W kupie raźniej, ale z kim?
Znowu wybory, a moje przekonania w rozsypce. Zlustrowałem się. Wnioski niewesołe: chaos i oznaki degrengolady. Czas na porządki. Precyzyjnym ruchem przedramienia posprzątałem biurko.
Posegregować, analizować, wnioskować! – wydałem rozkaz sobie w imieniu siebie. Oglądam więc te swoje poglądy i poglądziki przez lupę, przez pryzmat i pod światło. Te jakby lewe ze wskazaniem na prawo, tamte prawe chyba, ale przechylone nieco. Po środku ogromna sterta chwiejących się wątpliwości. Wnioski? To, co wiecie, i kamieni kupa. Daleko tak nie zajadę. Trzeba się rozejrzeć, zainspirować czyjąś wielkością i mądrością. Będąc obdarowanym łaską niewiary, muszę szukać tu, na padole.
Na początek Internet. Tam wujek G pomoże mi stwierdzić, jak to się ostatnio podzieliliśmy i z kim mi po drodze. Oniemiałem. O matko moja, jakie bogactwo wyboru! Lewaki, Pisiory i Pisuary (to komplet, czy synonimy?), Popaprańce, Żydokomuchy, Komuchy Zwyczajne, Żydy Zwyczajne, Pedały, Zdrajcy, Pastuchy, Szmaty, Dziady Spieprzające, Dziady Zwyczajne, Polskojęzyczni, Pożyteczni Idioci, Katole, Wykształciuchy, Homosowietikusy, Dżendery, Oszołomy. Gdzie ja? Kto mi bratem? Kto mi siostrą?
A przecież mógłbym jeszcze przystąpić do Robactwa, Psiarni, Moherów, Chamów i Pustaków. Czeka: Michnikowszczyzna, Ciemny Lud (na zakupach) oraz Dzicz. I Prawdziwi Polacy o specyficznej „prawdziwości”. Jak wybrać, gdy wszystko tak atrakcyjne, nobilitujące? Trzeba się rozejrzeć, okiem i rozumem zmierzyć.
Rozgarnąłem nieco otaczającą rzeczywistość, by mieć lepszą perspektywę. Trzeba patrzeć do przodu, więc się gapię. Gęsta mgła, postęp potyka się o nowoczesność lub odwrotnie. Ledwo widać, ale ktoś tam jest. Nawet dużo ich. Wygląda na to, że się spierają o kierunek. Gdzie ten przód jest? Tam, czy tam? Czy może tam?
A co tam z lewej? Przyjechali jacyś nowi. Podpierają coś kołkiem. Chyba chcą wyremontować chałupę. Przywieźli nawet nową kanapę, ale starej nie można wyszarpać spod tych, co na niej siedzą. Dobrze, że nowi przyszli, bo chałupa w ruinie, ale mieszkać będą w sieni. Ciekawe – popatrzyłbym jeszcze, ale czas ucieka.
Odwróciłem głowę w prawo. Z trudem, bo sztyngiel mi doskwiera akurat z tej strony. Ooo!!! Konkret i porządek. Wiadomo, jak jest i jak ma być. Wiadomo, co trzeba zrobić i kto to zrobi. Wiadomo, kto wróg, a kto przyjaciel. Powietrze krystaliczne przesycone wonią miłości bliźniego i służby dbające, by obcy, nieprawdziwy bliźni się od tej miłości nie zabliźnił.
Jakoś mi się obraz klaruje, otoczenie oswaja. Niepokoi mnie jednak gorączkowa bieganina całkiem sporej grupki mocno wystraszonych. Pocwałują w lewo, potruchtają w prawo, kupą naprzód w gęstą mgłę i odwrót w nieładzie. Granat w szambie? Pluskwa w zupie? Co ich tak poruszyło?
Na szczęście wszystko otula gęsta przyjazna warstwa biskupiej purpury. W środku Oko. Opoka, skała, beton!
A z tyłu co? Z tyłu to, co ma być. Jakbyś się nie obracał zawsze tam będzie.