Przeczytaj Człowieka

Wchodzisz do biblioteki. Rejestrujesz się, dostajesz kartę biblioteczną, wybierasz tytuł z księgozbioru. Siadasz i czytasz. Ale nie zwyczajną książkę, a żywego człowieka. Możesz rozmawiać przez 30 minut. Pamiętaj, żeby oddać Książkę w nienaruszonym stanie.
Projekt Żywa Biblioteka funkcjonuje dziś już w ponad 60 krajach na całym świecie. Narodził się prawie 15 lat temu w Danii, kiedy grupa młodych ludzi chciała zareagować na agresję wobec ich przyjaciela. Zaczęli tworzyć akcje antydyskryminacyjne, spośród których Żywa Biblioteka zyskała największą popularność i szybko rozprzestrzeniła się na inne kraje.
Kim są Żywe Książki? Osobami, które, mimo że żyją w naszym społeczeństwie, to często pozostają niewidoczne, odsuwane na bok, wykluczane lub stereotypizowane, są inne. Powodów może być wiele. Kolor skóry, wyznanie, niepełnosprawność, choroba, orientacja seksualna, styl życia… W Żywej Bibliotece to oni są najważniejsi – można usiąść i porozmawiać, zapytać o wszystko, skonfrontować się z własnym myśleniem, własnymi uproszczeniami.
W Łodzi Żywa Biblioteka odbyła się po raz drugi, 16 listopada w Międzynarodowy Dzień Tolerancji, zorganizowana przez Centrum Dialogu im. Marka Edelmana i Fabrykę Równości. Przez sześć godzin odwiedziło nas około dwustu osób. Dwadzieścia cztery Żywe Książki były wypożyczane 328 razy. Łodzianie najchętniej rozmawiali z: Bezdomnym, Byłą Narkomanką, Kibicem, Mamą lesbijki, Muzułmanami, Niewidomym, Osobą Transgenderową, Pogankami, Poliamorystką, Rwandyjką, Wegańską Rodziną, Żydami. Choć właściwie wszystkie Książki cieszyły się zainteresowaniem.
Jest w tym projekcie coś niesamowitego. Czuć dobrą energię, otwartość, autentyczną chęć dialogu. Ciekawość tego, co nieznane. Bo przecież nie zawsze mamy okazję porozmawiać z tak różnymi osobami. Zamykamy się w swoim bezpiecznym, wąskim środowisku.
Żywa Biblioteka przyciąga. Nagle znajdują się wokół osoby, które chcą pomóc – dać jedzenie, udostępnić przestrzeń na wieczorne spotkanie dla uczestników, dołączyć do poszukiwań tytułów, promować pomysł pomiędzy swoimi znajomymi. Wśród czytelników są tacy, którzy zostają na cały dzień i żałują, że przeprowadzili „tylko” osiem rozmów, a przecież zostało jeszcze tyle ciekawych Książek… Niektórzy rozmawiają o kulturze i filozofii, inni o sprawach zupełnie codziennych. Są pytania, które zaskakują. Na przykład takie, zadane Pastorowi przez kilkuletnią dziewczynkę: „Czy Pan Bóg je kamienie?”.
Oczywiście, wokół idei Żywej Biblioteki pojawiają się też dylematy. Sama, jako organizatorka, zastanawiam się, czy trafia ona faktycznie do tych, którzy najbardziej tego potrzebują. Czy może jest tak, że w bezpiecznej przestrzeni utwierdzamy się tylko w swojej otwartości?
Z drugiej strony, niech podniesie rękę ten, kogo umysł jest wolny od wszelkich stereotypów. Kto nigdy nie pomyślał, po raz kolejny poproszony o złotówkę przez osobę na ulicy: „Idź do pracy”. Może po rozmowie z nim, bezdomnym, zastanowisz się kilka razy, zanim rzucisz wrogie spojrzenie i pójdziesz dalej do domu. Może pomyślisz, że jesteś szczęściarzem, bo masz dom. To już coś.
Bycie czytelnikiem, zainicjowanie szczerej rozmowy z obcym człowiekiem, wymaga odwagi. Odważna musi być też druga strona – Książka – mówiąca o tym, co osobiste, często bolesne. Być może ta rozmowa da obojgu coś, czym będą chcieli podzielić się z innymi. Dialog zostaje wprawiony w ruch, wykracza poza cztery ściany, dociera do kolejnych osób.
Wierzę w Żywą Bibliotekę. Jeśli czytacie to ze sceptycyzmem, myślicie: „niepoprawna idealistka”, przyjdźcie na kolejne edycje. Podejmijcie wyzwanie. Nie mówię, że skończy się to rewolucją. Ale może poznacie nowego, inspirującego człowieka, na którego gdzie indziej byście nie wpadli. To bardzo dużo.