Mañana, czyli Meksyk na 102
Piotrkowska zawsze była, jest i będzie głównym, i reprezentacyjnym traktem naszego miasta. To tutaj, jak przed laty, dobrze jest bywać, spotykać się na randkach czy umówić się ze znajomymi na dobre jedzenie – a tego jest coraz więcej na Pietrynie.
Mniej więcej rok temu zawitała tu kuchnia meksykańska i to w najlepszym wydaniu. Dziś odwiedzimy stylowy bar Mañana. Uwaga! Będzie nie tylko smacznie, ale także piekielnie ostro, dlatego osoby o wrażliwszych podniebieniach niech przygotują zawczasu szklankę wody.
Naturalne produkty, oryginalne przyprawy, potrawy przyrządzane na miejscu to idealna recepta na udaną jadłodajnię. Ale zanim zjemy, najpierw mały spacer po lokalu.
Mañana znajduje się przy ul. Piotrkowskiej 102. Miejsce jest przestronne i bardzo wygodnie urządzone. Goście mogą zasiąść przy jednym z kilku małych stolików lub przy ogromnym drewnianym stole wysokości baru. Osobiście preferuję ten duży, ponieważ zawsze ktoś przy nim siedzi, a ja nie lubię jeść w samotności. Na końcu restauracji znajduje się otwarta kuchnia z dużym grillem i półkami z napojami. Wybór oryginalnych napitków jest doprawdy imponujący. Polecam Meksykańską Colę, która jest mniej gazowana i słodsza niż amerykański odpowiednik.
W barze obowiązuje samoobsługa. Ma to swoje dobre strony, ponieważ możemy od razu dopytać kucharza, co jest w potrawie i wybrać jedną z kilku sals o różnym stopniu ostrości. Salsy są wystawione na bufecie w małych miseczkach, tak by każdy z gości mógł sprawdzić jej moc. Na szczęście, dla delikatnych podniebień kucharze przygotowali salsę bez dodatku palących papryczek. Ale są także wersje „hardcore”, którym mogą podołać tylko najmocniejsze gardła w tym mieście. Ciekawostką jest tablica „Kilerów” ze zdjęciami tych śmiałków, którzy odważyli się zjeść Mega Buritto, przyprawione najostrzejszą salsą. Oczywiście w czasie jedzenia nie mogli popijać wody czy używać innych substancji gaszących pragnienie.
Na tablicy nie ma zbyt wielu fotografii, co ewidentnie świadczy o „potędze” serwowanych potraw.
Menu jest rozpisane na czarnej ścianie z prawej strony baru. Do wyboru mamy klasykę kuchni meksykańskiej, czyli Buritto, Tacos, Chili Bowl i Quesadillas. Bar codziennie oferuj inny „lunch” w cenie niecałych 20 zł. W zestawie otrzymujemy jeden z meksykańskich przysmaków, zupę i napój, który sami wybieramy.
Podczas wizyty w Mañana spróbowałem: Buritto, Tacos i Chilli Bowl. Pierwsze danie jest bardzo sycące. Pszenna tortilla mieści w sobie pokaźną porcję szarpanej wołowiny (przyrządzonej według tradycyjnej receptury, pieczonej kilka godzin i doprawionej oryginalnymi przyprawami), ryż z limonką i kolendrą, fasolę pinto, pomidory, ser chedar, cebulę oraz… salsę (osobom mającym styczność pierwszy raz z kuchnią meksykańską radzę zacząć od najsłabszej).
Jedno Buritto to porcja wielkości dobrego obiadu. Zresztą w całym menu próżno szukać małych przekąsek. Wszystkie potrawy to spore porcje, które zaspokoją nawet duży głód.
Buritto je się wygodnie, więc śmiało można zabrać je na wynos. Właściwie wszystkie potrawy można zabrać ze sobą, ponieważ Mañana to bar szybkiej obsługi taki, jakich pełno w Meksyku na rogu każdego skrzyżowania. Potrawy są wygodnie zapakowane w pudełka albo podawane na papierowych tacach.
Następnie na stół powędrowało Tacos. To trzy kukurydziane placki nafaszerowane szarpaną wołowiną lub kurczakiem, fasolą pinto, chedarem i kolendrą. Całość polana śmietaną z dodatkiem wybranej salsy. Co ciekawe, można zamówić trzy różne salsy o różnej mocy, tak by po woli przyzwyczaić organizm do piekielnego ognia w żołądku. Tacos podawane są w małym pudełeczku wraz z cytryną.
Teraz kilka słów o potrawie idealnej na zimę. To Chili Bowl. W nazwie nie bez przyczyny znajdujemy słowo „Miska”. Ryż limonowo-kolendrowy, wołowina, fasola i pomidory podawane są na gorąco właśnie w misce. Potrawa, podobnie jak Buritto, jest bardzo sycąca, a w połączeniu z ostrą salsą baaaardzo rozgrzewa. Na szczęście, w Mañana na wszystkich stołach znajdziemy dzbanki z wodą, cytryną i liśćmi mięty.
Mañana to po hiszpańsku „poranek”, „jutro”, a także „pojutrze”. Stąd chyba przekonanie, że mieszkańcy Meksyku odkładają wszystko na potem – słynna meksykańska mañana. Ale nie ma się czemu dziwić. Po Buritto lub miseczce ma się ochotę wyłącznie na sjestę. No to, Mañana!
You must be logged in to post a comment.