O Michalinie Tatarkównie-Majkowskiej
Andrzej Majer wspomina, że cechowała ją pewna skromność. O zrealizowanych projektach mówiła zaczynając zdanie od „my”, a nie „ja”, choć w swoim czasie dysponowała przecież niepodzielną władzą. Wydawała się też autentycznie zaangażowana w kwestię jakości warunków życia robotników.

Michalina Tatarkówna-Majkowska. Fot. Archiwum Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, autor fotografii Władysław Kraska, okres wykonania – lata 60-te XX w.; nr inwent. I-7933
Niedawno powstała pierwsza biografia Michaliny Tatarkówny-Majkowskiej (1908-1986), tkaczki w Widzewskiej Manufakturze, która potem została pierwszym sekretarzem Komitetu Łódzkiego PZPR.
W pamięci łodzian zachowało się kilka związanych z nią miejskich legend. Miała sprzeciwić się programowi budowy bloków robotniczych ze wspólną dla wszystkich kuchnią i łazienką.
Starsi mieszkańcy mojego osiedla, położonego w okolicach ulic Gandhiego i Tybury, opowiadają, że to Tatarkówna-Majkowska miała zdecydować o posadzeniu na nim drzew owocowych, by robotnicy mogli kiedyś zbierać ich owoce. Nie wiem, czy to prawda, ale drzewa owocowe są – od śliw mirabelek, po jabłonie, których owoce smakują zupełnie inaczej niż jabłka kupowane dziś w sklepie.
Inna opowieść dotyczy pewnego budynku. Usłyszałam ją od profesora Andrzeja Majera.
Profesor Andrzej Majer jest socjologiem miasta i lodzermenschem (w szóstym pokoleniu). Wychował się na podwórku kamienicy przy ul. Piotrkowskiej, Michalinę Tatarkównę-Majkowską poznał jeszcze w latach siedemdziesiątych podczas swej pracy w Urzędzie Konserwatora Zabytków miasta Łodzi. Pamięta też, jak entuzjastycznie komentowano jej decyzję o zamianie ulicy Piotrkowskiej w niedzielny, pieszy deptak.
Potem spotykał ją w ówczesnym Klubie Plastyka przy Piotrkowskiej 86, kultowym miejscu, gdzie nie mógł ot tak wejść byle przechodzień z ulicy – obowiązywały wejściówki. Michalina Tatarkówna-Majkowska, już wtedy na emeryturze, przychodziła tam sama lub z koleżanką i wybierała ten sam ustronny stolik. Gdy była sama, mój rozmówca przysiadał się do niej. Nie była skłonna do zwierzeń, rozmawiali jednak o tym, co oboje interesowało: o osiedlach mieszkaniowych, o Widzewskiej Manufakturze [fabryce, w której przed wojną pracowała M. Tatarkówna-Majkowska – przyp. red] i szkołach, z których była dumna. Andrzej Majer wspomina, że cechowała ją pewna skromność. O zrealizowanych projektach mówiła zaczynając zdanie od „my”, a nie „ja”, choć w swoim czasie dysponowała przecież niepodzielną władzą. Wydawała się też autentycznie zaangażowana w kwestię jakości warunków życia robotników.
I tu dotykamy kolejnej legendy, choć profesor Majer jest pewien, że to nie legenda, a fakt. Chodzi o budynek przy ulicy Zachodniej, naprzeciwko kompleksu Manufaktura. Dziś jest przemalowany na błękitno i ozdobiony logiem telewizji kablowej, która ma tam swoje biura. Powstał niedługo po wojnie i z założenia miał służyć robotnikom, a raczej – w mieście włókniarek – robotnicom. Wieńcząca go attyka jest nie tylko nietypową ozdobą, ale barierą niepozwalającą zajrzeć postronnym na teren jego dachu.
Dach ten miał służyć robotnicom do nieskrepowanego relaksu po pracy, wręcz mógł stać się ówczesnym solarium: w czasach, gdy kostiumy kąpielowe bynajmniej nie były standardem, osłonięte od wzroku przechodniów mieszkanki miały się tam opalać.
Łódzki historyk, Piotr Ossowski, napisał pracę doktorką poświęconą Michalinie Tatarkównie-Majkowskiej. Jest ona dostępna on-line w repozytorium UŁ pod adresem repozytorium.uni.lodz.pl. To potężna, doskonale udokumentowana praca naukowa, która jest pierwszą biografią naszej bohaterki. Niestety, historyczne źródła milczą w sprawie miejskich legend.
Spotkanie z Piotrem Ossowskim, poświęcone Michalinie Tatarkównie-Majkowskiej odbyło się w marcu w Muzeum Fabryki i pojawiły się na nim wątki nieobecne w naukowym opracowaniu, a przede wszystkim fotografie bohaterki – mniej znane lub zupełnie nieznane. Sam autor okazał się bardzo interesującym człowiekiem: jest historykiem PRL-u, prowadzi blog kulinarny, na którym opisuje potrawy, takie jak kluski kładzione.
Łódzka artystka, Anka Leśniak, poświęciła postaci Michaliny Tatarkówny-Majkowskiej jedną ze swych prac. Na murze kamienicy przy ul. Zachodniej (numer 26a, między Lutomierską i Bazarową) powstała jej praca Michalina Zuch Dziewczyna (o której pisaliśmy w Mieście Ł w grudniu 2015 r.). Odwiedzamy to miejsce podczas spacerów Łódzkiego Szlaku Kobiet i zachęcamy do indywidualnych wycieczek.
***
POSTCRIPTUM
Zanim udało się sprawdzić, czy przypisywana Michalinie Tatarkównie-Majkowskiej inicjatywa sadzenia drzew owocowych na osiedlu budowanym dla robotników jest tylko legendą, drzewa zaczęły znikać. Nie z własnej inicjatywy, oczywiście – zostały wycięte. Niespodziewanie zniknęła jabłonka, niby pokręcona i mikra, która obsypywała trawnik przed blokiem milionem jabłek o smaku, którego już nie znajdziecie na żadnym straganie. Tych odmian się już nie uprawia. Jabłonka rosła sobie od lat pięćdziesiątych na terenie przejętym niedawno przez wspólnotę mieszkaniową – tę samą, która zapoczątkowała osiedlową modę na stawianie ławek pod blokiem. Jabłka spadały na trawnik i nie wszystkie dało się przerobić na szarlotkę i cydr. Owoce i liście gniły też podobno na dachu śmietnika, więc mieszkańcy poprosili o przerzedzenie drzewka. Administrator zamówił ekipę i, choć na jabłonce gniazdowały ptaki, została unicestwiona.
****
Iza Desperak – socjolożka z Bałut.
You must be logged in to post a comment.