Marek Żydowicz wiecznie żywy
Festiwalu Camerimage w Łodzi nie ma już od ponad 4 lat. Ale jego twórca Marek Żydowicz jest dalej z miastem związany i to na kilka sposobów. Co jakiś czas łodzianie maja okazję słyszeć o sporach, jakie prowadzą z nim władze miasta i konfliktach, które nie raz powodują kryzysy polityczne.
Osoba Marka Żydowicza budzi emocje nie tylko wśród ludzi polityki czy kultury, ale także wśród zwykłych łodzian. Nie wszyscy jednak dokładnie wiedzą, co twórca festiwalu w Łodzi jeszcze robi i dlaczego wciąż co jakiś czas można o nim przeczytać w prasie.
Festiwalu Camerimage co prawda w Łodzi już od dawna nie ma, ale miasto dalej nie załatwiło wszystkich zaszłości z nim związanych. Chodzi głównie o projekt Nowe Centrum Łodzi, który zrodził się przecież w głowie nie kogo innego jak właśnie Marka Żydowicza i reżysera Davida Lyncha. Wówczas jeszcze towarzyszył im biznesmen Andrzej Walczak, ale drogi trójki muszkieterów, którzy kreślili dla Łodzi wizję rodem z nie przymierzając „Ziemi Obiecanej” się rozeszły. W skład Nowego Centrum Łodzi wchodzi między innymi zrewitalizowana elektrociepłownia EC1, gdzie miały się znaleźć studio filmowe, czy Muzeum Energii. Dzisiaj po tych planach niewiele zostało. Został właściwie już tylko konflikt. Miasto dalej oficjalnie jest partnerem fundacji Marka Żydowicza Sztuki Świata, ale teraz chce z tego partnerstwa się wycofać. Oferuje więc ugodę — prawie 5 milionów za rozstanie z Fundacją. Prawnik miasta Marcin Górski na konferencji prasowej w grudniu zeszłego roku podkreślał, że jeśli tak się nie stanie, to trzeba będzie zwracać 80 milionów złotych dotacji z Unii, bo Komisja Europejska uzna EC1 za podmiot zewnętrzny wobec miasta, a takiego z dotacji finansować nie można. — Źle jeszcze nie jest. Źle dopiero może być w momencie, kiedy stracimy dofinansowanie unijne. Można zaklinać rzeczywistość, ale z tą rzeczywistością się nie wygra. To znaczy w którymś momencie pojawi się konieczność zwrotu dotacji — przekonywał mecenas Górski. Dlatego miasto woli dać 5 milionów fundacji Sztuki Świata i rozstać się z nią, niż zwracać już wydane pieniądze. Ale na takie rozwiązanie za nic nie chcą się zgodzić łódzcy radni. — Nie ma takiego zagrożenia, żeby zwracać komukolwiek pieniądze, bo nie ma zagrożenia, żeby budynek EC1 po zakończeniu rewitalizacji nie był przestrzenią publiczną. Niezależnie od tego, czy w strukturze EC1 będzie fundacja Sztuki Świata, będzie to przestrzeń dostępna dla artystów i ludzi kultury — uważa radny opozycyjnego klubu Łódź 2020 Łukasz Magin. Radni aż czterokrotnie głosowali w tej sprawie i cztery razy nie godzili się na ugodę. Do tego wszystko wskazuje na to, że Marek Żydowicz przynajmniej teoretycznie może zostać dyrektorem EC1. Co prawda szefa instytucji wskazuje prezydent miasta, ale spośród kandydatów wskazanych przez Fundację Sztuki Świata. Tak stanowi umowa pomiędzy fundacją a miastem, podpisana kilka lat temu. A Fundacja wskazała właśnie Marka Żydowicza i drugiego kandydata — byłego wiceprezydenta Łodzi Włodzimierza Tomaszewskiego. Rzecznik prezydenta Marcin Masłowski bez ogródek przyznał, że to jak wybór między dżumą a cholerą. Dlatego, przynajmniej przez jakiś czas, instytucja kultury EC1 działa bez dyrektora, a jej pracami kierują powołani przez prezydent Zdanowską pełnomocnicy. Na razie nie wiadomo, jakie będą dalsze ruchy miasta i Fundacji w tej sprawie.
Wielkie wizje
EC1 to jednak nie jedyny punkt sporny na linii miasto i Marek Żydowicz. Jest jeszcze spółka Camerimage Łódź Center, która miała zbudować centrum festiwalowe według projektu światowej sławy architekta Franka Gehrego. Dzisiaj już wiadomo, że budynek, który miał kosztować kilkaset milionów złotych, nie powstanie. Została jedynie spółka z udziałem miasta, której prezesem był Marek Żydowicz — teraz jest jej likwidatorem. Miasto wydało na jej działalność 6 milionów złotych. Marek Żydowicz wniósł do spółki nie pieniądze, ale markę Camerimage i nazwisko Davida Lyncha, które zostały wycenione również na 6 milionów. Władze Łodzi mają jednak wątpliwości, czy to rzeczywiście właściwa wycena. Sprawa trafiła do prokuratury. — Pani Hanna Zdanowska złożyła zawiadomienie do ABW i do prokuratury stwierdzając, że dopuściłem się przestępstwa. Przestępstwo to polega na tym, że oskarżony dopuszcza się podawania nieprawdziwych danych organom spółki, lub organom państwowym– mówił Marek Żydowicz w grudniu zeszłego roku. Ostatecznie prokuratura umorzyła postępowanie. Dlatego Żydowicz uznał, że prezydent Hanna Zdanowska takimi oskarżeniami zszargała jego dobre imię i zapowiedział, że również zgłosi to do prokuratury. Mimo to władze miasta dalej stoją na stanowisku, że działały w dobrej wierze i w interesie swoich mieszkańców.
Prywatne spory
To jednak nie koniec konfliktów. Co jakiś czas można jeszcze przecież usłyszeć w mediach o rozprawach sądowych między prezydent Hanną Zdanowską a Markiem Żydowiczem. One jednak nie mają wiele wspólnego z miastem, bo są to procesy cywilne o zniesławienie, a dotyczą wypowiedzi na łamach łódzkiej prasy.
I nic nie wskazuje na to, żeby wszystkie te problemy udało się szybko rozwiązać, a konflikty zażegnać. Nie sposób nawet przewidzieć scenariusza dalszych wydarzeń. Jedyne, czego łodzianie mogą być pewni to to, że o Marku Żydowiczu jeszcze usłyszą, bo tak naprawdę nigdy z tego miasta do końca się nie wyprowadził.
Na zdjęciu: Część remontowanego obiektu EC1; fot. Anna Jurek
You must be logged in to post a comment.