Ukryta historia miasta. O Łódzkim Szlaku Kobiet
Nie ma w Polsce drugiego miasta, które byłoby tak „kobiece” jak Łódź. Dane z ostatniego spisu powszechnego mówią o najwyższym w kraju wskaźniku feminizacji – na stu mężczyzn przypada tu aż sto dwadzieścia kobiet. Łódź wiele zawdzięcza kobietom; w dużej mierze to dzięki ich ciężkiej pracy w „lekkim” (pozornie) przemyśle włókienniczym miasto wyrosło i się rozwijało. Nieprzypadkowo to właśnie tutaj zbudowano Pomnik-Szpital Centrum Zdrowia Matki Polki – wyniszczające warunki panujące w fabrykach tekstylnych znajdowały odzwierciedlenie w gorszym niż w innych regionach Polski stanie zdrowia położnic i noworodków.
Jeśli jednak wybierzemy się na spacer po łódzkich ulicach, trudno będzie nam zauważyć tę kobiecą stronę historii miasta. Nie mamy alei Włókniarek, lecz aleję Włókniarzy. Może to drobiazg, ale przecież takie drobiazgi kształtują – nawet bardziej niż podręczniki szkolne – świadomość historyczną młodego pokolenia, które nie pamięta już huku maszyn dobiegającego zza okien fabryk czy strajków oraz marszów głodowych pracownic zakładów włókienniczych. Z ruin Unionteksu przy ul. Kilińskiego zniknął już jedyny widoczny w mieście znak przypominający o roli, jaką w rozwoju Łodzi odegrała praca kobiet, czyli baner z fotografią Jana Pawła II rozmawiającego z włókniarkami podczas wizyty w 1987 roku.
W całym Śródmieściu nie ma ani jednej ulicy, której patronką byłaby kobieta. Ani jedna przecznica ul. Piotrkowskiej nie upamiętnia kobiecej postaci. Kiedyś mieliśmy chociaż ulicę 8 marca, ale została bardzo szybko (jako pierwsza w Łodzi) „zdekomunizowana” i na tablice powrócił przedwojenny patron, czyli biskup Tymieniecki. Czyżby w naszych dziejach nigdy nie było wybitnych kobiet?
Historii łodzianek nie wolno skazywać na zapomnienie – z takiego założenia wyszedł kolektyw „Kobiety znad Łódki”, który ponad rok temu zabrał się do wytyczania na mapie Łódzkiego Szlaku Kobiet. Łódź w powszechnej świadomości nie uchodzi za miasto atrakcyjne dla odwiedzających, a jednak mamy już kilka „oficjalnych” szlaków turystycznych, o których dowiemy się ze strony internetowej prowadzonej przez Urząd Miasta. Jest to m.in. szlak architektury przemysłowej, szlak dziedzictwa filmowego Łodzi, szlak Juliana Tuwima, czy… komisarza Alexa. O kobietach nikt do tej pory nie pomyślał, a przecież jest o kim opowiadać.
Róg ul. Gdańskiej oraz Legionów. To tutaj znajduje się siedziba Muzeum Tradycji Niepodległościowych, które ulokowało się w dawnym więzieniu, wzniesionym jeszcze w czasach zaborów i funkcjonującym do roku 1953. W pewnych okresach było to miejsce odosobnienia dla kobiet, do którego trafiały więźniarki polityczne, m.in. walczące z niemieckim okupantem bądź też ofiary represji stalinowskich. Karę odbywała tu m.in. aresztowana przez gestapo Halina Szwarc (z domu Kłąb), jedna z bohaterek Łódzkiego Szlaku Kobiet. W 1939 roku, po wybuchu wojny, jako szesnastolatka zgłosiła się na ochotnika do pracy w konspiracji. Z polecenia dowództwa podpisała volkslistę, powołując się na niemieckie korzenie babki, i wyjechała w głąb III Rzeszy, aby tam studiować i jednocześnie prowadzić działalność wywiadowczą. To ona ustaliła położenie obiektów wojskowych w porcie w Hamburgu i przekazała informacje aliantom. Zrobiła to podczas wycieczki łódką, na którą zabrał ją pewien Niemiec – udawała, że bardzo chce mieć ładne fotografie, i pozowała na tle strategicznych obiektów.
Inną patriotyczną bohaterką jest Maria Piotrowiczowa, która jako jedna z nielicznych doczekała się w Łodzi upamiętnienia – ma swoją uliczkę na Bałutach. Uczestniczyła w powstaniu styczniowym i zginęła w bitwie pod Dobrą, będąc w bliźniaczej ciąży. Śmierć Marii stała się głośna w całym kraju i tak wstrząsnęła opinią publiczną oraz dowództwem, że wydano zakaz przyjmowania kobiet do służby liniowej. Od tej pory wolno im było pełnić jedynie funkcje pomocnicze przy oddziałach powstańczych. Ale nie powstrzymało to zapału patriotek, które zgłaszały się do walki w męskich przebraniach.
Łódź kojarzona jest z miastem sztuki nowoczesnej, z awangardą. Wiążą się z nią losy wybitnych artystek. Najbardziej znane to Alina Szapocznikow oraz Katarzyna Kobro. Ta pierwsza, rzeźbiarka, pochodziła z Pabianic. W czasie drugiej wojny światowej trafiła do łódzkiego getta, gdzie mieszkała w kamienicy przy ul. Zgierskiej 24, a potem do obozów koncentracyjnych. Udało jej się przetrwać, wyjechać za granicę, skończyć studia i zrobić światową karierę. Jej prace pokazywano w najbardziej prestiżowych galeriach.
Katarzynę Kobro, postać przez lata niedocenianą, można uznać za symbol kobiecego oraz wielokulturowego oblicza Łodzi. Przyjechała do naszego miasta z Rosji jako bardzo młoda dziewczyna zakochana we Władysławie Strzemińskim, mężczyźnie okaleczonym na froncie (stracił rękę, nogę oraz wzrok w jednym oku). Przez lata nie tylko tworzyli rodzinę, ale i pracowali razem, wzajemnie się inspirując. Kobro pozostawała jednak w cieniu, a rozpad ich związku oznaczał dla niej życie w nędzy. Wielki talent artystki dostrzeżono w pełni dopiero po jej śmierci – zrewolucjonizowała myślenie o rzeźbie, odchodząc od pojmowania jej jako bryły. Prace Kobro można oglądać w łódzkim Muzeum Sztuki. Inne związane z nią miejsca na planie miasta to Osiedle im. Józefa „Montwiłła” Mireckiego, gdzie mieszkała wraz z mężem i córką Niką, oraz część prawosławna Cmentarza Doły, gdzie została pochowana.
Bohaterki Łódzkiego Szlaku Kobiet można by wymieniać długo. Czasem ich biografie porywają i niemal proszą się o napisanie na ich podstawie scenariusza filmu sensacyjnego. Często jednak są to historie codziennej, żmudnej pracy. Wśród bohaterek Szlaku znajdziemy kobiety oskarżane o czary i spławiane w okrutny sposób w okolicznych rzekach, żony fabrykantów prowadzące działalność filantropijną, uczone, badaczki, żydowskie poetki, działaczki społeczne, rewolucjonistki, przodowniczki pracy, kobiety odnoszące sukcesy sportowe, świętą oraz kandydatkę na ołtarze.
Dużą sympatią cieszy się Michalina Wisłocka, pionierka polskiej seksuologii, autorka Sztuki kochania – poradnika, który ukazał się w latach 70., rozszedł się w nakładzie siedmiu milionów egzemplarzy i przeorał świadomość społeczną w kwestiach dotyczących ludzkiej seksualności. Wisłocka pochodziła z Łodzi, urodziła się w nieistniejącym już budynku przy ul. Klonowej, a następnie przeprowadziła się na pobliską ul. Wspólną do lokalu służbowego w szkole powszechnej, które przysługiwało jej ojcu-nauczycielowi. Większość życia spędziła w Warszawie, która upamiętniła ją tablicą na kamienicy, gdzie mieszkała. Czas, by i Łódź przypomniała sobie o związanych z nią kobietach.
Kolektyw „Kobiety znad Łódki”, chcąc wydobyć z cienia zapomniane biografie łodzianek, organizuje m.in. otwarte spacery, wystawy, prelekcje oraz spotkania w muzeach. Łódzki Szlak Kobiet nie jest pierwszym ani jedynym tego typu projektem w Polsce. Kraków, Warszawę czy np. Stocznię Gdańską również można zwiedzać śladami „gorszej płci”. „Gorszej”, bo w tradycyjnych narracjach oraz podręcznikach szkolnych skoncentrowanych na opowieściach o kłótniach królów i papieży, bitwach i traktatach często brakuje dla niej miejsca. Czy jednak historia uwzględniająca losy kobiet oraz innych marginalizowanych grup nie jest po prostu ciekawsza?
Prace kolektywu mają charakter otwarty; każdy może do niego dołączyć. Każda opowieść jest interesująca i ważna – zarówno ta dotycząca postaci wybitnych, jak i życia codziennego w naszym mieście. Coś, co dla naszych babek nie jest może godne uwagi – choćby banalne z ich punktu widzenia historie z pracy w zakładach włókienniczych – może okazać się warte utrwalenia, tak aby nie zginęło w mrokach dziejów. Kobieca tożsamość Łodzi zasługuje na pamięć.
Kilka bohaterek Łódzkiego Szlaku Kobiet niewymienionych w tekście:
- Alicja Dorabialska – fizykochemiczka, pierwsza kobieta, która zdobyła w Polsce tytuł profesora (we Lwowie), współtworzyła Politechnikę Łódzką.
- Zofia Hertz – pierwsza w Polsce kobieta, która zdała egzamin na stanowisko notariusza (mimo że stróż nie chciał jej wpuścić do budynku, w którym egzamin się odbywał, ponieważ była kobietą), współzałożycielka Instytutu Literackiego w Paryżu.
- Maria Kaniewska – reżyserka i aktorka, wyreżyserowała m.in. Awanturę o Basię, za którą otrzymała Brązowego Lwa na festiwalu filmowym w Wenecji, związana z Filmówką.
- Stanisława Leszczyńska – położna z Bałut, ukarana wywózką do obozu zagłady za pomoc Żydom w getcie, w Auschwitz odbierała porody.
- Alina Margolis-Edelman – pediatra, działaczka „Lekarzy bez granic”, założycielka Fundacji Dzieci Niczyje, pierwowzór Ali ze słynnego Elementarza Mariana Falskiego.
- Chava Rosenfarb – literatka, tworzyła w jidysz, uważana za najlepszą pisarkę i poetkę piszącą w tym języku po II wojnie światowej.
- Irena Tuwim – siostra Juliana, literatka, przetłumaczyła na język polski m.in. Kubusia Puchatka.
Galeria Ikona zorganizowała dwa lata temu akcję miejską „Aleja Włókniarek”. Jak tłumaczyli artyści, jedna z najruchliwszych ulic w mieście i dodatkowo trasa przelotowa przez Łódź to aleja Włókniarzy. Na każdym skrzyżowaniu kierowcy tysięcy samochodów od lat dowiadują się, że łódzkie włókniarki były mężczyznami. Z okazji ósmego marca podarowaliśmy kobietom odrobinę prawdy. Nazwy na niemal wszystkich tablicach tej długiej arterii udało się zamienić na aleję Włókniarek. Niestety, akcja nie zapoczątkowała szerszej dyskusji wokół nazw ulic czy tożsamości miasta. Skończyło się jedynie na ukaraniu sprawców „aktu wandalizmu”.