Parowóz, czyli pociąg do pierożków
Na wprost wejścia, za dużą ladą, dwie panie przyjmują zamówienia i przygotowują pierożki. Wyżej wisi menu, w którym poza pierożkami znajdziemy zupy i sałatki. Wśród zup – tajskie, japońskie i chińskie smaki. Tajska na mleku kokosowym to klasyka gatunku.
Chińskie pierożki, robione na parze, po raz pierwszy jadłem w Berlinie. Sprężyste ciasto i pyszny wyraźny w smaku farsz w niczym nie przypominały polskich pierogów. Moja babcia i mama robiły czasem tzw. uszka, czyli małe pierożki z mięsem podawane z czerwonym barszczem. Im najbliżej było do chińskich przysmaków na parze.
Potem kilkakrotnie jadłem japońskie i chińskie pierożki w restauracjach i barach, ale przysmak ten najwyraźniej nie był mocną stroną szefów kuchni.
Kilka tygodni temu przeczytałem w internecie, że w Łodzi otworzono bar z chińskimi pierożkami o mało kulinarnej nazwie: Parowóz.
Co ciekawe, o Parowozie było w Łodzi głośno już w chwili otwarcia. Wszystko za sprawą jego lokalizacji. Niewielka restauracja powstała w miejscu, gdzie jeszcze kilka tygodni temu miasto toczyło zaciętą walkę z lokalnym dilerem dopalaczy. Władze Łodzi, chcąc ukrócić na wpół legalny proceder, wykorzystały prawie legalne środki przymusu. ZDiT i ZWiK wykopały przed sklepem ogromną dziurę, tłumacząc, że instalacja wod-kan wymaga remontu. „Remont” był na tyle skomplikowany, że wydłużał się w nieskończoność, co skutecznie wpłynęło na zmniejszenie obrotów sklepu do zera.
Diler musiał zwinąć biznes, a w lokalu przy Nawrot 15 powstał mini bar z pysznymi pierożkami. I to właśnie jest prawdziwa – DOBRA ZMIANA!
Bar jest naprawdę maleńki. Mieści ledwie trzy stoliki. Cudem udało mi się znaleźć wolne miejsce. Nazwa Parowóz pasuje do niego idealnie. Wewnątrz rzeczywiście jest pełno pary i miłych dla powonienia zapachów.
Na wprost wejścia, za dużą ladą, dwie panie przyjmują zamówienia i przygotowują pierożki. Wyżej wisi menu, w którym poza pierożkami znajdziemy zupy i sałatki. Wśród zup – tajskie, japońskie i chińskie smaki. Tajska na mleku kokosowym to klasyka gatunku. Delikatnie ostra ma naprawdę niepowtarzalny, specyficzny smak. Zupa ta bardzo rozgrzewa. Miso to już japoński standard. W Parowozie podawana jest z krewetkami lub w wersji vege. Menu zup zamyka tradycyjna chińska Kimchi podawana na trzy sposoby, z czego aż dwa to wersje vege, m.in. z tofu.
Warto zwrócić uwagę, że w menu, przy nazwach wielu potraw, jest przyklejona zielona kropka, co oznacza dania wegańskie (vege). Niestety, Kimchi jest piekielnie ostra i nie każdy może podołać zjedzeniu całej miski. Ja przegrałem, mimo że lubię ostre potrawy.
Ciekawie wygląda menu sałatkowe. Otwiera je tradycyjna i bardzo popularna w Japonii sałatka z glonów wakame. Najczęściej jest podawana jako dodatek do sushi. W barze z pierożkami raczej wybrałbym ją jako tzw. „czekadełko”. Są jeszcze sałatka z alg, pikantny ogórek i kimchi – wprawdzie popularna w Japonii, ale mnie zawsze będzie kojarzyła się z kuchnią chińską.
Przejdźmy do pierogów. Do wyboru jest aż 12 smaków. Moim zdaniem, wszystkie warte wypróbowania. Pierożki są oczywiście klejone ręcznie, a następnie formowane w różne zdobne kształty. Niestety, odbywa się to poza restauracją, a dokładnie… pod Warszawą. Pierożki przyjeżdżają do nas mrożone i w takiej postaci trafiają na parę. Tak, wiem – mrożone pierożki – to nie brzmi najlepiej, ale uwierzcie mi, że gdybym o tym nie wiedział, nigdy bym się nie domyślił. Pierożki są świeże, smaczne i sprężyste.
O sposobie ich przygotowania warto napisać więcej. Otóż zamrożone trafiają na specjalne bambusowe sito wyłożone pergaminem, a następnie na garnek z wrzątkiem. Nad parą spędzają kilka minut, a potem – tu duży plus za to – razem z sitem podawane są do stołu.
Pierożki serwowane są z pysznym sojowym lub ostrym sosem. Jemy je oczywiście pałeczkami, które także są dostępne w lokalu. Ceny od 5 zł za sałatkę do maksymalnie 17 zł za porcję (10 sztuk) pierożków. Smaki, które próbowałem i z czystym sumieniem mogę polecić, to: wieprzowina ze szczypiorkiem, kurczak z marchewką, ziemniaki z kokosem i curry, i wołowina z grzybami mun.
Do Parowozu warto wybrać się w kilka osób, jednak najlepiej nie więcej niż 6, bo inaczej zajmiecie cały lokal. Dobrze jest zamówić sześć różnych smaków, a następnie dzielić się swoją porcją z innymi. W ten sposób sprawdzimy, co nam najbardziej smakuje, a kolacja nie będzie monotonna. Koniecznie zacznijcie od jednej z zup. Są naprawdę pyszne. Szczególnie polecam Tajską na mleku kokosowym.
Parowóz z pierożkami to ostatnio moje ulubione miejsce. Niestety, lokal jest tak mały, że kilka razy musiałem zrezygnować z uczty z powodu braku wolnego stolika. Ale myli się ten, kto myśli, że się poddam. Do zobaczenia w Parowozie!
****
Michał Kwiatkowski – łódzki dziennikarz, DJ i freelancer, w gazecie odpowiada za Kamerę Miasta Ł.
You must be logged in to post a comment.