Skąd wziąć garniec złota?
Tomasz Trela jako pierwszy ogłosił, że będzie startować na urząd Prezydenta Łodzi. Jak widzi problemy miasta i jego mieszkańców? Jak proponuje je rozwiązać? Jakie będzie miał priorytety jeśli obejmie urząd?
Miasto Ł: Panie przewodniczący! Nie jest to trochę falstart? Jest Pan pierwszą osobą, która zdecydowała się ujawnić, że będzie kandydowała na prezydenta Łodzi. Nie zaszkodzi to panu?
Tomasz Trela: Mówiliśmy już w zeszłym roku, że najpierw przedstawimy założenia do programu, potem wskażemy kandydata na prezydenta, a później kandydatów do Rady Miejskiej. I to wszystko jest realizowane. Program jest, kandydat na prezydenta jest, do końca czerwca łodzianie poznają kandydatów do Rady Miejskiej. A tak naprawdę kampanię wyborczą zaczynamy już 1 czerwca, tuż po eurowyborach.
MŁ: A to, co teraz się dzieje w mieście, to znaczy spory polityczne, przepychanki z władzami miasta, to nie jest już kampania? Nie boi się Pan oskarżeń, że działalność w Radzie Miejskiej to element promocji SLD i Pana?
TT: Zawsze, jako klub radnych SLD staraliśmy się zachować równowagę. Nieraz popieraliśmy dobre projekty przedstawiane przez Platformę, przez Prawo i Sprawiedliwość czy przez nowy klub radnych – Łódź 2020. Ale ze smutkiem stwierdzam, że to, co wyprawia Pani Prezydent Zdanowska w ostatnim czasie, to to jest właśnie spektakl polityczny. Dzisiaj łodzianie oczekują od radnych, od prezydenta rozwiązywania realnych problemów, bo my z tymi problemami stykamy się każdego dnia. Tu chodzi o chodniki, tu chodzi o ulice, o place zabaw, placówki służby zdrowia, placówki edukacyjne. I to trzeba w pierwszej kolejności rozwiązywać.
MŁ: No dobrze. No to skoro mowa o problemach Łodzi, to jak Pan je diagnozuje jako potencjalny, przyszły prezydent?
TT: Najważniejsza rzecz to zbudować Łódź, która będzie służyć mieszkańcom i będzie dla mieszkańców. Jednym słowem miasto przyjazne. Bardzo wyraźnie mówimy. To po pierwsze, małe inwestycje, takie jak infrastruktura drogowa. Dlatego już wcześniej zapowiadałem, że przez 4 lata co najmniej 100 milionów złotych powinno być wydane na modernizację i remont dróg gruntowych. Ale chodzi również o kompleksowe remonty chodników, kompleksowe remonty placów zabaw, placówek oświatowych. My w pierwszej kolejności chcemy podejść do tego w taki sposób, żeby mieszkańcy zaczęli utożsamiać się z Łodzią, żeby łodzianin wypowiadał się pozytywnie o swoim mieście. Niestety, przez te ostatnie trzy lata, każdego roku, jak są robione badania, mieszkańcy Łodzi coraz mniej identyfikują się ze swoim miastem. I ta gigantomania, która towarzyszy dzisiaj Platformie Obywatelskiej – budowa dworca, budowa trasy WZ, budowa kilku stadionów – wcale nie wpływa lepiej na życie łodzian. I to trzeba w pierwszej kolejności odwrócić.
MŁ: Czyli, rezygnujemy z dużych inwestycji?
TT: Dla mnie priorytetem w zakresie dużych inwestycji będzie przede wszystkim skomunikowanie miasta z węzłami autostradowymi i z drogami ekspresowymi, bo to jest przyszłość Łodzi.
MŁ: I Pan myśli, że przez małe inwestycje, przez remonty chodników łodzianie zmienią zdanie o swoim mieście? Będzie im się tu lepiej żyło?
TT: Myślę, że gdyby wyjść dzisiaj na ulice i zapytać mieszkańców, na przykład Teofilowa, jaki oni mają dzisiaj największy problem, to proszę mi wierzyć – ich największym problemem nie jest to, czy będzie trasa WZ, czy będzie stadion, czy nie będzie stadionu. Oni mówią właśnie o tych chodnikach, o tych drogach, mówią o bezpieczeństwie na osiedlach. A dzisiaj, kiedy wychodzimy na osiedla, to tam patroli policji i straży miejskiej jest jak na lekarstwo.
MŁ: A to czasem nie jest tak, że problemy łodzian to przede wszystkim brak pracy, duże enklawy biedy, w których właśnie jest niebezpiecznie? To nie jest prawdziwa przyczyna tego wszystkiego, o czym Pan mówi? Właśnie bezrobocie i bieda?
TT: Tutaj mamy bardzo konkretną propozycję dla przedsiębiorców. Po pierwsze, przez 4 lata nie podniesiemy ani o złotówkę podatku od nieruchomości. Po drugie, zaczniemy bardzo zdecydowanie przygotowywać miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, tak aby właśnie tworzyć miejsca pracy. Dzisiaj mamy taką sytuację, że inwestor, który chce przyjechać do Łodzi i osadzić tutaj swoją inwestycję, nie wie, czy za rok, za dwa będzie tu wybudowana droga, czy blok. W takim wypadku on tej inwestycji nie zrealizuje. My mamy dzisiaj pokrycie miasta w planach zagospodarowania przestrzennego na poziomie 6%. Wyraźnie odstajemy na tle innych dużych miast i wygląda na to, że jesteśmy najgorsi. W tym zakresie do tej pory nic się nie działo. Mamy również konkretny program, co zrobić, żeby zatrzymać młodych ludzi w mieście. Mówimy, że Łódź jest miastem akademickim, a nic w tym zakresie nie robimy. Dlatego chcemy budować mieszkania komunalne w trybie partnerstwa publiczno-prywatnego, tak jak się to buduje w innych, dużych miastach w Unii Europejskiej. Miasto, czyli samorząd, daje grunt, deweloper na tym gruncie buduje mieszkania i później ekwiwalent tego gruntu jest przekazywany miastu w postaci mieszkań, które można wynająć właśnie młodym ludziom, a docelowo sprzedać. To są sposoby na realne rozwiązywanie problemów mieszkańców Łodzi.
MŁ: Czy rzeczywiście nie widzi Pan nic dobrego w prezydenturze Hanny Zdanowskiej? Mówię tutaj o projektach, które wydają się być ważne z punktu widzenia miasta.
TT: Byłbym nieuczciwy, gdybym powiedział, że prezydentura Hanny Zdanowskiej to tylko porażki. Niewątpliwie „Mia100 Kamienic”, które nas przygotowuje do procesu rewitalizacji, jest jak najbardziej słusznym kierunkiem i uważam, że niezależnie od tego, kto będzie prezydentem, powinien to kontynuować. Tak samo, jak budżet obywatelski. Tyle, że ja stoję na stanowisku, że budżet obywatelski, który ma wynieść w przyszłym roku 40 milionów złotych, powinien docelowo, rokrocznie być zwiększany, tak żeby ostatecznie wynosił 80 milionów. Partycypacja społeczna mieszkańców jest wskazana i w tym się z panią Hanną Zdanowską zgadzam. Ale różnimy się fundamentalnie, jeśli chodzi o wizję inwestycji. Mówiłem o trzech inwestycjach: o remoncie Piotrkowskiej, modernizacji trasy WZ i budowie boiska z jedną trybuną. To jest przecież wkład własny miasta na poziomie 600 milionów złotych. Ile można byłoby zrobić w Łodzi za 600 milionów, przeznaczając te pieniądze i na małe inwestycje, i na tworzenie miejsc pracy, i na budownictwo mieszkaniowe, korzystając również ze środków Unii Europejskiej? To jest po prostu inna filozofia i dwie różne koncepcje Łodzi.
MŁ: No, ale ciężko sobie wyobrazić, że Pan nagle zrezygnuje z tych dużych inwestycji.
TT: Trzeba być nieodpowiedzialnym, żeby teraz zakopywać to, co jest rozkopane. Ale nie powinniśmy dopuścić, żeby kolejne takie inwestycje pojawiały się w naszym mieście. Przecież nie jest tajemnicą, że pani prezydent bardzo usilnie i bardzo zdecydowanie dąży do tego, żeby budować chociażby nikomu niepotrzebną trasę Nowokonstytucyjną, która ma pochłonąć ponad miliard złotych!
MŁ: Chyba i tak nie będzie miał Pan możliwości realizowania takich inwestycji, bo jak Pan sam wspomniał z budżetem miasta nie jest najlepiej. SLD wielokrotnie, w trakcie tej kadencji podkreślał, że finanse miasta są w rozsypce. A trzeba dokończyć duże inwestycje, zapowiada Pan szereg małych, 80 milionów na budżet obywatelski… Skąd na to wziąć pieniądze?
TT: Przede wszystkim trzeba zrewidować mienie komunalne. Bardzo zdecydowanie to podkreślam. Miejskie spółki, których jest ponad 20. Nie wszystkie powinny być miejskie. Jestem zdania, że spółki, które wykonują zadania własne miasta, takie jak ZWiK, GOŚ, ŁSI, MPO, MPK powinny być miejskie. Ale wszystkie komercyjne przedsięwzięcia powinny być sprywatyzowane. I to jest w moim przekonaniu dość duża ilość pieniędzy, która jest w stanie pokryć część inwestycji. Nie możemy też zapominać, że każde środki, które mamy w mieście powinny na siebie pracować. W oparciu o środki zewnętrzne z Unii Europejskiej, ale również w oparciu o środki zewnętrzne, krajowe. Proszę mi powiedzieć, dlaczego my dzisiaj, jako miasto (jesteśmy chyba ewenementem w skali kraju) nie dostajemy żadnego dofinansowania na budowę stadionu miejskiego? Każde inne miasto dostało. Jak nie z Unii, to od ministra sportu. Mamy przecież teraz ministra sportu, który jest związany z Łodzią. On jest związany z panią prezydent politycznie i nie dostajemy ani złotówki. O te środki trzeba się starać. Są gigantyczne sumy z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska czy z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, o które można zabiegać. Niestety pani prezydent Hanna Zdanowska uważa, że lepiej jest 60 milionów złotych wydać na ulicę Piotrkowską, nie pozyskując ani jednej złotówki zewnętrznie. To jest zupełnie inne myślenie i inna filozofia.
MŁ: Wróćmy jednak do tego dobrego samopoczucia łodzian, o którym Pan tyle mówił. Ważnym jego elementem jest komunikacja miejska i MPK – moloch, który kosztuje miasto coraz więcej, a tymczasem tramwaje jeżdżą coraz rzadziej, tabor się starzeje. Co z tym zrobić? Czy Pan podpisałby się na przykład pod obywatelskim projektem uchwały, pod którym są zbierane teraz podpisy, a który mówi o przywróceniu rozkładów z 2001 roku?
TT: Jestem zdecydowanym zwolennikiem priorytetu komunikacji miejskiej i uważam, że powinna być zdecydowanie tańsza i stać się alternatywą dla każdego innego pojazdu w mieście.
MŁ: Czyli, na pewno nie podwyżki?
TT: Na pewno nie! Powiem więcej! Cena biletu powinna być sukcesywnie obniżana. Komunikacja miejska ma być punktualna, czysta, częściej kursująca i tania. I proszę mi wierzyć, gdybyśmy sięgnęli do badań i sprawdzili, jak to rozwiązywały inne samorządy, ale nie w Polsce, tylko w Unii Europejskiej, to to jest tak zwany efekt skali. W świadomości mieszkańców funkcjonuje taki schemat: płacę mniej, to jednak się przesiądę do tramwaju. Wtedy jest zdecydowanie większa liczba osób, która chce korzystać z komunikacji zbiorowej. I mimo tego, że cena jest niższa, to wpływy docelowo do budżetu są wyższe. My to pokazaliśmy podczas naszej akcji „Bez podwyżek”. Teraz udowodnimy, że mimo iż nie ma drastycznych wzrostów opłat, które proponowała pani prezydent Hanna Zdanowska, to wpływy do budżetu nie będą niższe. Tak to po prostu funkcjonuje. Musimy zmienić podejście i filozofię funkcjonowania w mieście.
MŁ: No i jeszcze znaleźć jakiś garnek złota, żeby to wszystko sfinansować.
TT: Trzeba szukać pieniędzy i to niewątpliwie jest najtrudniejsze. Ale gdy skończymy z gigantomanią, to wierzę
w to, że środki na te podstawowe, najbardziej potrzebne dla mieszkańców inwestycje znajdziemy.