O kaczkach, ludziach i polityce
W podłódzkich Brzezinach jest zabytkowy park. W parku jest zabytkowa studnia, oraz staw, na stawie wyspa, na wyspie gniazdują zaś kaczki, kawki i gawrony. W mieście jest też amfiteatr i stadion, lecz władze postanowiły tegoroczne Dni Brzezin urządzić właśnie w owym parku 14 i 15 czerwca.
Miejsce to jest licznie odwiedzane przez mieszkańców i jest swego rodzaju wizytówką miasta. Zwłaszcza po ostatnich pracach na jego terenie, naprawie szkód spowodowanych przez powódź. Część mieszkańców sprzeciwia się jednak zamianie go na teren świątecznych obchodów, między innymi ze względu na kaczki, kawki i gawrony. Częścią święta ma być bowiem koncert – z imponująca listą zaproszonych artystów, a koncertowa estrada ma być umieszczona właśnie na zamieszkanej przez objęte częściową ochroną ptactwo na wyspie.
Pomysł ten wzbudził opór części mieszkańców. Ale władze miejskie nie mają obowiązku uwzględniać opinii mieszkańców w tej sprawie. Nawet gdyby urządzono konsultacje społeczne, to ich wynik nie byłby dla władz wiążący. W tak małej społeczności jak Brzeziny konsultacje nie są może niezbędne – głos mieszkańców jest przecież słyszalny, a ich działalność zauważalna.
Mieszkańcy udali się na posiedzenie Rady Miejskiej, poświęcone nowemu regulaminowi parku, i wypowiedzieli tam swą opinię. Między innymi o ogrodzeniu wyspy płotem z siatki, na które kaczki zareagowały dezorientacją. Płot zniknął, zostały po nim paliki, kaczki wróciły. Zniknięcie płotu to sygnał, że ktoś głosu – nielicznych na tej sesji – mieszkańców – słucha. Ale nic nie wskazuje, że poza usunięciem siatki stanie się coś więcej.
Mieszkańcy napisali też pismo do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Łodzi, w którym zwracają uwagę, że w czasie, gdy planowana jest impreza, ptaki wyprowadzać będą młode z gniazd. Zarówno na sesji, jak i w piśmie wykazali się ogromną wiedzą z zakresu ochrony środowiska – ale jak dotąd ich argumenty pozostają bez odzewu. Prowadzą własny monitoring środowiskowy, dokumentują ptasie gniazda, liczą je, fotografują. Założyli też stronę na faceboku https://www.facebook.com/pages/Brzeziny-bez-cenzury. Tam właśnie można znaleźć informacje i zdjęcia. Ale lokalne władze nie mają obowiązku uwzględnić tego rodzaju działań w swej polityce.
Poza setką ptaków, o które chodzi w tej sprawie – chodzi też o ludzi. O obywateli i obywatelki, o ich głos w sprawowaniu lokalnej polityki, o społeczną partycypację. O to, kto decyduje, w jaki sposób odnosimy się do ptaków zamieszkujących miejski park, i o to, jak przebiega proces podejmowania politycznych decyzji. Czy rezerwuje go sobie władza, jak by nie było wybrana w demokratycznych wyborach, czy do współrządzenia dobiera sobie też tych, w których imieniu i na rzecz których ową władzę sprawuje? A może zaprasza ich do dialogu, wykorzystując liczne coraz popularniejsze mechanizmy? A może nie oglądając się na mechanizmy po prostu spotka się z lokalną grupą aktywistów i zapyta o ich racje?
Nie wiadomo dziś, gdy piszę ten tekst, jak skończy się ta historia. Święto się odbędzie, być może część ptaków schroni się gdzieś i na wyspę powróci. A może ptaki znikną bezpowrotnie w jakimś zakolu rzeki, odbudują gniazda w przyszłym roku już gdzie indziej, z dala od ludzi. Kogo to obejdzie poza kilkoma lokalnymi aktywistami?