszkańców i mieszkanek, zwłaszcza bloków znajdujących się najbliżej Niciarnianej, których od sznuru stojących samochodów nie oddzielałoby już nic. A że na Niciarnianej nadal w godzinach szczytu będzie tworzył się korek, jest pewne, ponieważ nawet mimo wybudowania kosztownego wiaduktu nad torami, ulica ta nie jest przystosowana do tak dużego ruchu samochodowego. Powodem jest niewydolne i blokujące płynny przejazd skrzyżowanie z al. Piłsudskiego (a nie – jak przez wiele lat twierdzono – istniejący przejazd kolejowy z często zamykanymi zaporami). Oczywiście wycinka pośrednio wpłynęłaby też negatywnie na komfort życia wszystkich mieszkańców i mieszkanek tej części Starego Widzewa. Zwłaszcza, że zniszczenie zielni nie miałoby się ograniczyć tylko do ulicy Niciarnianej. Objęłoby też (a w zasadzie już obejmuje) okolice ulic Józefa, Tunelowej czy Kazimierza w związku z przebudową linii kolejowej do dworca Łódź Fabryczna oraz budową nowego stadionu piłkarskiego Widzewa. Łącznie przewidziano do wycięcia nawet 400 drzew na tak małym obszarze.
Nie przekonuje uzasadnienie tak poważnej dewastacji zieleni w okolicach ulicy Niciarnianej. Rozumiem, że wykonanie wykopu może spowodować konieczność wycięcia kilku drzew znajdujących się najbliżej dawnego przejazdu kolejowego. Nie pojmuję jednak, jakie motywy kierują miejskimi urzędnikami i wykonawcą, dążącym do wycięcia drzew także w innych częściach osiedla. Sprzeciwiają się temu zarówno względy ekologiczne, jak i te związane z dbałością o podnoszenie jakości życia. Władze miasta chętnie powołują się na te modne pojęcia, jednak szczegółowe rozwiązania, jakie proponują wdrażać, bardzo często im przeczą. Również z punktu widzenia polityki transportowej miasta trudno znaleźć uzasadnienie dla takiego kroku. Ulica Niciarniana nie zostanie poszerzona, bo nie ma na to wystarczająco dużo miejsca pomiędzy zabudowaniami. Wycięcie drzew mogłoby co najwyżej stworzyć możliwość poszerzenia chodników i ewentualne wytyczenia drogi rowerowej. Ta ostatnia nie powinna jednak powstawać kosztem drzew, o ile w ogóle jest w tym miejscu potrzebna, a chodnikom bardziej przydałaby się naprawa nawierzchni, a nie poszerzenie.
Stanowisko decydentów nie przekonuje także dlatego, że w innych miejscach Łodzi takiej sterylizacji udało się uniknąć. Nie dalej jak kilka lat temu remontowi poddana została południowa część ulicy Niciarnianej – od al. Piłsudskiego do ulicy Przybyszewskiego – równie bogato obsadzona drzewami, co jej północny odcinek. Co ciekawe, w tym przypadku drastycznej wycinki zieleni udało się uniknąć i to mimo budowy nowej drogi rowerowej oraz renowacji chodników. Dlaczego to samo nie miałoby się udać na odcinku północnym? Nie wiadomo… Urzędników miejskich nie nauczyły niczego także negatywne komentarze łodzian i łodzianek, dotyczące przebudów innych ulic w mieście, np. Kopernika czy Inflanckiej. W tych przypadkach zwracano już uwagę na niszczycielską, krótkowzroczną politykę wycinania prawie całej zieleni i zastępowania jej co najwyżej małymi, ozdobnymi krzaczkami i drzewkami, stanowiącymi ułamek tego drzewostanu, który znajdował się tam poprzednio. Co może czekać mieszkańców i mieszkanki Niciarnianej można sprawdzić, wybierając się właśnie na Inflancką. Ulica bez zieleni wygląda naprawdę szpetnie, jak jakaś wyrwa w tkance miejskiej, miejsce po jakiejś katastrofie. Można też odbyć wycieczkę poglądową pociągiem z Widzewa do Koluszek i z powrotem i zobaczyć, jak smętnie wyglądają okolice torów, całkowicie pozbawione zieleni, za to „obsadzone” betonowymi ekranami akustycznymi. To też może być za chwilę element nowego krajobrazu okolic ulicy Niciarnianej. Mam wrażenie, że nie chcielibyśmy, aby według takich wzorców kształtowana była przestrzeń wokół nas.
Mieszkańcy i mieszkanki Niciarnianej oraz sympatycy zieleni z całego miasta nie chcą tak łatwo dać za wygraną i zapowiadają, że będą bronić drzew. Przygotowany przez Ewę Drewnowicz protest poparło na portalu społecznościowym Facebook ponad 3,5 tysiąca osób. Problem w tym, że władze i urzędnicy miejscy już wielokrotnie okazali się obojętni na głos mieszkańców i mieszkanek, a w kwestiach związanych z zielenią i ekologią wydają się kompletnie głusi i pozbawieni wyobraźni. Niewykluczone, że drzewa na Niciarnianej staną się kolejnymi ofiarami, jednak skala społecznego oburzenia działaniami miasta wobec zieleni ciągle rośnie i może właśnie zbliża się do punktu krytycznego, który będzie musiał doprowadzić do zmiany polityki w tym zakresie.
Do sprawy będziemy wracać w kolejnych numerach Miasta Ł.