Proza szycia
Mimo starań, koncentracji, wieloletniego doświadczenia i pracy po godzinach nie sposób było sprostać oczekiwaniom co do tempa szycia. Szefostwo „dopłacało” „powolnym” pracownicom do najniższej krajowej.
Z Anną Paluszek, przedstawicielką Clean Clothes Polska oraz Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie, autorką raportu „Uszyte w Polsce”, rozmawia Ewa Kamińska-Bużałek.
Ewa Kamińska-Bużałek: Metka z napisem „Made in Bangladesh” budzi jednoznaczne skojarzenia z fatalnymi warunkami pracy, których doświadczają szwaczki szyjące dla zachodnich firm. Niektórzy konsumenci – ich liczba na pewno wzrosła po tragicznym pożarze fabryki Rana Plaza trzy lata temu – w geście sprzeciwu wobec wyzysku starają się unikać kupowania ubrań wyprodukowanych w Azji. Alternatywą może być zakup ubrań uszytych w Polsce. To słuszna strategia?
Anna Paluszek: Jeśli oczekujesz jasnych wytycznych, co świadomy konsument powinien robić, to niestety muszę cię rozczarować. W przypadku prostych produktów spożywczych, takich jak owoce i warzywa, sprawdza się zasada „Kupuj lokalnie” – bo po co zużywać zasoby na transport owoców z drugiego końca świata, skoro rosną u nas jabłka i można wspomóc miejscowego rolnika? Ale z ubraniami sprawa jest dużo bardziej zawiła.
Z jednej strony, warto wspierać lokalną ekonomię, zwłaszcza w Łodzi, gdzie istnieją silne tradycje włókiennicze i gdzie wciąż szaleje bezrobocie. Jednak jeśli chcemy, by nasze wybory konsumenckie nie przyczyniały się do niczyjej krzywdy, nie możemy zatrzymać się na poziomie metki. To, gdzie uszyto dane ubranie, nie jest wyznacznikiem uczciwego traktowania pracownika.
Co w takim razie mówi nam metka „Made in Poland”?
AP: Niewiele nam mówi. Nie tylko jeśli chodzi o sytuację szwaczek, ale i o to, gdzie tak naprawdę odbył się proces produkcji. Czasem taką metkę znajdziemy na ubraniu uszytym w Azji, które trafiło do naszego kraju niemal gotowe, tylko do wykończenia albo poprawek. To skrajny, choć wcale nie rzadki przypadek.
Oczywiście istnieją w Polsce firmy, które szyją ubrania od A do Z. Najczęściej produkują tzw. odzież niemarkową. Są również zakłady, które znalazły niszę i nie muszą przejmować się konkurencją z drugiej części globu – szyją np. mundury, odzież roboczą, mundurki szkolne, realizują zamówienia publiczne.
Jeżeli chodzi o warunki pracy, to metka nie mówi nam nic.
Przyjrzałaś się temu, jak pracuje się w polskim przemyśle odzieżowym.
AP: W ramach kampanii „Godna płaca dla wszystkich” zbadaliśmy warunki pracy i płacy w fabrykach w Azji Południowej, Europie Wschodniej i Południowej, Turcji i Gruzji. Ponieważ kampania była międzynarodowa, głównym kryterium wyboru fabryk była odbywająca się w nich produkcja dla dużych marek, znanych nie tylko lokalnie. Rozmawiałam m.in. z paniami, które szyły dla Levis’a oraz Hugo Bossa. Docierałam do nich, kręcąc się w okolicach szwalni albo z pomocą związków zawodowych.
Wnioski z badania są ponure. Praca w „lekkim” przemyśle tekstylnym jest ciężka, a mimo to nie chroni przed ubóstwem. Pensje szwaczek często nie wystarczają na zaspokojenie podstawowych życiowych potrzeb. Przy czym, nie jest zjawisko charakterystyczne tylko dla Polski. Na całym świecie odzieżówka jest jedną z najgorzej opłacanych gałęzi przemysłu.
Jak myślisz, dlaczego?
AP: Między innymi dlatego, że jest silnie sfeminizowana. Ponad 80% zatrudnionych w przemyśle odzieżowym to kobiety. Mężczyzn jest dużo mniej i często zajmują wyższe stanowiska. Dążąc do niskich kosztów produkcji, wykorzystuje się słabszą pozycję kobiet na rynku pracy.
Być może w innych miastach odwoływanie się do płci pracowników brzmi kontrowersyjnie, ale nie w Łodzi, gdzie szwaczki i prządki zawsze zarabiały mało, a gdy po 1989 roku doszło do masowych zwolnień z zakładów włókienniczych, otrzymały bardzo niskie odprawy lub nie otrzymały ich w ogóle. Inne grupy zawodowe tracące w tamtym okresie zatrudnienie wywalczyły sobie znacznie lepsze warunki odejścia. Wielu mieszkańców tłumaczy to zjawisko, sięgając właśnie po kategorię płci: No tak, kobiety nie pojadą zrobić awantury pod Sejmem, dlatego można było je tak niesprawiedliwie potraktować.
AP: Płeć ma znaczenie. Moim zdaniem zbyt rzadko się o tym mówi. Praca kobiet bywa nisko wyceniana, nie dostrzega się jej wartości. Rozmawiałam z właścicielami zakładów odzieżowych. Opisując pracę szwaczki, zaznaczają, że podobno nie wymaga ona żadnych zdolności, a do zawodu można się przyuczyć już w pół roku. Tymczasem istnieje wiele czynników, które czynią tę pracę ciężką. Przede wszystkim jest ona potwornie monotonna. Panie, które uczestniczyły w badaniu, podkreślały, że zawsze bardzo się starały, „dawały z siebie wszystko”. A mimo to znaczna część z nich nie była w stanie zarobić więcej niż najniższą krajową.
Czasem podobno nawet nie wypracowywały pensji minimalnej.
AP: Tak mówili im pracodawcy. Normy bywają bardzo wyśrubowane. W raporcie opisuję przypadek zlikwidowanych już zakładów Trend Fashion w Myślenicach, szyjących dla Vistuli. Mimo starań, koncentracji, wieloletniego doświadczenia i pracy po godzinach nie sposób było sprostać oczekiwaniom co do tempa szycia. Szefostwo „dopłacało” „powolnym” pracownicom do najniższej krajowej. Rzekomo miało to być narzędzie motywacji, ale pracownice czuły się upokorzone. Tak ciężko pracowały, a tak niewiele miało to być warte. A jak się porównało pensję z ceną jednej uszytej marynarki, to już w ogóle chciało się płakać.
W rozmowach powtarzał się motyw szycia pod ciągłą presją. Niechęć do „małych poświęceń” ze strony pracownic miałaby skutkować brakiem kolejnych zamówień. Szwaczki były traktowane jako współodpowiedzialne za los zakładu, tymczasem nie miały nic do powiedzenia w kwestii organizacji pracy.
„Zatrudnię szwaczki” – masę takich ogłoszeń widuję w Łodzi zarówno w prasie, jak i na ulicach, gdzie niektórzy przedsiębiorcy wieszają wielkie banery. Wygląda na to, że popyt na pracę szwaczek jest duży i w związku z tym mają one w ręku silną kartę przetargową. I mimo to pensje są niskie?
AP: Są też miejsca, gdzie zarabia się trochę lepiej, ale część pieniędzy dostaje się pod stołem. Czasem jest to w całości praca na czarno. To zjawisko dotyczy najczęściej malutkich zakładów jakich mnóstwo w okolicach Łodzi.
Jak udaje się utrzymać rodzinę, kiedy zarabia się tak niewiele?
AP: Oszczędza się absolutnie na wszystkim, także na własnym odpoczynku. I nie mam tu na myśli wakacyjnych wojaży. Chodzi o codzienny odpoczynek po pracy. Pracuje się non stop – w fabryce, biorąc nadgodziny oraz w domu, np. uprawiając ogródek lub przygotowując przetwory. Nie dla przyjemności, tylko dlatego, że to taniej niż w sklepie. Sytuacja szwaczek jest silnie uzależniona od innych członków gospodarstwa domowego – jeśli mąż zarabia więcej, da się żyć. Jeśli jest bezrobotny – robi się dramatycznie.
W Clean Clothes uznajemy, że godna płaca jest prawem człowieka i w związku z tym należy się każdemu. Każdy powinien być w stanie utrzymać się z pracy, niezależnie od tego, jakich kompetencji i jak długiej edukacji ona wymaga. Godna płaca pozwala nie tylko pokryć bieżące wydatki, ale i odłożyć trochę oszczędności. Polska pensja minimalna nie spełnia tych warunków. Powinna wzrosnąć. Z moich rozmów wynika, że właściciele szwalni podniosą pensje tylko wtedy, gdy zostaną do tego ustawowo zmuszeni.
Niskie pensje to tylko jeden z problemów. Na co jeszcze skarżyły się Twoje rozmówczynie?
AP: Na sprawy związane z BHP. W szwalniach zwykle jest potwornie gorąco, są włączone żelazka. Kiedy przychodzi Państwowa Inspekcja Pracy, żelazka się wyłącza.
Kontrole powinny być niezapowiedziane.
AP: Nie wiem, czy to rozwiązałoby problem. Sama Państwowa Inspekcja Pracy zwraca uwagę na swoją bezsilność. Kary są zbyt niskie, przedsiębiorcy wolą zapłacić grzywnę niż np. inwestować w nową wentylację.
A co z formą zatrudnienia? Szwaczki pracują na śmieciówkach?
AP: Wszystkie kobiety, z którymi rozmawiałam, miały podpisane umowy o pracę, większość na czas nieokreślony. Paradoksalnie było to korzystne przede wszystkim dla pracodawcy. Dobrze mieć stałą grupę lojalnych pracownic, które w razie potrzeby bezzwłocznie zajmą się nowym zamówieniem. Oczywiście zdarza się, że zamówień w danym momencie nie ma i wtedy częstą praktyką jest wysyłanie załogi na przymusowy urlop. Taki model działania okazuje się tańszy niż każdorazowe rekrutowanie nowych pracownic.
Podpisana umowa o pracę oznacza, że można zaangażować się w działalność związku zawodowego.
AP: Przynależność do związków zawodowych w przemyśle odzieżowym, zwłaszcza w regionie łódzkim, jest niezwykle niska. Mimo że pracownice dostrzegają liczne problemy związane z warunkami pracy, rzadko przystępują do formalnych struktur broniących ich praw.
Wyjątkową sytuacją był strajk w myślenickich zakładach w 2014 roku. Szeroko pisała o nim prasa, przed sklepem Vistuli w Krakowie odbył się solidarnościowy wiec. Niestety, strajkujące nie dogadały się z pracodawcą – a ich postulatem była przede wszystkim podwyżka o 1 grosz na tzw. normominucie, co daje 60 groszy na godzinę – i musiały odejść.
Skoro podwyżka o 1 grosz to taki problem, trudno uwierzyć, że polski przemysł odzieżowy ma szansę się odrodzić i oferować atrakcyjne miejsca pracy.
AP: W województwie łódzkim w 2011 roku w sektorze odzieżowym zatrudnionych było o połowę mniej osób niż w 1995 roku. Zawód szwaczki traci popularność, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę warunki pracy i płacy.
Od czasu do czasu media informują o tym, że jakaś duża firma, znana marka wycofuje produkcję z Azji i wraca do Polski. Wszyscy się cieszą, ale czy jest z czego? Taka firma nie ma zamiaru płacić polskim pracownicom więcej, niż płaciła ludziom na Dalekim Wschodzie. U nas szuka lepszej jakości, ale za tę samą cenę.
Idę do sklepu, chcę dokonać odpowiedzialnego wyboru. Jak to zrobić?
AP: W przypadku odzieży trudno o idealny wybór i proste recepty. Można nie nakręcać konsumpcji i postawić na odzież używaną. Można wspierać producentów, co do których uczciwości mamy pewność i którzy nie eksploatują nadmiernie środowiska. Można też dać znać firmom odzieżowym, że warunki, w jakich powstają ich ubrania, są dla nas ważne. Clean Clothes podpowiada, jak to zrobić, organizując kampanie skierowane do konsumentów. Problem nie jest łatwy do rozwiązania, ale nie możemy w ten sposób usprawiedliwiać swojej obojętności.
You must be logged in to post a comment.