Od Naczelnej
Historia dzieje się na naszych oczach. Uderzyło mnie to stwierdzenie w ostatnich dniach. Bo jeszcze nigdy w dorosłym życiu nie czułam, że tak ważne przemiany dzieją się, a ja biorę w tym udział. I nie jest to bierna obserwacja, ale uczestnictwo w operacji na żywym organizmie. Pisząc to, myślę o rewitalizacji naszego miasta. I marzę, że się uda, że za 10 może 20 lat przeczytamy w podręcznikach do historii, jak Łódź wspaniale dała sobie radę z wykluczeniem społecznym, biedą, brakiem perspektyw dla jej mieszkańców i mieszkanek.
Bo kiedy myślę o rewitalizacji, to nie mam przed oczami kolorowych kamienic, kolejnej galerii handlowej, sklepów i parkingów. Myślę o ludziach, którym się udało, którzy mają pracę, mieszkanie z łazienką, bibliotekę, dom kultury, zieleń przed oknem. Myślę o młodzieży, która już nie musi wystawać po brudnych bramach, bo ma gdzie i z kim spędzać czas. Myślę o ludziach, którzy mieszkają obok siebie, choć historie ich życia są zupełnie różne. O tym, że łodzianie i łodzianki żyją godnie. Że nie ma śmierdzących klatek schodowych, brudnych podwórek, głodnych dzieci i bezrobotnych rodziców. I co bardzo ważne, wszystko to w dużej mierze jest możliwe.
Od nas zależy, czy to będzie wielki sukces, czy straszna porażka. Czy jak warszawska Praga, rewitalizowane dzielnice Łodzi odrodzą się jak Feniks z popiołów, czy staną się mieszkaniami dla klasy średniej. Czy mieszkańcy Śródmieścia, Bałut, Polesia odnajdą się w nowych, lepszych warunkach, czy będą musieli szukać innych miejsc, tańszych mieszkań. Od miesięcy trwa na ten temat dyskusja jak wprowadzać aspekt społeczny rewitalizacji. Rodzą się fantastyczne pomysły. Dużo miejsca w czerwcowym numerze Miasta Ł zajmują sprawy społeczne. Jest świetny wywiad przeprowadzony przez Michała Sobczyka z dr Anitą Gulczyńską z Katedry Pedagogiki Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego, o tym czym jest i czym powinna być rewitalizacja. Jest tekst Jolki Małgorzaty Klejn o Starym Polesiu, które rewitalizacją może być objęte najpóźniej i jakie niesie to za sobą konsekwencje. W tę tematykę wpisuje się również felieton Izy Desperak o bibliotekach. Warto o tym czytać, ale nie można na tym poprzestać. Zachęcam naszych czytelników do brania udziału w kolejnych konsultacjach społecznych, dotyczących polityki społecznej miasta, budżetu, rewitalizacji. Głos mieszkańców i mieszkanek musi być słyszalny. Wszyscy mamy głowy pełne pomysłów: jak nasze miasto powinno wyglądać, czego nam brakuje, aby było w nim wygodnie i bezpiecznie. Zachęcam zatem również do przeczytania tekstu o powstających podwórcach miejskich (woonerfach) – pisze o tym Katarzyna Mikołajczyk. Ulica 6 sierpnia staje się ulicą kwitnącej wiśni, a pomysłów na kolejne cudowne zakątki łodzianom nie brakuje.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu czerwcowego numeru Miasta Ł obudzi się w naszych czytelnikach patriotyzm lokalny. Bo przecież Politechnika Łódzka opracowuje nowe technologie, o czym pisze Marta Pokorska-Jurek, mamy fantastyczne wystawy w Muzeum Miasta, łódzka szkoła filmowa kręci nagradzane filmy. A w dodatku możemy być prawdziwie dumni z historii miasta, o czym i w tym miesiącu przypomina Michał Gauza. A to wszystko oznacza, że Łódź się zmienia. A kierunku tych zmian musimy pilnować my – mieszkańcy.