Stało się najgorzej jak mogło

Expo Łódź. Rys. Nils Madej, 14 lat.
Niestety, po raz kolejny przegraliśmy z honorem i po raz kolejny Łódź straciła szansę na napisanie nowego rozdziału w swojej pełnej wzlotów i upadków historii. Osobiście miałem nadzieję, że zorganizowanie tak zwanego małego Expo poświęconego rewitalizacji w końcu zmobilizuje władze miasta do realnego działania, pobudzi lokalną przedsiębiorczość oraz da szansę na spektakularną promocję Łodzi.
Źle się stało, że nie wygraliśmy. Nie dlatego, że żadna z moich płonnych nadziei pewnie nigdy się już nie spełni. Źle się stało, bo po raz kolejny mieszkańcy Łodzi mogą czuć się zawiedzeni. Po raz pierwszy to parszywe uczucie pojawiło się w roku 2010, kiedy nie udało się nam zdobyć tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Nim to się stało, widziałem pozytywny ferment wśród społeczników, organizacji pozarządowych, samorządowców i dziennikarzy. Najważniejsze było nastawienie samych mieszkańców, którzy chętnie brali udział w osiedlowych piknikach, przyklejali na samochody okolicznościowe magnesy i z dumą nosili charakterystyczne koszulki. Ponieśliśmy porażkę, ale poczuliśmy, że mieszkamy w fajnym mieście. To był doskonały przykład „marketingu wewnętrznego” zakładającego, że każdy z nas jest skłonny „zainwestować” jakąś cząstkę czasu wolnego, o ile w zamian otrzyma nagrodę i satysfakcję. Bez takich działań nie można mówić o budowaniu wspólnoty, promocji miasta i jego rozwoju.
Po latach przyszedł czas na starania o małą wystawę Expo 2022 i marketing zewnętrzny. Przez ostatnie lata budżet państwa finansował zabiegi promocyjne na całym świecie. Ciężko pracowali polscy dyplomaci i samorządowcy. Widziałem to na własne oczy, kiedy brałem udział w międzynarodowych targach w Sztokholmie, Londynie, Paryżu, Eindhoven czy też w Światowej Wystawie Expo 2015 w Mediolanie. Wszędzie tam słowa „Expo 2022 w Łodzi” budziły ogromne zainteresowanie i otwierały zazwyczaj zamknięte drzwi. To było zaskakujące, bo przecież ta spektakularna promocja miasta miała się dopiero zacząć po wygranym głosowaniu w Biurze Wystaw Światowych.
Dwie porażki w trakcie dekady to dużo, nie tylko z „marketingowego” punktu widzenia. Obawiam się, że przez długie lata nikt już po raz trzeci nie będzie chciał uwierzyć w Łódź. Nie da miastu kolejnej szansy na spektakularny projekt. Jeśli nawet się mylę, to trudno będzie wzbudzić w łodzianach entuzjazm, bo: pewnie się nie uda; ale po co; bez sensu; znów chcą nas nabrać. Warto także pamiętać, że starania o Expo w Łodzi popierało 91 procent mieszkańców miasta i regionu.
Bez dwóch zdań proces rewitalizacji w Łodzi jest realizowany źle. Jedynym konkretnym działaniem są remonty budynków i to głównie tych, które mogą w przyszłości mieć większą wartość bez lokatorów. Brakuje działań społecznych, nie wprowadza się rozwiązań systemowych. Są za to ambitne plany, które mogły być zrealizowane tylko dzięki finansowaniu z budżetu państwa i środkom unijnym. Trudno uwierzyć, że po przegranej w rywalizacji o Expo 2022 znajdą się tak duże, jak wcześniej zapowiadano, pieniądze na społeczną odnowę Łodzi. Po prostu, kiedy nie widać mety, morale spada. Tą metą dla polityków i samorządowców była „tematyczna wystawa Expo”. Dla mieszkańców z enklaw biedy mogła być nadzieją na zmianę, a dla dziennikarzy ważnym tematem oraz pretekstem do przypilnowania i rozliczenia władzy.
W grudniowym numerze Miasta Ł w felietonie Hanny Gil-Piątek przeczytałem: Dobrze się stało [że przegraliśmy – red.], bo pożytek z Expo dla lokalnej gospodarki byłby bardzo wątpliwy, a miejsca pracy raczej takie, których byśmy tu sobie nie życzyli. Nie wiem, czy autorka stała kiedyś w kolejce do pośredniaka i orientuje się, jakich miejsc pracy życzą sobie bezrobotni mieszkańcy Łodzi. Ten aspekt może jednak warto zostawić naukowcom i dziennikarzom. Oni raczej bez publicystycznych uproszczeń badają zagadnienia bezrobocia strukturalnego oraz opisują ludzkie tragedie z tym związane.
Jako przedsiębiorca twierdzę, że każde miejsce pracy jest na wagę złota. Tego złota przy okazji Expo 2022 mogło się pojawić sporo. Szacowano, że podczas wystawy Łódź mogło odwiedzić nawet 8 milinów gości (w tym milion z zagranicy). Nawet jeśli przyjmiemy, że byłoby ich o połowę mniej, to i tak napływ pieniędzy do lokalnej gospodarki byłby ogromny. Większość z nich turyści zostawiliby w sklepach, gastronomi, hotelach oraz w kieszeniach zaradnych ludzi, którzy mieliby pomysł, jak przy tej okazji zarobić. Pieniądze te wsparłyby głównie sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Tych, na których opiera się polska i lokalna gospodarka. Według licznych zapowiedzi rządowe wydatki na infrastrukturę w Łodzi miały pochłonąć 5 miliardów złotych, czyli kwotę znacznie przekraczającą roczny budżet miasta. Nie słyszałem jeszcze, żeby wpompowanie tak dużych pieniędzy przyniosło złe efekty dla gospodarki. Nie obawiałbym się także powtórki z wystawy światowej w Sevilli z roku 1992, kiedy przez lata nie umiano wykorzystać wzniesionych specjalnie na to wydarzenie obiektów. Warto pamiętać, że tam odbyło się światowe Expo. U nas miała to być mała, tematyczna wystawa. W Łodzi brakuje powierzchni prezentacyjnych dla dużych i mniejszych wydarzeń targowych i kongresów. Na tym rynku w 2015 roku odnalazły się Katowice. Tamtejszy samorząd zainwestował w Centrum Kongresowe i odniósł sukces – do 2020 roku praktycznie nie ma tam już wolnych terminów. Polska branża MICE (z ang. Meetings, Incentives, Conferences and Exhibitions Industry) rozwija się w niezwykłym tempie. Expo w Łodzi byłoby szansą dla miasta na doskonałe wpisanie się w przemysł spotkań biznesowych i kontynuowanie działalności po zakończeniu wydarzenia.
Oprócz aspektu marketingowego i gospodarczego sprawa ma także wydźwięk polityczny. Starania Łodzi o EXPO 2022 pokazały, że w naszym kraju możliwa jest zgoda i współpraca ponad podziałami. To zaskakujące, ale prawdziwe. Obyło się bez złośliwości i szarpaniny. Wicepremier Piotr Gliński z PiS występował na konferencjach prasowych wspólnie z prezydent Hanną Zdanowską z PO. Na pewno w zaciszach gabinetów uśmiechali się rzadziej niż przed kamerami, ale odnosiłem wrażenie, że nareszcie wspólnie działają dla dobra Łodzi. To też przegraliśmy.
****
Krzysztof Babij – zakochany w Łodzi wieloletni dziennikarz radiowy, był m.in. związany z Radiem Łódź, Polskim Radiem grupą Eurozet, wykładał na kierunkach dziennikarskich i filologicznych. Autor szkoleń poświęconych nowym mediom i public relations.
Podoba Ci się ten artykuł? Tutaj możesz wesprzeć kolejny: https://zrzutka.pl/4n584m
Łódzka Gazeta Społeczna „Miasto Ł” jest gazetą bezpłatną, opartą na obywatelskim zaangażowaniu. Pomóż nam zebrać środki na dalsze działanie.
Jeżeli chcesz nas wspierać regularnie, zleć w swoim banku przelew stały:
Fundacja Spunk
Nr konta: 83 1750 0012 0000 0000 3823 8337 Raiffeisen Polbank
W tytule: „Darowizna na Miasto Ł”.