Miastu nie potrzebne jest STO bibliotek
Patrząc w kierunku miast, których biblioteki podaje się za przykłady dobrych praktyk (są nowoczesne, przyjazne, pełne ludzi), można dostrzec tendencję do zmniejszania ilości na rzecz jakości.
W sierpniowym numerze „Miasta Ł” ukazał się artykuł Izy Desperak „MiaSTO bibliotek”. Autorka zawarła w nim swoje przemyślenia na temat społecznej misji bibliotek, często określanych mianem „ostatniego bastionu darmowego dostępu do kultury”. Trafnie zdiagnozowała problemy: brak nowości, niewystarczające warunki lokalowe, brak funduszy i – dodajmy do tego – niskie płace dla bibliotekarzy. Słuszne zauważyła, że miejska biblioteka publiczna (MBP) powinna służyć lokalnej społeczności, zapobiegać wykluczeniu i zapewniać dostęp do nowej literatury. Iza Desperak postuluje stworzenie programu typu „MiaSTO kamienic”, ale dla bibliotek. I tak jak w przypadku kamienic – nie o ilość tu chodzi, ale o jakość. Tak, program odnowy MBP bardzo by się przydał.
Fundacja Fenomen od ponad roku diagnozuje obecną sytuację. Prace prowadzimy w ramach projektu Biblioskan (finansowanego z Funduszy EOG, w programie Obywatele dla Demokracji). Artykuł „MiaSTO bibliotek” zainspirował nas do podzielenia się wynikami naszej pracy.
Podobnie jak autorkę, niepokoi nas niska dostępność nowości z witryn księgarnianych w bibliotekach. Bo przecież ich główną misją jest właśnie dbanie o czytelnictwo, kształtowanie kompetencji informacyjnych, zaspokajanie potrzeb czytelniczych i kulturalnych różnych grup społecznych. Biblioteki wpływają na poziom intelektualny społeczeństwa, a posiadanie aktualnej literatury każdego typu stanowi fundament pracy.
Trudno polemizować z tym, że do łódzkich bibliotek nie kupuje się wystarczająco dużo nowości. Choć każdego dnia do naszych MBP trafia blisko 60 książek, to liczba ta nie satysfakcjonuje, tak czytelników, jak i samych bibliotekarzy. Dane z 2014 r. mówią, że kupujemy nieco ponad 3 książki na 100 mieszkańców miasta rocznie – według norm europejskich to niedopuszczalne. Standardy sugerowane w Polsce to co najmniej 18, a docelowo 24 książki. Z budżetów MBP w Łodzi na książki wydajemy zaledwie ok. 3% finansów.
A przecież dzisiejsza biblioteka, to nie tylko zbiory. To także zagospodarowanie wolnego czasu dzieciaków, zajęcia komputerowe dla seniorów, spotkania z ciekawymi ludźmi, warsztaty, konkursy itp. W bibliotekach ciągle coś się dzieje – w ubiegłym roku w Łodzi w takich wydarzeniach wzięło udział ponad 180 tys. uczestników. To jest fascynujące, ponieważ MBP opierają działalność na środkach budżetowych. Po opłaceniu lokali, mediów i pensji na realizację oferty kulturalnej i edukacyjnej nie pozostaje za wiele.
Iza Desperak zwróciła też uwagę na smutny fakt: biblioteki w naszym mieście są zaniedbane, wymagają remontów, są za małe, niedoposażone i stają się smętnym pomnikiem lepszych czasów, z odłażącą farbą i niezbyt imponującym księgozbiorem. Lokal to bardzo istotny element, wpływający na pracę i wizerunek biblioteki, która co do zasady ma być miejscem powszechnego dostępu do kultury. Powszechnego, czyli dla każdego i z założenia bezpłatnego, o dogodnych godzinach otwarcia, z ofertą dla różnych grup odbiorców. Biblioteka powinna być przestronna, przyjazna i łatwo dostępna. Lokalowa sytuacja łódzkich placówek nie jest dobra – na pierwszy rzut oka widać, że tu należałoby zainwestować.
Ale na problem trzeba spojrzeć z szerszej perspektywy. Bo czy to wszystko oznacza, że dotacje przyznawane przez miasto są za niskie? Najprościej byłoby powiedzieć, że tak. Biblioteki są niedofinansowane w całym kraju, bo niedofinansowane są ogólnie instytucje kultury. Z drugiej strony, finanse, jakimi dysponują łódzkie MBP, sięgają prawie 15 milionów zł rocznie (z czego ok. 10% to środki własne, wypracowane przez same biblioteki). Ta kwota stanowi 7,7% całego budżetu Łodzi na kulturę, który z kolei w 2014 roku wynosił 4,68% całości środków budżetowych miasta.
Patrząc w kierunku miast, których biblioteki podaje się za przykłady dobrych praktyk (są nowoczesne, przyjazne, pełne ludzi), można dostrzec tendencję do zmniejszania ilości na rzecz jakości. We Wrocławiu, gdzie jeszcze 15 lat temu sytuacja była bardzo zbliżona do dzisiejszej łódzkiej, można odwiedzić biblioteki zachwycające i zapadające w pamięci. Przepiękne mediateki o pokaźnym metrażu i mniejsze urokliwe placówki. Podobnie jest w Gdańsku, gdzie z powodzeniem działa Biblioteka Manhattan (jedna z pierwszych polskich bibliotek działających w galerii handlowej, funkcjonująca na 850 m2) oraz dużo mniejsza, przytulna Filia Gdańska (urządzona w dawnym kantorze kupieckim, w kamienicy w samym sercu miasta).
Wrocławski przykład jest bardzo ciekawy. Stanowi efekt reorganizacji sieci bibliotek przeprowadzanej od 15 lat – reformy budzącej kontrowersje w skali kraju, ale przynoszącej wymierne korzyści i efekty godne uwagi. Jeszcze w 1991 r. na sieć biblioteczną we Wrocławiu składało się 91 filii, zarządzanych przez pięć odrębnych MBP. Stopniowy proces łączenia bibliotek sprawił, że dzisiaj we Wrocławiu funkcjonuje jedna (zamiast pięciu) Miejska Biblioteka Publiczna, zarządzająca 37 placówkami.
W obu miastach widoczna jest tendencja łączenia małych, szarych filii – owych smutnych reliktów poprzedniego systemu – w placówki duże, nowoczesne i spełniające wszelkie wymogi stawiane współczesnej bibliotece. Za takim podejściem przemawia wiele argumentów, nie tylko finansowych, ale także merytorycznych. W filii zlokalizowanej we Wrocławiu przy ulicy Reja, która powstała z połączenia kilku mniejszych placówek, liczba czytelników wzrosła o ponad 100%, liczba odwiedzin o blisko 150%, a liczba wypożyczeń o 28% (w stosunku do zsumowanych statystyk połączonych filii). W nowej bibliotece pracują bibliotekarze z połączonych placówek – powstaje biblioteka większa o rozszerzonym czasie pracy, prowadząca szeroką działalność kulturalną i edukacyjną. W obu miastach ważnym czynnikiem rozwoju bibliotek jest też posiadanie jednej spójnej wizji, realizowanej przez całą sieć – jedna karta biblioteczna, szeroki zakres oferowanych usług, sprawna promocja. Jest to możliwe dzięki centralnemu zarządzaniu.
W naszym mieście funkcjonuje pięć odrębnie zarządzanych MBP (jedna w każdej dzielnicy) oraz blisko 80 filii. Poszczególne placówki bardzo różnią się między sobą, tak w kwestiach lokalowych, jak i zasobności regałów czy prowadzonej działalności. Przyjrzeliśmy się już obowiązującym w bibliotekach dokumentom, ich budżetom oraz prowadzonej działalności. Trwają badania jakości obsługi i zbierane są opinie mieszkańców miasta. Na podstawie uzyskanych informacji powstają raporty i rekomendacje, które przekazujemy urzędowi oraz dyrekcjom bibliotek, a w najbliższym czasie zostanie wydrukowany również praktyczny przewodnik z mapką łódzkiej sieci „Biblioteka. Więcej niż myślisz”. Z naszych obserwacji wynika, że jest w mieście grunt do prowadzenia dyskusji – to dopiero początek, ale też konieczny warunek zmian.
Zmiany zawsze budzą kontrowersje, niechęć, a nawet strach, ale bez postawienia pewnego kroku naprzód i obrania jasnego kierunku, w jakim należy zmierzać, Łódź nie dogoni współczesności.
Informacje o projekcie można znaleźć na stronie www.fundacjafenomen.pl/biblioskan
Paulina Milewska, Fundacja Normalne Miasto – Fenomen