Qlinarna, czyli qchnia polska w dawnej zajezdni
Sposobiąc się do kolejnej kulinarnej wyprawy po Łodzi, najpierw musimy cofnąć się w czasie do początku lat 60. zeszłego stulecia.
W styczniu 1961 roku oddano do użytku zajezdnię autobusową przy ul. Kraszewskiego. Później wjazd do zajezdni przeniesiono i autobusy wjeżdżały do niej od ulicy Kilińskiego 298, jednak zajezdnia wciąż funkcjonowała w świadomości łodzian pod „starym” adresem. Był to, jak na owe czasy, bardzo duży i nowoczesny obiekt, w którym parkowały słynne Jelcze „Ogórki”, potem Ikarusy, a od lat 90. ubiegłego wieku – niskopodłogowe Mercedesy. Na początku zajezdnia znajdowała się na obrzeżach miasta. Jednak szybki rozwój Łodzi w latach 70. sprawił, że dookoła niej wyrosło wiele bloków mieszkalnych. Zaczęła przeszkadzać okolicznym mieszkańcom, którzy narzekali na uciążliwy zapach spalin, a zimą na pracujące silniki starszych modeli autobusów. W 2008 roku podjęto więc ostateczną decyzję o jej likwidacji.
Nowy właściciel postanowił zbudować tu niewielki park handlowy i dyskont spożywczy. Miejsce nazywa się Squer. Wjazd od wspomnianej już ulicy Kilińskiego 298.
Tutaj właśnie znajduje się nowo otwarta restauracja Qlinarna. Mieści się dokładnie w miejscu, gdzie kiedyś stała główna hala dla przegubowych autobusów.
Wnętrze restauracji jest bardzo jasne i przestronne. Goście mogą usiąść przy jednym z wielu niewielkich stoliczków dla dwojga lub przy dużym familijnym stole, gdzie wygodnie zmieści się nawet sześcioosobowa rodzina. Pod sufitem zainstalowano bardzo wydajny system wentylacji, który swoją surową formą nawiązuje trochę do dawnego charakteru budynku. Dzięki wentylacji w lokalu jest przyjemnie rześko, a opary i zapachy z kuchni są praktycznie niewyczuwalne.
Qlinarna to typowy lokal samoobsługowy w stylu skandynawskim. Klienci z tacami przemieszczają się wzdłuż długiej lady i sami wybierają potrawy z bemarów. Lada zaczyna się od deserów z mistrzowskim sernikiem na czele, który dodawany jest gratis do pysznej kawy (kawie dedykuję osobne akapity).
Następnie dobieramy surówki w cenie 3 zł za porcję. Tu królują „flagowce” polskiej kuchni, czyli surówka z kiszonej kapusty czy tartej marchewki z jabłkiem. Dalej kuszą ciepłe dodatki, takie jak zasmażana marchewka, kapusta, puree ziemniaczane lub wyborne kluski śląskie – wszystko także po 3 zł.
Dania główne (9 zł porcja) to również reprezentanci naszej swojskiej kuchni na czele ze stekiem siekanym z cebulką i przepysznymi gołąbkami. Gołąbki robione są na „sposób babuni”, czyli dużo mięsa mniej kapusty, by wnuczęta wyszły od babci na pewno najedzone. Pośród dań głównych znajdziemy także pulpety w sosie, filet z kurczaka i łosoś na parze. Bardziej głodni mogą wybrać jeden z kilku dużych zestawów takich jak schab z kością z dodatkiem mizerii czy golonkę pieczoną w piwie z chrzanem i musztardą. Warto poczekać na te dania 20 minut.
Jak zapewnia właściciel restauracji – Paweł Głódź – wszystko przygotowywane jest na dany dzień z naturalnych i świeżych składników. Bemary służą jedynie do podtrzymania odpowiedniej temperatury przysmaków. Jeżeli jakaś potrawa się kończy kuchnia na bieżąco przygotowuje kolejne porcje. Qlinarna stawia na polskie smaki, choć czasem szefową kuchni ponosi fantazja i przygotowuje coś ekstra, np. z produktów sezonowych.
Codziennie rano od 9.00 do 11.00 restauracja serwuje śniadania. Proste i pożywne dania za kilka złotych. Wśród nich omlet ziołowy, jaja na bekonie czy zdrowy twarożek dla dbających o linię.
Na koniec słów kilka o kawie. Niestety w restauracjach samoobsługowych rzadko można znaleźć dobrą. Jeżeli jest, to najczęściej przygotowywana w prostym automacie kawowym albo z zalanego wrzątkiem rozpuszczalnego ersatzu. Ale nie w Qlinarnej! Tutaj do deseru dostaniemy prawdziwą włoską Pavin Caffe. To jedna z bardziej cenionych marek kaw na świecie. W restauracji przygotowywana jest w oryginalnym ciśnieniowym ekspresie. I jak zapewnia właściciel, jak na razie nie ma jej w żadnej innej restauracji w mieście.
Qlinarna to kolejny dowód na to, że nie samym „centrum” Łódź żyje. Coraz częściej łodzianie szukają dobrych restauracji w pobliżu swoich domów. Dzięki temu dawna zajezdnia nadal służy mieszkańcom naszego miasta. Z tą różnicą, że kiedyś dokuczał tu zapach spalin i warkot silników, a dziś pachnie kawą i pysznymi gołąbkami… Coraz fajniejsza ta nasza Łódź! Smacznego!
You must be logged in to post a comment.