Uwaga, lustro! Zamknij oczy
Trafiło mnie. Jakiś drobny ustrój buszuje w moim organizmie. Będąc w większości (liczebnej) chce wprowadzić w nim zmiany, które wcale mi się nie podobają. Przetrwam gadzinę, jak każdą inną. Moje przeciwciała już protestują. Jednak na razie boli ręka od wycierania zakichanej klawiatury, głowa boli sama z siebie, w gardle pinezki, w nosie… Wystarczy! Być może czytasz to w trakcie posiłku. Co gorsza, nic mnie nie bawi, a gdy marność przestaje być śmieszna, staje się straszna. Wielkości jakoś nie widać. Za to skończyło się lato. To może znaczyć, że znów przyjdzie zima. Zimy nie znoszę. Lepienie bałwana mnie nie interesuje. Same się lepią. Przez cały rok. Możesz odnieść wrażenie, że niczego nie lubię. To nie prawda. Lubię pomidorową.
W ogólnej niemocy obejrzałem jakiś film. Był amerykański, czyli podobny do innych amerykańskich. Z narażeniem zdrowia lub życia począłem rozmyślać. Na szczęście to poczęcie nie rodzi jeszcze konsekwencji prawnych. Pomyślałem sobie, że historia, jako nauka o przeszłości, jest zupełnie zbędna. Że niczego nie uczy. Napoleon wybrał się zimą z wizytą do Moskwy. Wiedział, czym to grozi. Hitler też się wybrał. Obie wizyty trzeba uznać za nieudane. Nasi rodzimi fundamentaliści postanowili wykorzystać sprzyjający klimat i dokończyć dzieło budowy polskiej wersji kalifatu. Poszli na wojnę z kobietami. Ich też historia niczego nie nauczyła.
Czytanie informacji w moim stanie nie jest bezpieczne (zresztą w ogóle jest szkodliwe), ale po konsultacji z lekarzem lub farmaceutą zażyłem melisę i zaryzykowałem. Zacząłem od portali, które ze swej natury piszą prawdę i tylko prawdę (która jest tylko jedna – ichniejsza). Melisa na nic. Lektura poraża. Już wcześniej wiedziałem, że uniesiona ręka to nie hailowanie, tylko gość zamawia pięć piw. Teraz wiem też, że nie ma żadnych bojówek. Nikt nikogo nie chce bić, chyba że delikwent prowokuje swoją obecnością. Jakby go tam nie było, to by bęcków nie dostał. Wiem, że te dziwne znaczki na rękawach, to stylizowane gołębie pokoju. Rektor białostockiej uczelni zaproponował zagranicznym studentom pozostanie w akademikach, żeby ich chronić. Przed kim? Przecież manifestacja ONR była taka pokojowa. Nawet sąd stwierdził, że nikt tam nie krzyczał o wieszaniu kogokolwiek. Może chodziło o flagi państwowe? Nic złego się nie dzieje – mówią pracownicy Kaczyńskiego. To tylko lewacka histeria.
Autorzy różnych blogów i komentarzy, obojętnie po której stronie polskiego płota stoją, umieszczają w tekstach ten wiersz:
Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem, nie byłem komunistą.
Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem, nie byłem socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem, nie byłem związkowcem.
Kiedy przyszli po Żydów, milczałem, nie byłem Żydem.
Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto mógłby zaprotestować.
To nie dziwi. Trudno lepiej opisać grzech zaniechania. Autorem wiersza jest Martin Niemöller – niemiecki pastor luterański, teolog i działacz antynazistowski. Napisał go w hitlerowskim obozie w Dachau. Przeciętny gimnazjalista wie, czego ten tekst dotyczy i jakie jest jego przesłanie.
Jednak ks. Paweł Siedlanowski, publikujący na portalu Fronda, nie jest gimnazjalistą, więc bez skrupułów wykorzystuje go jako motto w swoim tekście. Nawołuje do obrony ginącego, zewsząd atakowanego, bezradnego Kościoła katolickiego. Nie zrozumiał wiersza? Zrozumiał. Ale to bez znaczenia. Wystarczy, że czytelnik mu uwierzy.
Bierność jest paskudna. Nie jest nawet tchórzliwa. Jest głupia. Gdy bacik świszcze koło cudzego tyłka, czujesz się bezpiecznie. Gdy zahaczy o Twój, często jest za późno. Ale na razie…
Jeśli biją obcokrajowców, spokojnie napij się piwa. Przecież jesteś Polakiem.
Gdy obrażają homoseksualnych, wyluzuj. Nie jesteś gejem.
Leją kogoś, bo mówi po niemiecku? Zajmij się ogródkiem, nie znasz niemieckiego.
Krzyczą, że spalą Żyda, powieszą komunistę, ogolą lesbijkę, wsadzą do więzienia niedoszłą matkę, lekarza, aptekarza? To nie Twoja sprawa, zajmij się biznesem, kup nowy samochód.
Ale gdy któregoś dnia przyjdą po Ciebie, bo Twoja koszula nie jest wystarczająco brunatna, kręgosłup moralny zbyt giętki i jesteś elementem niepewnym – nie narzekaj i nie oczekuj pomocy.
A przed lustrem zamknij oczy.