Senior na wakacjach
– Mamo, odbierzesz Antka ze szkoły?
– Nie mogę córciu, wyjeżdżam na wakacje.
– Na wakacje? Przecież ty jesteś na emeryturze. Masz wakacje cały rok!
Chyba wszyscy byliśmy kiedyś świadkami lub uczestnikami takiej rozmowy. Dlaczego ludziom wydaje się, że jak ktoś nie chodzi do pracy codziennie, nie ma etatu, to zawsze ma wolny czas? Otóż, nie ma. I trzeba jasno powiedzieć: Senior to dziś gatunek zawłaszczony. Przez dzieci, wnuki, zobowiązania osobiste… To, jak to jest z tymi wakacjami?
Wpisujemy w wyszukiwarkę niewinnie brzmiącą frazę „senior na wakacjach”. I nagle otwiera nam się przed oczami kolorowy świat folderów i biur podróży mamiących przeciętnego staruszka swoją ofertą. Można by pomyśleć, parafrazując tekst piosenki Andrzeja Waligórskiego, że „senior to ma klawe życie”. Ale nie ma – i to z różnych powodów. Ale po kolei. Najpierw wczytujemy się w taką ofertę, a tam grzmiące hasło: „Travel Senior, czyli wypoczynek 50+”. Tylko gdzie w naszym kochanym kraju 50+ to senior? Toż to człowiek pracujący, człowiek czynu, człowiek – można by rzec – w kwiecie wieku. Może dlatego oferty te pełne są aktywności raczej niewpisujących się w powszechny wizerunek seniora: piesze wycieczki (mnóstwo), nordic walking (często), wspinaczki (dla odważnych czy zdeterminowanych?). Senior stereotypowy, czyli taki 60+, ze zdrowiem adekwatnym do własnego wieku i przepracowanych lat, może mieć trudności za nadążeniem. No ale to tylko propozycje. Przejdźmy do następnego punktu, a mianowicie czasu.
Pomyślmy zatem, wysilając nasze szare komórki, dokąd i kiedy mógłby jechać na wakacje senior z krwi i kości, czyli krótko mówiąc – emeryt? Odpowiedź niełatwa, bowiem okazuje się, że nawet jeśli jakimś cudem, nasz podróżnik wyciągnie ze skarpety oszczędności i zdecyduje się przeznaczyć je na wyjazd, to najzwyczajniej nie ma kiedy jechać. Banalne? Otóż od września do końca czerwca nasz bohater (czy też bohaterka) pilnuje wnucząt. Na ogół posiada własne, a jeśli nie, to zapewne jakieś przysposobione (dzieci sąsiadów czy też wnuki koleżanki). Obowiązek więc prawie całoroczny: zaprowadzić lub odebrać, nakarmić, pomóc w lekcjach, no i czasem porozpieszczać (w końcu to nasze wnuki). Ferie świąteczne lub zimowe? No cóż, rodzice pociech w pracy, więc senior znów na służbie. A wakacje? W wakacje to rodzice z dziećmi jadą na zasłużone wakacje i ktoś musi kwiatki podlać, psa czy kota nakarmić, pocztę odebrać. No i tak biedny senior przehulał kolejny rok życia. I to jak hucznie! Aż mu zabrakło czasu na wakacje.
Znalazł więc sprytny senior lukę w systemie zarządzania czasem światowym i powiedział dzieciom magiczne słowo: sanatorium. Tu już nie ma praw nadrzędnych – jeśli doczekałeś swojej kolejki z NFZ-tu, to zrobisz wszystko, żeby pojechać. Bo i zdrowie podreperujesz i od domu odpoczniesz, a nie ukrywajmy – dom od ciebie też. Z tym magicznym hasłem nie dyskutują ani dzieci, którym pomagasz, ani wnuki, których pilnujesz, ani nawet sąsiadka, z którą plotkujesz w kolejce po zakupy. Sanatorium… to prawie jak: Sezamie, otwórz się. No i w sumie dobrze – każdemu czasem należą się wakacje. A co senior robi w sanatorium? O tym może następnym razem.
—–
Spotkania z grupą seniorów prowadzi i koordynuje Ida Mickiewicz-Florczak