Szkoła Życia
Dlatego chcę dzisiaj dla odmiany napisać ciut o nauczycielach. I nie tak jak większość krytyków współczesnej szkoły – że to oni są wszystkiemu winni, bo nie chcą i nie umieją. Chociaż to, że nie umieją jest bardzo często prawdą. Trzeba jednak zadać pytanie: a skąd mają umieć?
Z wielką przyjemnością gościłam ostatnio w jednej z łódzkich rozgłośni radiowych. Rozmawialiśmy o edukacji. Temat wzbudził wśród słuchaczy ogromne emocje, rozdzwoniły się telefony. Rodzice byli zaniepokojeni, a nauczyciele rozżaleni. Ze wszystkich wypowiedzi płynęła frustracja. Świat się bowiem zmienił, najnowsze odkrycia naukowe mówią nam tyle o mózgu, emocjach, technikach uczenia, że właściwie wszystko powinno być jasne. Wiemy już doskonale, w jakich warunkach każdy człowiek (o ile nie ma jakiś szczególnych zaburzeń związanych z chorobą) chętnie i szybko nabywa wiedzę. Wiemy, co mózg zapamiętuje, a co odrzuca, w jakiej porze dnia najwydajniej pracuje. Wiemy, jak się relaksować, jak stawiać wymagania, aby wszyscy uczniowie odnosili sukcesy. Tymczasem szkoła wygląda tak, jakbyśmy tego nie wiedzieli. Jakbyśmy nie słyszeli o motywowaniu pracowników, o wspieraniu osób pracujących na co dzień z ludźmi. Trzeba z żalem powiedzieć, że to dotyczy również nauczycieli. Rady pedagogiczne powinny być grupą wsparcia, dyrektor czy dyrektorka tą osobą, do której idę, kiedy mam problem i nie wiem, jak sobie z nim poradzić, jak pracować z danym uczniem czy uczennicą, jak go zachęcić, jak do niego dotrzeć. Współczesna szkoła jest jakimś pomnikiem XIX-wiecznej edukacji. Dlatego chcę dzisiaj dla odmiany napisać ciut o nauczycielach. I nie tak jak większość krytyków współczesnej szkoły – że to oni są wszystkiemu winni, bo nie chcą i nie umieją. Chociaż to, że nie umieją jest bardzo często prawdą. Trzeba jednak zadać pytanie: a skąd mają umieć? Studia pedagogiczne kończy tylko niewielka grupa nauczycieli ucząca w klasach 1-3 szkoły podstawowej (a przecież one też nie spełniają kryteriów edukacji XXI wieku). Pozostali to nauczyciele przedmiotowi po kursie pedagogicznym, którego materiał jest archaiczny i nieprzystający do potrzeb edukacyjnych i wychowawczych uczniów. Zatem, gdy młody człowiek wkracza w swoje życie zawodowe, niewiele wie o psychologii dziecka, psychologii społecznej, problemach rozwojowych, niedostosowaniu szkolnym, dyskryminacji czy wykluczeniu. I jeśli nie jest pasjonatem lub wyjątkowo uzdolnionym „samorodkiem”, to prawdopodobnie nigdy się nie dowie. Będzie bezradny wobec swoich uczniów i będzie przenosił na nich swoją frustrację.
Rozmawiałam kiedyś z Finką, dyrektorką dużej podstawowej szkoły. Zapytałam, jak sobie radzi fiński system edukacji z wypaleniem zawodowym nauczycieli. Otworzyła szeroko oczy i powiedziała: – Nie mamy takiego problemu. Teraz ja okazałam zdziwienie, a ona zaczęła opowiadać:
– Kiedy nauczyciel rozpoczyna pracę, dostaje swojego mentora, który pomaga mu na co dzień, podpowiada, wspiera, zachęca do podejmowania wyzwań. Jeśli ma problem, nad jego rozwiązaniem pracuje cała rada pedagogiczna. Dyrektor jest osobą, która również pełni rolę mentora i szuka rozwiązań. Jeśli problem nas przerasta, szukamy fachowców poza szkołą. Szkolimy się cały czas. Są osoby, które wspierają nas w tworzeniu dokumentów (bo nauczyciel nie jest od tego). Możemy w razie potrzeby uzyskać pomoc superwizora (to specjalista/specjalistka w danej dziedzinie, osoba, której praktyka, wiedza i duże doświadczenie pozwalają kształcić innych i sprawować nadzór merytoryczny nad ich pracą). Działamy zanim pojawi się wypalenie zawodowe, bo nauczyciel musi mieć pasję. Tylko wtedy może zarażać entuzjazmem swoich uczniów.
Prawdę powiedziawszy, po tej rozmowie zachciało mi się płakać. Bo mam przekonanie, że nie zrobimy lepszej szkoły bez entuzjastycznych, kochających swój przedmiot i swoich uczniów nauczycieli. Takich, którzy wiedzą, że to od nich zależy, czy ich uczniowie będą pewni siebie, twórczy, gotowi do podejmowania wyzwań, czy odkryją swoje talenty i poznają własne mocne strony. Szkoła powinna dawać uczniom siłę, bo wiedza, edukacja, to jest moc. Nie tylko tym najlepszym, którzy radzą sobie dobrze w warunkach szkolnych, w grupie rówieśniczej, ale przede wszystkim tym wrażliwym, czasem nieśmiałym, czasem nadmiernie rozwrzeszczanym, biegającym, sprawiającym kłopoty. Ich wszystkich powinna wzmacniać i pokazywać, że to, jacy są, jest ich atutem. Trzeba promować różnorodność, bo w społeczeństwie potrzeba nam nie tylko poukładanych księgowych, ale również artystów, naukowców zakochanych tylko w jednej dziedzinie, rewolucjonistów, wywrotowców. Nauczyciel, który dużo wymaga i chwali za postępy, osiąga sukces. Znałam takiego, który swoim uczniom stawiał tylko piątki. Kiedy przynosili pracę, którą musiałby ocenić niżej, mówił:
– Tę czwórkę biorę w kółko. Bo to, co zrobiłeś, jest bardzo dobre, miałeś świetny pomysł, ale nie zwróciłeś uwagi na jeszcze jeden aspekt. Gdybyś to zrobił, byłoby celująco. Myślisz, że mógłbyś spróbować napisać jeszcze akapit czy dwa na ten temat? Zależy mi na tym, żebyś pokazał, jaki jesteś mądry.
Każdy z jego uczniów poprawiał pracę. Każdy ostatecznie wykonywał ją bardzo dobrze, każdy chciał się rozwijać. Żaden nigdy nie usłyszał, że nie potrafi. Wszyscy w klasie wiedzieli, że mają tylko mądrych i interesujących kolegów. Chociaż różniło ich wiele, rozumieli, że każda osoba jest w tej grupie potrzebna, bo jej umiejętności i talenty można wykorzystać. To nie jest trudne – wystarczy zrozumieć, że współczesny nauczyciel to nie jest osoba, która tylko przekazuje wiedzę. Dzisiaj jest głównie przewodnikiem wskazującym, jak tę wiedzę zdobywać. Kimś, kto nawiguje, budzi zainteresowanie, zachęca do poznawania. Do tego potrzebny entuzjazm i siła, które polski nauczyciel traci na sprawozdawczość, testy, wypełnianie tabelek. Zachęcam do buntu nauczycielki i nauczycieli, rodziców, dyrektorów i dyrektorki oraz dzieci. Wszystkim nam należy się dobra szkoła, w której będziemy partnerami. Dla dobra nas wszystkich, bo to nasze dzieci będą za chwilę decydować, jaka będzie Polska.
You must be logged in to post a comment.