Metalowiec – duma Łodzi
Z Andrzejem Kaczorowskim i Krzysztofem Lutrem rozmawia Aleksandra Dulas.
Andrzej Kaczorowski, prezes Metalowca i przewodniczący zarządu Rady Osiedla Stary Widzew i Krzysztof Luter – wiceprezes ds. sportowych MKS Metalowiec Łódź, nałogowi społecznicy.
Aleksandra Dulas: Od 5 lat jesteście, jak sami się określiliście, wolontariuszami Młodzieżowego Klubu Sportowego Metalowiec. Co to oznacza?
Krzysztof Luter: Zaczynałem jako tata przyprowadzający dziecko na treningi piłki nożnej. Po roku założyłem drużynę, zostałem jej kierownikiem, a od zeszłego roku wiceprezesem klubu. I tak minęło już 5 lat mojego działania w klubie sportowym.
Zajmujecie się propagowaniem sportu wśród młodzieży?
KL: I dzieci – już od najmłodszych lat. W tej chwili trenuje u nas rocznik 2012, w planach roczniki młodsze: 2013 i 2014. Co roku chcemy docierać do młodszych dzieciaków.
Andrzej Kaczorowski: Mamy ambitny plan, żeby być sztandarowym produktem miasta Łodzi, jeśli chodzi o małe kluby sportowe. Nie te potężne marki, tylko takie o zasięgu dzielnicowym.
Co proponujecie?
KL: Mamy brydż sportowy, bieg na orientację i piłkę nożną. Chcemy jeszcze, żeby był chód sportowy, strzelectwo. Marzy nam się rozwijanie wielu dyscyplin. Piłka nożna jest trzonem i przyciąga młodych ludzi. Od zeszłego roku przybyło około 50 osób. W sumie mamy 152 grających. Nie zakładamy, że będziemy „Barceloną”, ale chcemy być porządnym dzielnicowym klubem. Dlatego dogadujemy się z większymi klubami. One mają renomę, lepiej są notowane w tym piłkarskim świecie. Chcemy, żeby ci najlepsi od nas szli do nich. Żebyśmy byli trampoliną. Nie zamierzamy nikogo zatrzymywać, jak ktoś ma się rozwijać, to może iść do ŁKS-u, „Widzewa” czy jeszcze dalej.
Mówicie, że jesteście klubem dzielnicowym, ale nie zamykacie się na osoby z innych rejonów Łodzi?
KL: Oczywiście, że nie. Przyjeżdżają chłopcy z Retkini, Widzewa, Bałut, Śródmieścia. Podoba im się atmosfera, chcą ćwiczyć – nie ma problemu. Dla każdego miejsce jest otwarte, każdy może trenować.
A dziewczynki?
KL: Oczywiście też. Przychodzi ich mniej, ale jeśli znajdą się chętne, to zaczniemy współpracować z Kolejarzem Łódź, SMSem Łódź, Zawiszą Rzgów, gdzie są drużyny seniorskie i gdzie te dziewczyny mogą kontynuować karierę sportową.
Ale przecież nie samą piłką nożną żyje klub?
KL: Nie, mamy fantastycznie zorganizowaną sekcję biegów na orientację, z kultowym trenerem Piotrem Wiercińskim. Można sobie pobiegać z mapą po lesie. Jeśli ktoś woli pomyśleć, niż się męczyć, to gorąco polecam brydż sportowy. Trener Jasiński, członek zarządu naszego Klubu, przyciąga swoją charyzmą.
AK: Przy czym, nad brydżem pracujemy dwutorowo – rozwijamy młodzieżowy, ale też powoli brydża seniorskiego dla osób 60+. Oni też potrzebują mieć swoje miejsce, żeby grać, ćwiczyć. Uruchomiłem najpierw grupę w Radzie Osiedla Stary Widzew. Spotkałem panią Małgorzatę Nalepę w Centrum OPUS, która prowadziła takie zajęcia, ale szukała swojego miejsca, swojej przestrzeni. Zaproponowałem radę Osiedla i to był strzał w dziesiątkę, bo są tłumy na tych zajęciach, całe pomieszczenie wypełnione, ponad 20 osób stale uczęszczających w zajęciach. Dlatego jesienią otwieramy filię na Metalowcu dla osób z Chojen i Dąbrowy. Mieszkańcy tych rejonów pytają o tę dyscyplinę i jednocześnie jest im za daleko dojeżdżać na Stary Widzew.
Czyli piłka nożna, biegi na orientację, brydż. Coś jeszcze?
KL: Będziemy jeszcze rozwijali chód sportowy i nordic walking. I tu też chcemy, aby zajęcia odbywały się dla młodzieży, ale też dla dorosłych. Chcemy nauczyć ludzi prawidłowo chodzić z kijkami, to jest sport bardzo ogólnorozwojowy. Planujemy dwie lokalizacje: Park 3 maja na Starym Widzewie, na Łodziance i u nas, czyli w parku Dąbrowskiego.
A macie jakąś propozycję dla rodzin?
KL: Przede wszystkim biegi na orientację. Tu biegają rodzice z dziećmi, nawet z wózkami. Szczególnie w parku, gdzie można pobiec alejkami. Osoby, które chcą zarazić swoją pasją dziecko, zabierają je na treningi i biegają razem. Organizujemy wiele ciekawych zawodów: nocne biegi na orientację, powitanie wiosny – świetna atmosfera, zabawa. Chodzi nam o to, żeby przyciągać całe rodziny, ludzi w różnym wieku.
A jeśli przyjdzie kobieta w wieku 40 lat, co znajdzie dla siebie?
AK: Za chwilę uruchomimy taką opcję – będzie przychodził rodzic z dzieckiem. Ono będzie zostawało na treningu właściwym, a mama, tata będą mogli pograć w kosza, siatkówkę, tenisa. Jest dużo możliwości spędzania czasu na Metalowcu. Marzy nam się rozbudowanie klubu, żeby to było takie centrum sportowe. Przychodzi rodzina i każdy robi to, co lubi. Jeden siada w kawiarence przy komputerze, drugi gra w brydża, trzeci w tenisa, a jeszcze inny zostawia dziecko i idzie na zakupy. Taki model chodzi nam po głowie – trening dla mamy, taty i dziecka. Wszystko jednak wymaga czasu i pieniędzy.
Jak finansowany jest Metalowiec?
KL: Ze składek i dotacji miejskich.
Jest jakaś stała dotacja, której możecie być pewni?
KL: Nie. Za każdym razem musimy występować od początku, co roku jest to inna kwota.
Trudno jest w takim razie cokolwiek zaplanować.
KL: Jakiś tam budżet można założyć, ale jeśli dostanie się mniejszą kwotę, to są trudności z dopięciem finansów.
AK: Często jednak zamiast pieniędzy wolimy dostać rzeczy, które są nam potrzebne. Na przykład bramki mobilne, drzwi, znaczniki dla dzieciaków, drukarkę, kamery do monitoringu itp. Masa jest takich rzeczy. Szukamy sponsorów, darczyńców, wszelkich wspierających.
Metalowiec to klub z tradycją.
AK: Tak, trzeba być wdzięcznym naszym poprzednikom, że udało się go utrzymać i zachować ciągłość. Klub ma 70-letnią tradycję, ale czas go zmienić, wyjść do ludzi, pokazać się, uruchomić portale społecznościowe. Każdy klub, który ja znam, ma co najmniej kilkudziesięciu kamerzystów, którzy filmują te mecze, fotografów, którzy je uwieczniają. U nas to dopiero raczkuje. Okres stagnacji był, ale musi przeminąć. Pracujemy nad tym. I rzeczywiście widać efekty. Jest nawet serial emitowany na Canal+ pt. „Asy z B klasy”, dostępny na You Tube. Potrzebujemy naprawdę włożyć dużo pracy w Internet, w portale społecznościowe, żebyśmy stali się rozpoznawalni, żeby ludzie z okolicy wiedzieli, co u nas słychać, kiedy i na co przyjść, żeby się pobawić, pograć w coś, co akurat daną osobę interesuje. Chcemy też stworzyć wokół klubu społeczność – ludzi, którzy będą klub wspierać, rozwijać, przynosić swoje pomysły, wnosić swoje umiejętności, a jednocześnie uczestniczyć w rozgrywkach, meczach, zawodach, treningach. To byłby taki model doskonały.
Czego Wam potrzeba, żeby go stworzyć?
AK: Tutaj chodzi akurat o pieniądze. I naprawdę nie są to miliony złotych. Chociaż oczywiście zawsze za większe pieniądze można zrobić więcej. Ułatwiłoby nam życie, gdybyśmy jako klub mogli prowadzić odpłatną działalność pożytku. To byłaby wielka korzyść dla gminy. Obecnie możemy się tylko opierać na dotacjach i składkach członkowskich. Taka jest decyzja miasta. To bardzo utrudnia pracę. Regulaminy przygotowane przez gminę mówią, że o dotacje może ubiegać się tylko organizacja sportowa, która nie prowadzi odpłatnej działalności. A proszę spojrzeć – dotacje i wsparcie infrastruktury, a jednocześnie umożliwienie zarabiania na działalności statutowej pozwoliłoby w krótkim czasie stworzyć świetnie prosperujące miejsce na poziomie centrów sportowych w Europie Zachodniej. Obecna sytuacja jest bardzo niekomfortowa. Jeśli z dowolnego powodu nie dostaniemy dotacji miejskiej (co roku startujemy w konkursie, którego możemy nie wygrać), to leżymy. Nie utrzymamy się tylko ze składek członkowskich – to jest niemożliwe.
Na razie jest dobrze, dużo życzliwości płynie do nas z Wydziału Sportu, ale żeby się rozwijać, potrzebujemy naprawdę dużo pieniędzy. Dlatego warto by było pomyśleć o zmianie tych zasad gry i dać ludziom szansę na zarabianie pieniędzy dla klubu.
Mówiliście Panowie, że widzicie Metalowiec jako miejsce, z którego Łódź i jej mieszkańcy mogliby być dumni. Możecie to wyjaśnić?
AK: Takie kluby to jest podstawa społeczeństwa obywatelskiego. Tu wystarczy spojrzeć w historię walki o niepodległość i takie organizacje jak Strzelec. Bez tych miejsc nasze społeczeństwo będzie kulawe. Trzeba pamiętać, że to społeczność lokalna tworzy takie miejsca. Te kluby budowane są oddolnie, przez mieszkańców, pasjonatów – czysta partycypacja, współdziałanie. To właśnie powinniśmy kultywować i nieść na sztandarach.
KL: Ostatnio przyszedł nasz były piłkarz i zapytał, czy może u nas zrobić koncert charytatywny. W ramach oddolnych inicjatyw organizujemy 30 czerwca zakończenie sezonu, więc mogą do nas dołączyć. I robimy to wspólnie.
AK: Wiele osób stawiało na Metalowcu swoje pierwsze sportowe kroki i dziś patrzą z sentymentem, że klub zaczyna żyć. To miejsce to nasza, łodzian, historia i nasza przyszłość, jeśli wystarczająco o nie zadbamy. A moim zdaniem, bardzo jest to ważne. To są miejsca, które łączą mieszkańców, dają poczucie przynależności. Tak buduje się lokalny patriotyzm.
***
Aleksandra Dulas – socjolożka, członkini Łódzkiej Rady Działalności Pożytku Publicznego. Redaktorka naczelna gazety.
Podoba Ci się ten artykuł? Tutaj możesz wesprzeć kolejny: https://zrzutka.pl/4n584m
Łódzka Gazeta Społeczna – Miasto Ł jest gazetą bezpłatną, opartą na obywatelskim zaangażowaniu. Pomóż nam zebrać środki na dalsze działanie.
Jeżeli chcesz nas wspierać regularnie, zleć w swoim banku
przelew stały:
Fundacja Spunk
Nr konta: 83 1750 0012 0000 0000 3823 8337
Raiffeisen Polbank
W tytule:„Darowizna na Miasto Ł”.
Dziękujemy!