Od naczelnej
Wolność to trudne pojęcie. Filozofowie głowią się nad nim od wieków. I fantastycznie stało się, że w Polsce, ponad dwadzieścia lat po zmianie ustrojowej, znowu zaczynamy poważnie o wolności rozmawiać. A dyskusję tę wywołała sztuka. Obywatele zaczęli dyskutować, debatować, protestować. I znowu okazało się, że kultura to właściwe miejsce prowokowania do myślenia.
Przypadek Golgoty Picnic pokazał, że społeczeństwo się budzi. Do rozmowy, do wymiany poglądów. Protesty mnie nie martwią. Są zawsze, kiedy rozpoczyna się zmiana. A ważne dzieła, które dziś budzą protesty, po latach sprzedawane są za ciężkie miliony. W sztuce zdarzało się to bardzo często.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych „dzieł sztuki” w historii był pisuar, który Duchamp – przedstawiciel ruchu Dada – wystawił w 1917 roku. Swoje dzieło nazwał „Fontanną”. Komisja wystawowa była wstrząśnięta. Od razu podważyła opinię Duchampa jakoby zwyczajny pisuar miał być dziełem sztuki i kazała usunąć eksponat. W świecie artystycznym zawrzało. Rozpoczęły się gorące dyskusje na temat tego, co jest, a co już nie jest sztuką. Pojawiały się opinie, że sztuka się skończyła wraz z tym, czego dokonał Duchamp. Ten, wydawałoby się, bezczelny żart szalonego dadaisty na zawsze zmienił oblicze sztuki.
Innym przykładem są choćby Panny z Awiniou Picassa. Ten, uznany za jedno z najważniejszych dzieł XX wieku, obraz zapoczątkował nowy kierunek w sztuce – kubizm. Jednak, gdy obraz pojawił się w 1907 roku na jednej z wystaw, wywołał skandal swoją nowatorskością. Krytycy nie zostawili na nim suchej nitki. Wywrotowość tego, i następnych dzieł kubistów, polegała na negacji dotychczasowych dogmatów sztuki. Wszystko było zdeformowane. Nikt nie chciał wystawiać tych dzieł.
Zatem, problemy twórców sztuki nie zaczynają się Golgotą Picnic i z pewnością na niej się nie skończą. Ale fakt, że sztuka pobudza do dyskusji, do wrzenia w społeczeństwie, to nie jest zły znak.
Dlatego w dużej mierze kulturze i sztuce poświęciliśmy lipcowy numer Miasta Ł. I to w różnych jej przejawach. Już na pierwszej stronie znajdziecie Państwo wywiad ze Sławkiem Fijałkowskim o kondycji kina, festiwalach i marzeniach o Łodzi prawdziwie filmowej.
Klaudia Wojciechowska pisze o teatrze, który przychodzi do naszych podwórek. O tym, że kultura przenika się z rzeczywistością, tworząc nową jakość. Będziemy też Państwa zachęcać do korzystania z oferty kulturalnej Łodzi. W wakacje rzeczywiście jest ona bardzo bogata. To, co umieściliśmy w gazecie, to te propozycje, które nie wymagają od uczestników żadnych nakładów finansowych, jedynie dobrej woli i czasu. A tutaj wiele pokazów filmowych, działań animacyjnych dla dzieci i młodzieży, spektakli, gier miejskich. Myślę, że wszyscy ci, którzy w Łodzi spędzają wakacje, znajdą dla siebie wiele propozycji.
Gorąco zapraszam również Państwa na Piotrkowską, gdzie masa atrakcji, o których w Mieście Ł opowiada Piotr Kurzawa.
Szczególnie zachęcam Państwa do obejrzenia fotoreportażu autorstwa Joanny Tarnowskiej z obchodów Rewolucji 1905 roku. Fantastyczne przedstawienie odbyło się w rocznicę tego wydarzenia. Kto nie był, będzie miał okazję poczuć ducha rewolucji.
Oczywiście lipcowe Miasto Ł, należy przeczytać w całości. Tekst Marty Zdanowskiej o wodzie w Łodzi pochłoniecie jak dobry kryminał. No i oczywiście liczymy zieleń z Anią Kronenberg. Miłej lektury.