„Musztarda po Obiedzie”, czyli lunch na każdą kieszeń
Do niewielkiej restauracji przy ul. Pomorskiej 86 serwującej lunche/obiady (ale nie tylko) zaprosiła mnie moja redakcyjna koleżanka Ania Jurek, niezastąpiona w wyszukiwaniu nowych miejsc z dobrym jedzeniem. Znalazła restaurację przypadkiem, gdy przeprowadziła się w te okolice.
Musztarda po Obiedzie istnieje dokładnie rok. Miała nazywać się BIGIEL, jednak właściciele po namyśle wybrali przysłowie, jako nazwę lokalu, dzięki czemu wpada ona w ucho i kojarzy się z restauracją, a nie np. z pubem. Lokal jest niewielki, ale mimo dużej liczby stolików nie wydaje się za ciasny. My usiedliśmy przy sporym czteroosobowym stoliku w narożniku restauracji. Warto wspomnieć w tym miejscu, że stoły w Musztardzie są drewniane i masywne, można więc zjeść wygodnie i kulturalnie. Nie cierpię rachitycznych, niestabilnych stoliczków, jakie często spotyka się w niewielkich lokalach oferujących obiady. Podczas krojenia wszystko się chybocze, a kompot się rozlewa. Masakra! Wielki plus dla Musztardy za porządne stoły DO JEDZENIA.
Od razu zwróciłem uwagę na duży ruch w restauracji – zaczyna się już około 13.00. Podobno to zasługa dużej ilości biurowców w okolicy. Takiej frekwencji w porze obiadu mogą pozazdrościć najlepsze restauracje w tym mieście.
Na zamówione danie trzeba chwilę poczekać, ponieważ każde przygotowywane jest dopiero po złożeniu zamówienia. Nie trwa to jednak dłużej niż 20 minut, a my mamy pewność, że jedzenie będzie świeże. Każdy z gości był szybko i sprawnie obsłużony, na stolik też nie trzeba było dług czekać – osoby „wyskakujące” z pracy na lunch raczej nie przesiadują w restauracji zbyt długo.
Wystrój lokalu jest dość surowy. Białe ściany zdobione są fotografiami i grafikami. Uwagę przykuwa jedna ze ścian pokryta w całości drewnem, wzdłuż której można usiąść przy małych dwuosobowych stolikach.
Bar, gdzie zmawiamy jedzenie, jest niewielki i służy jedynie do wygodnego dokonania transakcji. Menu jest rozpisane kredą na dużej tablicy naprzeciw wejścia – to stało się swego rodzaju tradycją w różnych jadłodajniach. Powód jest prosty: łatwo z takiej tablicy wymazać potrawy, które się w danym dniu skończyły lub dopisać nowości.
W dniu, w którym odwiedziliśmy z Anią restaurację, można było tam zjeść kilka makaronów z sosami. Nazwy przysmaków od razu sugerują, co zjemy, a przede wszystkim brzmią bardzo apetycznie – wśród nich: „Boski, boloński”, „Don Brokuł” czy „Mariano Italiano”. Muszę przyznać, że makarony trochę mnie zaskoczyły, ponieważ szedłem do Musztardy po Obiedzie w przeświadczeniu, że będzie to jedna z wielu w naszym mieście restauracji z domowymi obiadami na każdą kieszeń. Tymczasem Musztarda ma także w swojej ofercie pizzę i popularne sałatki, takie jak cezar czy grecka.
Tak, wiem, zaraz ktoś mi wypomni, że wielokrotnie pisałem, że restauracje, które mają w ofercie zbyt wiele pozycji, nie budzą mojego zaufania. Jednak Musztarda miło mnie zaskoczyła. Makarony czy porcje obiadowe zajmowały tylko kilka pozycji w menu, co sugeruje, że jedzenie będzie świeże i przygotowane na bieżąco. Zresztą o takiej „polityce” lokalu dowiedziałem się od Dominika, właściciela restauracji. Powiedział mi, że stawiają na sezonowe warzywa, zawsze świeże produkty oraz taką ich ilość, żeby nie zostawiać niczego w lodówkach na następny dzień.
Zacznijmy od obiadu. Na moim stole pojawił się ogromny kotlet schabowy z jajkiem sadzonym na wierzchu (obawiałem się nawet, czy zdołam go zjeść), a obok w dwóch miseczkach ziemniaki z koperkiem i surówka. Całość podano na dużej desce, co dodawało potrawie kolejnych kilka punktów za estetykę.
Mój obiad był naprawdę dobry, kotlet świeży i smaczny. Bardzo lubię połączenie jajka sadzonego i dobrego mięsa. Ziemniaki ugotowane w całości i surówka były świeże i równie smaczne. Ania nie jada mięsa, więc wybrała coś z makaronów. Padło na Gnocchi grzybowe. Kiedy jej porcja trafiła na stół, wiedziałem, że muszę to spróbować. Kluski z sosem pachniały bowiem tak cudownie, że o mały włos nie zjadłem wszystkiego z talerza koleżanki. Następnym razem, gdy pójdę do Musztardy, na pewno zjem jakiś makaron. Ale będę musiał się spieszyć, ponieważ menu zmienia się co około trzy miesiące.
Ceny wahają się od kilku do kilkunastu złotych za lunch/obiad, zatem są zbliżone do cen w popularnych w Łodzi restauracjach typu „obiady domowe”. Lokal jest czynny od 12.00 do 18.00 w dni powszednie.
Musztarda po obiedzie dała mi kolejny powód, by jeść w pobliżu miejsca zamieszkania. Smacznego!
****
Michał Kwiatkowski – łódzki dziennikarz, DJ i freelancer, w gazecie odpowiada za Kamerę Miasta Ł.
Podoba Ci się ten artykuł? Tutaj możesz wesprzeć kolejny: https://zrzutka.pl/4n584m
Łódzka Gazeta Społeczna – Miasto Ł jest gazetą bezpłatną, opartą na obywatelskim zaangażowaniu. Pomóż nam zebrać środki na dalsze działanie.
Jeżeli chcesz nas wspierać regularnie, zleć w swoim banku przelew stały:
Fundacja Spunk
Nr konta: 83 1750 0012 0000 0000 3823 8337 Raiffeisen Polbank
W tytule: „Darowizna na Miasto Ł”.
Dziękujemy!