To mogło być każde dziecko

pixabaycom.
Dzieciaki choćby posądzane o homoseksualność albo w inny sposób niejednoznaczne w swoich rolach płciowych mają w szkole najtrudniej. Ale nie łudźmy się, że jakiekolwiek dziecko jest chronione. Każdy powód, żeby kogoś wykluczyć, jest „dobry”.
We wrześniu wszyscy rodzice młodych ludzi w odpowiednim wieku wysyłają swoje pociechy do szkoły z nadzieją, że ich dziecko będzie należycie nauczane, wychowywane i przede wszystkim bezpieczne. Przez wiele lat spędzi ono w szkole 1/3 swojego życia, jest to zatem środowisko, które w sposób znaczący wpływa na to, kim jest i jakie jest. Jako rodzice mamy prawo wierzyć, że w szkole nie stanie się naszemu dziecku krzywda, że jeśli popadnie w konflikt, będzie miało problemy, ktoś z kadry pedagogicznej wyciągnie do niego rękę, pomoże w sposób profesjonalny. Jednak praktyka pokazuje, że wielu nauczycieli nie ma bladego pojęcia, jak reagować na akty przemocy słownej, internetowej, dyskryminację czy znęcanie się. Nie wiedzą jak, więc nie reagują albo wręcz nieświadomie wzmacniają sytuacje przemocowe. I podkreślam, nie mam pretensji do nauczycieli, bo ich niewiedza nie wynika z niechęci do nauki. To jest wina systemu, który nie wspiera edukacji antydyskryminacyjnej, nie uczy, czym jest cyberprzemoc, nie szkoli z prostych i skutecznych zasad reagowania na zachowania niepożądane czy niebezpieczne. Ale już do dyrektorów szkół mam żal, bo od ich decyzji zależy, jak zostaną wydane pieniądze przeznaczone na szkolenia podległej im kadry, w ich gestii jest ustalenie zasad panujących w szkole i pilnowanie, żeby te zasady były respektowane. O fizyczne bezpieczeństwo naszych dzieci dba się w szkołach aż do przesady – nie biegaj na przerwie, nie wychodź na boisko, nie opuszczaj terenu szkoły. Nauczyciel sprowadza uczniów do szatni, tylko w toaletach nie ma kamer. Natomiast bezpieczeństwo psychiczne pozostaje poza jakimkolwiek nadzorem.
Dzieci oglądają film Ania z Zielonego Wzgórza. Ania tańczy ze swoją przyjaciółką. Dzieci krzyczą: lesbijki! Polonistka nie reaguje, nie podejmuje tematu. Inny nauczyciel, kiedy dziecko zgłasza mu akt ewidentnego znęcania, bagatelizuje fakt, mówi: nie martw się, oni są tak niegrzeczni, że nie dostaną prezentów od Mikołaja. Pedagog organizuje sąd nad dzieckiem, które dopuściło się brzydkiego zachowania w Internecie, angażując w to całą klasę jako prokuratora, adwokata i sędziego. Na korytarzach w naszych szkołach wyzwiska typu: pedale!, grubasie!, debilu! – są na porządku dziennym. Nikt się nawet nie zająknie, że jest to niedopuszczalne. Te przykłady pokazują, jak długa droga przed naszą szkołą, by stała się ostoją tolerancji, równości i demokracji.
Piszę, sprowokowana tragicznym losem ucznia jednej z podłódzkich szkół. Młody chłopiec odebrał sobie życie. Nie wytrzymał: wyzwisk, popychania, ostracyzmu grupy. Nie zniósł samotności. Nie widział światełka. A to oznacza, że nie znalazł się żaden dorosły, który by stanowczo stanął w jego obronie. Oprócz rodziców nie było w jego życiu nikogo, kto dałby mu nadzieję. Był inny. Dzieciaki choćby posądzane o homoseksualność albo w inny sposób niejednoznaczne w swoich rolach płciowych, mają w szkole najtrudniej. Ale nie łudźmy się, że jakiekolwiek dziecko jest chronione. Każdy powód, żeby kogoś wykluczyć, jest „dobry”. Może nosi okulary, może jest grubsze, może chudsze od średniej, może jest rude albo jest blondynką, albo dobrze się uczy, albo źle się uczy. Może być też tak, że po prostu niczym się nie wyróżnia albo lubi chodzić w ciuchach, które wzbudzą agresję, albo jest nieśmiałe, albo zbyt wygadane. Kochani, każdy powód jest „dobry”. Zrozumcie wreszcie dorośli – to mogło być każde dziecko. Moje i Twoje. I nie dajcie sobie wmówić, że te dzieci prowokują. Nie. Wina za przemoc leży zawsze po stronie sprawcy. Zawsze. To zachowania przemocowe trzeba tępić, a nie wyjątkowość naszych dzieci. One mają prawo się wyróżniać, mają prawo do swojej tożsamości, orientacji seksualnej, koloru włosów, skóry, figury i zainteresowań. Nie mają prawa krzywdzić innych.
Drodzy Rodzice, teraz piłka jest po Waszej stronie boiska. Jeśli nie chcecie, żeby w szkołach Waszych dzieci była przemoc i dyskryminacja, to żądajcie stosownej edukacji – dla nauczycieli, uczniów, a nawet dla Was. Wymagajcie warsztatów związanych z bezpieczeństwem w sieci, równością, spotkań dotyczących seksualności. Nie bójcie się tego. Tylko wiedza i nauka zachowań może wykształcić właściwe postawy u naszych dzieci. A przecież chcemy, żeby były mądre, empatyczne, dobre. Chcemy, żeby nie krzywdziły innych, żeby stawały w obronie słabszych, żeby były dzielne. Polską szkołę można zmienić, na co dowodem są placówki, które dzięki mądrym dyrektorkom czy dyrektorom działają znakomicie. Dzieci są w nich traktowane podmiotowo, budowane są dobre relacje, a wszelkie formy przemocy tłumione w zalążku, konflikty omawia się z pedagogiem, ich rozwiązania są satysfakcjonujące. Naprawdę można. Tylko najpierw trzeba zrobić bardzo, bardzo trudny krok – przyznać, że szkoła, którą zarządzam, jest pełna przemocy. Przyjąć ten fakt jako punkt wyjścia i zacząć wprowadzać zmiany. Potem będzie już tylko lepiej.
****
Tamara Rymska – propagatorka dobrych zmian w szkole. Ukończyła filozofię i etykę. Feministka, wegetarianka, cyklistka.