Szkoła życia IV
Kiedy kilka miesięcy temu rozmawiałam o rewitalizacji z uczniami jednego ze śródmiejskich gimnazjów, usłyszałam, że ich to nie dotyczy. Oni to przecież patologia, która z tych odnawianych miejsc będzie wyprowadzona. Taką mają wiedzę o swoim położeniu młodzi ludzie w wieku 13 – 15 lat. To była jedna z najtrudniejszych lekcji edukacji obywatelskiej w moim życiu.
W związku z trwającą rewitalizacją Miasto wprowadza wielkie zamieszanie w życiu wielu rodzin. Dzieci i młodzież ze Śródmieścia przeprowadza się w inne rejony Łodzi albo na czas remontu kamienic i ulic, albo na stałe. Wszystko zmienia się w ich życiu jedną urzędniczą decyzją. Kiedy kilka miesięcy temu rozmawiałam o rewitalizacji z uczniami jednego ze śródmiejskich gimnazjów, usłyszałam, że ich to nie dotyczy. Oni to przecież patologia, która z tych odnawianych miejsc będzie wyprowadzona. Taką mają wiedzę o swoim położeniu młodzi ludzie w wieku 13 – 15 lat. To była jedna z najtrudniejszych lekcji edukacji obywatelskiej w moim życiu. Bo ja uczyłam się, że nie wolno nikogo traktować z góry, a ci młodzi ludzie są bystrzejsi, mądrzejsi i wrażliwsi niż znaczna część decydentów. Bardzo łatwo i bez znajomości definicji opisali proces gentryfikacji, wykluczenia społecznego, alienacji. To tym smutniejsze, że mówili o sobie – o sobie jako problemie tego miasta. A przecież to młodzież, powinna być jego nadzieją. I jest – mam pewność. Dlatego koniecznie trzeba objąć wsparciem wszystkich młodych ludzi, którzy będą podmiotami procesu łódzkiej rewitalizacji – tych, którzy będą przenoszeni do nowych dzielnic, przez co trafią do nowych szkół, i tych, którzy będą ich w tych szkołach przyjmować. To musi być proces zaplanowany w każdym szczególe. Trzeba pamiętać o stereotypach związanych z niektórymi rejonami miasta, o których się mówi, że mieszka tam tylko patologia, alkoholicy i złodzieje. Dzieci z tych rejonów mogą natrafić w nowych miejscach na przejawy dyskryminacji. Czy przeprowadzone zostały szkolenia dla pedagogów i psychologów szkolnych, by radzili sobie w takich sytuacjach? Czy myślimy o finansowaniu programów antydyskryminacyjnych dla szkół, w których pojawią się takie problemy? Jak przygotowujemy rady pedagogiczne na spotkania z kłopotami? I proszę mi nie mówić, że nauczyciele poradzą sobie, bo nie radzą sobie z mniej skomplikowanymi sytuacjami. Koniecznie potrzebują pomocy. Trzeba też zaangażować pracowników socjalnych, którzy podążą za rodziną, i świetlice środowiskowe, które pomogą młodym ludziom. Potrzebny jest cały aparat wspierający. Prowadząc rewitalizację, Miasto przewraca do góry nogami życie wielu rodzin. Niektórzy poradzą sobie świetnie i dobrze odnajdą się w nowej sytuacji, innym będzie trudno, bo zostaną wyrwani ze środowiska. Dotyczy to szczególnie dzieci – utracą często kontakt z najbliższymi przyjaciółmi, swoją szkołą, swoją Panią, swoim podwórkiem. Musimy rozumieć, jakie trudne może to być dla młodego człowieka. Wydział Edukacji, Kuratorium i Pomoc Społeczna cały czas muszą być w blokach startowych, żeby zdążyły zareagować. Niezbędna jest też dobra i długotrwała współpraca z organizacjami wspierającym dzieci i młodzież, bo one są najbliżej problemów i najszybciej mogą zaalarmować, gdy w jakiejś rodzinie źle się dzieje. Ważnym elementem procesu rewitalizacji jest też przybliżanie jego sensu i zasad uczniom wszystkich łódzkich szkół, ważne jest budzenie tożsamości lokalnej. Takie przesłanie miał pilotażowy program zrealizowany w zeszłym roku. Wypadł znakomicie – nauczyciele przeszli cykl szkoleń dotyczących zarówno rewitalizacji, jak i edukacji regionalnej, powstały świetne scenariusze lekcji o Łodzi, w szkołach stworzono Koła Łódzkich Detektywów, gdzie młodzież poznawała historię miasta. Wszystko wyszło znakomicie, ale ucichło. Pieniądze wydane, szum zrobiony, o kontynuacji nikt nie wspomina. Wielka szkoda. A rewitalizacja trwa, dzieci zmieniają szkoły, nie rozumieją dlaczego, nikt nie ma czasu na zajmowanie się tłumaczeniem. Wiedzą tylko, że gdzieś były już niepotrzebne. To nie budzi w nich poczucia lokalnego patriotyzmu, raczej niechęć. A przecież to znakomity moment, by pokazać, że od przedszkolaka do prezydenta – razem zmieniamy miasto. I pozwolić dzieciakom poczuć się jego częścią. To jest świetna okazja do budowania tożsamości młodego łodzianina i łodzianki. I tak tu marudzę z nadzieją, że jednak wspólnymi siłami właśnie tak wykorzystamy proces rewitalizacji. Że młodzież, która będzie w nim uczestniczyć, poczuje się ważną częścią tego miasta, a nie jego balastem.