Na Językach – wykwintna stołówka u Scheiblera
Na śniadanie mamy do wyboru trzy pozycje: jajka zapiekane w bułce pszennej, tradycyjną jajecznicę i kanapkę z dodatkami do wyboru. Bardzo zachęcające, tym bardziej że kosztuje tu nie więcej niż 12 zł, co jak na łodzkie warunki jest ceną standardową.
Kolejny kulinarny felieton chciałem zacząć od podziękowań dla internetowych wyszukiwarek i portali społecznościowych. Moja częsta aktywność internetowa związana z wyszukiwaniem nowych restauracji zaowocowała tym, że ilekroć zaloguję się do Internetu, zostaję zasypany reklamami nowych miejsc na kulinarnej mapie Łodzi. Wkurza mnie permanentna inwigilacja, ale też ciepło robi się na sercu, że chociaż Internet pamięta o moich zainteresowaniach.
Czas chyba zmienić przysłowie: Nikt nie wie tyle o tobie co sąsiad na Nikt nie wie tyle o tobie co Internet. Dlatego dziękuję ci Internecie, że tak szybko powiadomiłeś mnie o nowej restauracji przy ul. Tymienieckiego 20.
To tam nie dawniej jak miesiąc temu powstała nowa restauracja o wdzięcznej nazwie Na Językach. Ponieważ wydawca domaga się nowego materiału, a kiszki marsza grają, czym prędzej poszedłem odwiedzić nowe miejsce.
Restauracja mieści się w tej części Łodzi, gdzie do niedawna były tylko ruiny dawnych filarów łódzkiej gospodarki – między innymi Zakłady Przemysłu Bawełnianego Uniontex, które po II wojnie światowej powstały na bazie dawnego imperium bawełnianego Karola Scheiblera. Resztki fabryki nadal straszą pustką i powybijanymi oknami, ale w okolice dawnego przemysłowego molocha wraca powoli życie. Na terenach pofabrycznych (między ulicami Tylną a Tymienieckiego) powstało duże osiedle mieszkaniowe. Dzięki temu wokół wyrastają sklepy, punkty usługowe i restauracje.
Nie od dziś wiadomo, że jeśli gdzieś żyją ludzie, potrzebują zakupów, rozrywki i jedzenia. W takich miejscach żadne planowanie centralne nie jest tak skuteczne jak zwykłe ludzkie potrzeby i zachcianki. Dzięki dużym osiedlom, puste i martwe przestrzenie miejskie zamieniają się w tętniące życiem enklawy.
Restauracja przy Tymienieckiego 20 to spore, jasne i przestronne miejsce, w którym miło biesiadować. Już po wejściu przyjemnie zaskakuje ciepły klimat i smooth jazz sączący się z głośników. Pierwszy wielki plus ode mnie, właśnie za muzykę pasującą do dobrego jedzenia.
Obsługa lokalu natychmiast wręcza menu i przyjmuje pierwsze zamówienia na napoje. Menu to sporych rozmiarów karta papieru, złożona niczym list przygotowany do wysłania. Rzut okiem i wiem, że restauracja oferuje całodniowe wyżywienie od śniadania do kolacji.
Ponieważ do restauracji wpadłem po południu, postanowiłem zjeść obiad, ale menu śniadaniowe z pewnością kiedyś wypróbuję. Choćby dlatego, że restauracja czynna jest już od dziewiątej rano.
Na śniadanie mamy do wyboru trzy pozycje: jajka zapiekane w bułce pszennej, tradycyjną jajecznicę i kanapkę z dodatkami do wyboru. Bardzo zachęcające, tym bardziej że kosztuje tu nie więcej niż 12 zł, co jak na łódzkie warunki jest ceną standardową.
W menu można znaleźć także przystawki z pasztetem „domowej roboty” czy śledziem w roli głównej. Za te dania zapłacimy nie więcej niż 15 zł.
Dania główne są już o wiele droższe. Wprawdzie zachęcająco brzmi baranina duszona z zapiekanymi ziemniakami czy pieczona gęś z puree ziemniaczanym z czarnuszką, ale niestety za te przysmaki musimy wyjąć z portfela ponad 30 zł.
Trochę mnie to zmartwiło. Ostatnio na kolegium redakcyjnym dostałem „połajankę” za recenzowanie zbyt drogich dań. Dlatego pomyślałem, że będę musiał wrócić do Na Językach rano, by zjeść śniadanie za 10 zł. Na szczęście w ręce wpadł mi dodatek do menu z ofertą lunchową. Tu miło zaskoczyła mnie cena – 18 zł za komplet: zupa, drugie danie i kompot.
Niewiele myśląc, zamówiłem ten zestaw. Co ważne, jest on skomponowany zarówno dla mięsożerców, jak i jaroszów. Ja zamówiłem z mięsem, bo tego dnia zawierał moje ulubione żeberka w sosie miodowym z kopytkami i zasmażaną kapustą, zupę Caldo verde z ręcznie robionym makaronem i wspomniany już kompot.
Caldo verde to warzywna zupa pochodząca z Portugalii. Często podawana jest z jarmużem. W Europie stała się bardo popularna za sprawą różnych zdrowych diet. Co ciekawe, w Portugalii podaje się tę zupę przy specjalnych okazjach. Osobiście nigdy jej nie jadłem, dlatego ucieszyłem się, że znalazła się w ofercie tej restauracji.
Zupa miała intensywny smak warzyw i była naprawdę pyszna, a ręcznie krajany makaron idealnie dopełniał danie. Bardzo smakowały mi dodane do zupy jarmuż, duża ilość czosnku i suszone pomidory, które do tej pory jadłem tylko we włoskich potrawach. Czas na kolejne danie. Dostałem porcję pysznych żeberek wyluzowanych z kości, które pływały w dużej ilości smakowitego, mięsno-miodowego sosu. Wystarczyło go także do nurzania w nim domowej roboty kopytek. Kapusta była kwaśna, taka jaką lubię, i idealnie dopełniała danie. Niestety, słabo przy tej potrawie wypadł kompot, który dla mnie był trochę za słodki.
W Na Językach ceny nie są niskie, więc najmocniejszą stroną lokalu jest oferta lunchowa (18 zł). Obecność w niej zupy Caldo verde to dowód na to, że można tam codziennie zjeść niecodzienne potrawy. Mam nadzieję, że szef kuchni utrzyma ten standard każdego dnia.
You must be logged in to post a comment.