Reprezentuję partię Łódź
W stanie wojennym dostałam pierwszą lekcję polityczną – nie chciałam iść do przedszkola i narysowałam kartkę z napisem „strajkujemy”. Wtedy babcia wytłumaczyła mi, że nie można tego robić, że jest stan wojenny – mówi Hanna Gill-Piątek z Partii Zielonych startująca z 2. miejsca na liście Zjednoczonej Lewicy.
Miasto Ł: Jesteś postkomunistką?
Hanna Gill-Piątek: To jest bardzo dobre pytanie. Mam 41 lat, czyli stan wojenny to było moje dzieciństwo. Mój dom był bardzo ciekawy – połowa mojej rodziny była z awansu społecznego PRL-owskiego, ze wsi, a druga była taką inteligencją, która się tułała po Europie przez ostatnie kilka wieków. I jakoś się tak składało, że zawsze byli niepokorni wobec systemu.
Bardziej pytam o to, czy czujesz sentyment do poprzedniego systemu?
HGP: Poprzedniego, czyli którego?
Do Polski Ludowej.
HGP: Każdy jest gdzieś osadzony w dzieciństwie. To jest taki romantyzm osiedli z lat 70- tych. Ja się wychowałem w dziwnym domu, bo moja babka była przedwojenną komunistką, a matka przewodniczącą komisji zakładowej Solidarności w Łodzi. Ojciec chodził na zebrania KOR-u w Łodzi. W stanie wojennym dostałam pierwszą lekcja polityczną – nie chciałam iść do przedszkola i narysowałam kartkę z napisem „strajkujemy”. Wtedy babcia wytłumaczyła mi, że nie można tego robić, że jest stan wojenny. Ale moje podejście do PRL jest raczej sentymentalne.
Dlaczego pytam? Bo jesteś ze środowiska Krytyki Politycznej, a do wyborów idziesz razem z Leszkiem Millerem…
HGP: Między innymi. Różni są ludzie na tych listach. Ja się nie zapisuję do SLD. Jestem z Zielonych. Na szczęście, na liście łódzkiej jest z kogo wybierać. Oczywiście, jest również na Pomorzu Leszek Miller. Ale to jest bardziej problem SLD.
A nie jest to chwytanie się brzytwy? Nie jesteśmy w stanie zebrać podpisów to niech będzie i Leszek Miller.
HGP: Zieloni istnieją od 10 lat i wykazywali się nie raz takim heroizmem, że szli do wyborów sami.
Ale bez większych sukcesów politycznych.
HGP: Samodzielny start jest bardzo honorowy i fajny, ale uzbieranie podpisów to jest zupełnie inna rzecz niż sukces wyborczy. Liczę na to, że przetarliśmy drogę takiej grupie jak Razem, która jest teraz w euforii uzbierania podpisów, natomiast przykład Zielonych pokazuje, że ludzie się „wykrwawiają” na tym zbieraniu, a wtedy praca dopiero się zaczyna.
No dobrze. Ale teraz Zieloni idą ze Zjednoczoną Lewicą. To partia, która jednoznacznie kojarzy się z SLD, a jego elektorat opiera się na ludziach czujących sentyment do PRL.
HGP: Tak, to prawda. ZL kojarzy się przede wszystkim z SLD i Ruchem Palikota. Natomiast redukcja tylko do Leszka Millera nie jest trafiona.
Na co dzień wspierasz w mieście ekipę Platformy Obywatelskiej. A do wyborów idziesz ze Zjednoczoną Lewicą.
HGP: Warto by spytać tę ekipę, czy rzeczywiście utożsamia się z PO. To trochę inaczej wygląda na poziomie samorządu. Oczywiście, ten trzon jest z PO. Ale jeśli spojrzysz na rozkład wiceprezydentów, to masz SLD, centrum im. Adama Smitha, różne odcienie PIS – ten bardziej twardo-biznesowy i miękki, proludzki. Tak więc to raczej polityczna poliamoria. I żeby było jasne – pierwsza partia, jaką ja reprezentuję, to jest partia „Łódź”. Współpracuję z ludźmi, którzy dla tego miasta chcą pracować, chcą się uczyć, wspólnie działać dla jego dobra.
Podpisujesz się pod programem ZL?
HGP: W kilku punktach powinien być ostrzejszy. Na przykład w tych o prawach zwierząt. W programie ekonomicznym bardzo mocny akcent położono na minimalną płacę, PIT, dochody osobiste. Natomiast mniej się dba o to, by ten system był szczelny.
A nie wydaje Ci się, że ten program przypomina trochę worek pełen pustych obietnic? Podwyższenie płacy minimalnej do 2500 tysiąca, walka z umowami śmieciowymi, opodatkowanie najbogatszych, podniesienie kwoty wolnej od podatku, obniżenie wieku emerytalnego. Brzmi jak raj! Skąd na to wziąć pieniądze? To są przecież miliardowe straty dla budżetu. Samym uszczelnieniem systemu wszystkiego się nie rozwiąże.
HGP: To może rzeczywiście brzmi szokująco, kiedy czyta się postulaty. Ale to wszystko do siebie pasuje, kiedy znajdzie się mechanizm. Od wielu lat jesteśmy „zieloną wyspą”. Jednak dla bardzo dużej części społeczeństwa jest to wyspa zielona od szczawiu. To, że ogólnie nam przyrasta, nie znaczy, że jest to dobrze dzielone. I stało się to, co już mówił Ford, kiedy prowadził swoją fabrykę: Jeśli nie płacisz swoim robotnikom, to oni nie mają za co kupować twoich samochodów. Jeśli ludzie nie będą mieli więcej pieniędzy, gospodarka nigdy nie ruszy. Oczywiście, ten program nie zacznie działać z dnia na dzień. On jest rozpisany na kilka lat. W momencie, kiedy radykalnie podniesie się na przykład płacę minimalną, to ilość pieniędzy w gospodarce jest o wiele większa niż wtedy, gdy kilku ludzi posiada bardzo dużo i wielu, którzy nie posiadają niczego. Każdy ma taki sam żołądek. Pieniądze bogatych są akumulowane na rynkach finansowych i znikają dzięki optymalizacji podatkowej. One nie wracają na rynek i nie wracają w postaci podatków do budżetu.
Co zamierzasz zrobić dla Łodzi w Parlamencie, jeśli się w nim znajdziesz?
HGP: Przede wszystkim pilnować naszych spraw. Bez dobrej zmiany przepisów, np. dotyczących planowania przestrzennego, rewitalizacji czy podejścia do spraw lokatorskich, nic nie zdziałamy.
Na przykład ustawa rewitalizacyjna?
HGP: Na przykład. Jeśli okaże się, że prezydent Duda jej nie podpisze, to trzeba będzie naprawdę porządnie jej przypilnować. Ale nie tylko. Mała nowela ustawy o planowaniu przestrzennym, sprawy reprywatyzacyjne, zmiana ustawy o obronie lokatorów – to są wszystko rzeczy, bez których możemy coś tam w Łodzi robić łopatką, ale tu potrzeba ciężarówki z dobrym prawem.
Ale problemy Łodzi to przecież nie tylko ustawy, sprawy mieszkaniowe i rewitalizacja. To również enklawy biedy i strukturalne bezrobocie. Żadne inne duże miasto w Polsce nie ma z tym tak wielkich problemów. Zaczynam obawiać się, że jeśli zacznie się podnosić płacę minimalną, obciążać duże firmy, które w Łodzi tworzą miejsca pracy, to czy tych miejsc nie ubędzie?
HGP: Oczywiście, jeżeli mamy tylko taki pomysł, że jesteśmy Bangladeszem i ludzie zarabiają po 600, 800 PLN przez agencję pracy tymczasowej. W XIX wieku w Łodzi robotnicy stali pod fabryką, czekając, czy będą mieli pracę danego dnia. Teraz czekają na sms, czy mają iść do montowni albo na kasę do hipermarketu. Nie dziwmy się potem, że leci nam na łeb demografia, że mamy kolejki tzw. „biednych pracujących” do MOPS. Musimy tworzyć miejsca pracy dla wysoko wykwalifikowanych specjalistów, tak żeby siła robocza zostawała na miejscu razem z wiedzą. W programie Zjednoczonej Lewicy jest reindustrializacja. Nie wszyscy muszą zakładać firmy. Największą liczbę samozatrudnionych mają Bangladesz i Ghana, a już np. w Norwegii tylko 6,5% społeczeństwa ma firmy. Tyle, że oni tworzą stabilne miejsca pracy. I dlatego warto wrócić do przemysłu. Tylko nie takiego, który kojarzy się z kominami, przemysłem ciężkim, ale do przemysłu opartego na technologii i wiedzy. Chodzi mi o przemysł przetwórstwa spożywczego, włókienniczy, biotechnologie.
Niedawno przysłuchiwałem się profesorowi Glińskiemu, który jest jedynką na liście PiS. Mówił dokładnie to samo.
HGP: (śmiech) PiS uważnie słucha lewicy. Oni czytują Krytykę Polityczną, Obywatela… Oni się wczytują w te rozwiązania i patrzą na to, co dzieje się na świecie.
W takim razie, jest jakaś różnica między PiS a Zjednoczoną Lewicą?
HGP: PiS, kiedy rządził, obniżył podatek dla najbogatszych.
I jako ostatni rząd obniżył również składkę rentową. W takim razie różnica jest tylko na poziomie światopoglądowym?
HGP: Nie. Nasze programy różnią się na pewno. Program PiS ma sporo zapisów związanych z polityką prorodzinną, chcą na przykład więcej dawać na dzieci. Choć nie wszystkie. Zawsze zastanawiałam się na przykład, co z 30 tysiącami dzieci, które wychowują się w rodzinach jednopłciowych.
Przewidujesz taki scenariusz, że Zjednoczona Lewica w ogóle nie dostanie się do Parlamentu?
HGP: Czy w ogóle? Raczej nie. Myślę, że się jednak dostanie. Ciekawa w tym jest moja pozycja, jako osoby, która jest na drugim miejscu, bo naprawdę podlegam różnym wahaniom w sondażach. Jedne wskazują na mandat, inne nie. Jak będzie – zdecydują wyborcy.
Więcej o partii i programie: www.zjednoczona-lewica.pl