Powstanie Łódzkie, czyli tożsamość miasta
Popularna historia Łodzi z reguły pomija wielkie zrywy społeczne, w tym Rewolucję 1905 roku. Tymczasem powinna ona się stać trwałym elementem tożsamości miasta. Przede wszystkim po to, by prowokować namysł nad jego kształtem, charakterem oraz kierunkami jego ekonomicznego rozwoju.
Jeszcze do niedawna w najpopularniejszej internetowej encyklopedii Wikipedia, hasło o Łodzi, choć długie i z pozoru przyzwoicie opracowane, pomijało ważne wydarzenia z historii miasta – takie jak Bunt łódzki czy Rewolucja 1905 roku. Pierwsze, z końca XIX wieku, to niespotykany wcześniej na ziemiach polskich strajk generalny, a drugie, to walka o wolność i godność, która w skali całego Królestwa Polskiego przewyższyła liczebnie powstania styczniowe i listopadowe razem wzięte. Łódź w tej walce odegrała istotną rolę. Jednak Rewolucja 1905 roku, choć kluczowa dla całej XX-wiecznej Polski, nie ma miejsca w powszechnej świadomości, a autorzy encyklopedycznych notek wolą o niej milczeć. Dlaczego? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie, ale tropów dostarczyć może treść tablicy pamiątkowej, wiszącej przy Urzędzie Miasta na ulicy Piotrkowskiej. Określa się tam Rewolucję mianem walki o wyzwolenie narodowe i społeczne. Jakkolwiek nie mamy problemu ze zrozumieniem wyzwolenia narodowego – bo walczyliśmy z zaborcą – to zrozumienie wyzwolenia społecznego może nastręczyć trudności. Pieczołowicie budowana w ostatnich latach opowieść o Łodzi stawia na piedestale dobrotliwych fabrykantów-filantropów, dzięki którym miasto rozkwitło – co prawda chaotycznie, ale szybko. Usunięto z tej narracji trud dziesiątków tysięcy ludzi, żyjących w nędzy i pracujących ponad siły, po kilkanaście godzin dziennie – często w upadlających warunkach – a wtedy w fabrykach zatrudniano także i dzieci. Usunięto z tej narracji głód, brak dostępu do edukacji i choćby namiastki służby zdrowia; brak praw pracowniczych i praw socjalnych.
Podobny los spotyka opowieść o pierwszej „Solidarności”, którą sukcesywnie pozbawia się elementów społecznych, stanowiących rdzeń jej tożsamości, a zawartych choćby w programie działania z 1980 roku pt. „Samorządna Rzeczpospolita”. Dziś tę historyczną rolę ruchu umniejsza się, uwypuklając jedynie element konfrontacji z ustrojem „komunistycznym” – czyli walkę o wyzwolenie narodowe. Wysuwa się na pierwszy plan jednostki, a chowa w cień milionową zbiorowość. Zmienia się tym samym sens XX-wiecznej historii Polski.
Na ocenę charakteru i znaczenia Rewolucji 1905 roku wpłynął przede wszystkim poprzedni ustrój, w którym wydarzenie to było elementem oficjalnie popularyzowanej historii, a więc wiązano je z propagandą – jak zresztą każdy zryw społeczny opisywany w PRL. Nałożyła się na to próba wykreowania nowej tożsamości miasta, opartej na odpowiedniku „Amerykańskiego snu”, który w Łodzi skrył się pod hasłem „Ziemi obiecanej”. Dla ojca tego zwrotu, Władysława Reymonta, „Ziemia obiecana” była gorzką ironią, bo dobrze znał charakter dzikiego kapitalizmu końca XIX wieku. Powojenny „Amerykański sen” odnosił się natomiast do społeczeństwa dobrobytu, które umożliwiało łatwy awans społeczny, dzięki wytężonej, ale nie katorżniczej pracy. „Złoty wiek” łódzkich fabrykantów utrwalał biedę i nierówności, grzebiąc rzeczywisty potencjał mieszkańców i mieszkanek. Dominująca opowieść o Łodzi daje nam więc kolosalne pomieszanie pojęć, na które lekarstwem może być solidne przypomnienie wszystkich odcieni historii Łodzi, a nie tylko wybranych fragmentów. W tym kontekście Rewolucja 1905 roku niesie ze sobą także i tę wartość, że jest historią wszystkich obywateli – nie tylko elit, monarchów, generałów czy szlachty. Można się więc stosunkowo łatwo identyfikować z jej uczestnikami – ludźmi, którzy podczas trwającego kryzysu ekonomicznego postanowili zawalczyć o poprawę losu, bo chcieli dobrych warunków pracy i godnego życia. W świecie stawiającym na indywidualizm, pokazuje, że działanie we wspólnocie ma sens. Mówi także o tym, że pewne zdobycze cywilizacyjne, z których obecnie (jeszcze) korzystamy, nie wzięły się z niczego i niejednokrotnie przelewano za nie krew. Rewolucjoniści i rewolucjonistki starali się bowiem m.in. o 8-godzinny dzień pracy, możliwość zrzeszania się w związkach zawodowych, o ubezpieczenie robotników na wypadek starości, choroby, nieszczęśliwych wypadków i śmierci; o pomoc lekarską dla robotników i robotnic oraz ich rodzin, o zniesienie pracy na akord; o uzyskanie prawa do dwutygodniowego urlopu czy o bezpłatne szkoły początkowe, przytułki i biblioteki dla dzieci. Potrzebowano rozwiązań systemowych, bo filantropia krezusów była niewystarczająca. Amerykański pisarz i filozof George Santayana miał dużo racji mówiąc: „Kto nie pamięta historii skazany jest na jej ponowne przeżycie”. Dlatego też przypominanie walk społecznych ma sens w świecie nierówności, w którym wzrost gospodarczy stawiany jest ponad dobro wspólnoty, a z tego wzrostu korzystają nieliczni, głównie bogaci – w małym stopniu społeczeństwo. Rewolucja 1905 roku powinna więc stać się trwałym elementem tożsamości miasta, nie tylko po to, by zaznaczyć obecność Łodzi na mapie historycznej Polski – tu często jesteśmy pomijani – ale przede wszystkim by prowokować namysł nad kształtem i charakterem miasta, i kierunkami jego ekonomicznego rozwoju.
Na koniec, zapraszam na obchody Powstania Łódzkiego – kluczowego wydarzenia w ramach Rewolucji 1905 roku – które odbędą się 21 czerwca o godzinie 20.00 pod pomnikiem fabrykantów, na rogu ulicy Piotrkowskiej i Jaracza.