Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom – JESTEM! MYŚLĘ! DECYDUJĘ!
Było nas ok. 10 tysięcy osób, to był największy marsz w Łodzi po „marszu głodowym”, który odbył się w 1981 roku! Aż trudno uwierzyć, że to ogromne przedsięwzięcie zorganizowała niewielka grupa osób. Nie wszyscy się znali, ale wszyscy mówili jednym głosem.
Ruch społeczny Dziewuchy Dziewuchom zrodził się spontanicznie w kwietniu 2016 roku po medialnej informacji o planach zaostrzenia prawa aborcyjnego. Powstała grupa facebookowa, która wzbudziła ogromne zainteresowanie. Dołączały do niej kobiety niegodzące się na tak dużą ingerencję w ich wolność i możliwość decydowania o sobie. Bardzo szybko aktywność w mediach społecznościowych przeistoczyła się w realne działania mające na celu powstrzymanie zapowiadanych zmian w prawach kobiet.
Agata Kobylińska, dzisiaj jedna z aktywnych działaczek grupy Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom, wspomina: – Pamiętam tę sobotę 2 kwietnia 2016 roku. Uczestniczyłam wtedy
we współorganizowanych przeze mnie warsztatach WenDo. W przerwie zajęć zajrzałam do telefonu i zobaczyłam, że zostałam dołączona przez znajomą z Warszawy do grupy Dziewuchy Dziewuchom na Facebook’u. Na początku w ogóle nie wiedziałam, o co chodzi i dopiero wieczorem doczytałam, że istnieje ryzyko zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce. Nie mogłam w to uwierzyć. Był początek kwietnia, może to spóźniony Prima Aprilis? Okazało się, że nie. Tak w kwietniu 2016 r. w moim życiu zaczęła się totalna rewolucja.
Ruch Dziewuchy Dziewuchom tworzą kobiety, które mają różne doświadczenia życiowe, poglądy, wyznania, przekonania. Łączy je walka na rzecz praw kobiet. Walka o to, by stały się równouprawnionymi obywatelkami. Teoretycznie równouprawnienie istnieje. Jak jest w praktyce?
Agata, która na co dzień zajmuje się edukacją w zakresie przeciwdziałania przemocy, mówi o tym tak: – Przez wiele lat pracowałam jako nauczycielka edukacji przedszkolnej. Już wtedy bardzo bolało mnie to, że edukacja antydyskryminacyjna oraz równościowa małych dzieci nie istnieje. Podręczniki są przesiąknięte stereotypami. Nie zachęcają dziewczynek do bycia aktywnymi oraz twórczymi. Do tej pory, będąc aktywistką w Łodzi, zajmowałam się głównie przeciwdziałaniem przemocy, zwykle prowadząc warsztaty profilaktyczne, na których bardzo często mówiłam o wyznaczaniu własnych granic. Podczas zajęć w gimnazjum spostrzegłam, że dziewczyny nie wiedzą, jak reagować, kiedy np. kolega złapie je za kolano. Najgorsze jest jednak to, że bardzo często są zakłopotane, gdy mają powiedzieć o sobie coś dobrego. To powodowało we mnie ogromny wewnętrzny bunt. Potrzebowałam przestrzeni, w której będę mogła szerzej o tym mówić.
Taka przestrzeń pojawiła się właściwie w każdym większym mieście w Polsce. Współpracę z Dziewuchy Dziewuchom zaczęły podejmować również kobiety spoza kraju. Wspólne konsultacje (głównie drogą mediów społecznościowych), dotyczące działań edukacyjnych promujących prawa kobiet oraz wolność wyboru, zaowocowały wieloma akcjami. Agata, która działa w Łodzi – jednym z największych miast w Polsce – opowiada: – Na początku kwietnia 2016 r. odbyło się pierwsze spotkanie Łódzkich Dziewuch. Byłam na nim. To było niesamowite doświadczenie, przyszło wiele kobiet. Spotkałam wtedy nawet dziewczyny, z którymi wcześniej współpracowałam przy innych projektach. Prawami kobiet nigdy wcześniej się nie zajmowałyśmy. To wtedy pojawiła się propozycja zorganizowania w Łodzi ogólnopolskiego marszu – protestu kobiet przeciwko proponowanym zmianom w ustawie aborcyjnej. Niestety, nie mogłam się zaangażować w jego przygotowanie, bo miałam już dawno zaplanowany wyjazd. Wróciłam w sobotę 16 kwietnia, czyli dzień przed marszem. W niedzielę 17 kwietnia zastanawiałam się, czy jechać na marsz, czy będą tam w ogóle jacyś ludzie poza organizatorkami. Zdecydowałam, że jadę. To było zbyt ważne, żeby odpuścić. Powinnyśmy się przecież solidaryzować we wspólnej sprawie. Już w tramwaju widziałam osoby, które jechały na demonstrację. Pamiętam, jak jeden chłopak powiedział do dziewczyny: „Zobaczymy w końcu, jak wyglądają feministki!”. Niestety, nie miałam wtedy odwagi, by powiedzieć mu, że właśnie koło jednej stoi.
Na miejsce dotarłam nieco wcześniej i nie było jeszcze zbyt wielu osób. Jednak z każdą chwilą tłum gęstniał, pojawiało się mnóstwo kobiet i mężczyzn z różnymi transparentami. Stanęłam pod sceną i byłam jedną z tych, które trzymały ogromny baner z napisem: „NASZE PRAWA – WSPÓLNA SPRAWA”. Z tym transparentem, w towarzystwie cudownych i silnych kobiet, przeszłam cały marsz. W tamtej chwili naprawdę poczułam SIŁĘ, MOC oraz SOLIDARNOŚĆ KOBIET. Poczułam to, o czym do tej pory uczyłam się lub czytałam w pismach i publikacjach feministycznych. W 2015 r. skończyłam bowiem Gender Studies na UMK w Toruniu. Wtedy uczyłam się o falach feminizmu oraz historii walki o prawa kobiet. Oglądałam film pt. „Niezłomne”, który tak mocno mnie poruszył. Cieszyłam się, że to już przeszłość, i myślałam wtedy, że bardzo podziwiam te kobiety, które niegdyś walczyły o swoje fundamentalne prawa. Zrozumiałam też, jak ważne jest, by edukować młodzież w tym zakresie. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że rok później doświadczę podobnych wydarzeń na własnej skórze. To przerażające, że obywatelski projekt zwolenników ochrony życia poczętego całkowicie wykluczał aborcję i nakazywał rodzenie dzieci z ciąż zagrażających zdrowiu kobiet czy powstałych w wyniku gwałtu. Zadawałam sobie głośno pytanie: jak to jest w ogóle możliwe w XXI wieku? Kwietniowy marsz pokazał mi, że w Polsce istnieje społeczeństwo obywatelskie, że kobiety połączone we wspólnym celu mają niesamowitą siłę. Bardzo ważne były dla mnie również wspólne rozmowy dotyczące np. praw reprodukcyjnych. Wreszcie miałam poczucie, że kobiety przebudziły się z letargu i domagają się, by ich głos był wreszcie usłyszany. Na marszu było nas 3,5 tysiąca!
Agata nie brała udziału w bezpośrednich przygotowaniach do marszu, zjawiła się na nim jako uczestniczka, która solidaryzowała się z innymi kobietami.
Jedną z wielu osób odpowiedzialnych za zorganizowanie protestu była Aleksandra Knapik. – Kwiecień 2016 to czas, kiedy przebudziłam się i zaczęłam działać. Już od wyborów denerwowało mnie to, co się działo w Polsce, ale ze względu na trzyzmianową pracę trudno mi było uczestniczyć w protestach KOD, chociaż bardzo chciałam. Kiedy moja sytuacja w pracy się zmieniła i jednocześnie dowiedziałam się, jakie zmiany w prawie mogą nastąpić, urósł we mnie gniew oraz ogromna siła i chęć do działania. Szybko włączyłam się w organizację marszu w Łodzi. Było to niezwykłe doświadczenie. Poznałam mnóstwo ludzi, część z nich miała już trochę doświadczenia w organizacji protestów, np. członkowie łódzkiego KOD-u. Inni, tak jak ja, pierwszy raz zaangażowali się w tak duże przedsięwzięcie. Współpracowało się nam bardzo dobrze. Widać było ogromne zaangażowanie wszystkich i mocne przekonanie o słuszności tego, co robimy – słuszności wspólnej walki o to, by nikt nie mógł odebrać nam naszych podstawowych praw. Przygotowania do marszu trwały dwa tygodnie. Były bardzo intensywne – codziennie po pracy, niekiedy do późnych godzin nocnych na spotkaniach lub w domu. Często robiliśmy różne rzeczy pierwszy raz w życiu, jak np.: pisaliśmy e-maile do znanych osób z prośbą o wsparcie i promowanie marszu. Nie wiem, czy wcześniej miałabym odwagę to zrobić, niemniej zaangażowanie wszystkich dookoła dodawały mi siły i odwagi. Przekonałam się też, jak wielkim przedsięwzięciem jest organizacja takiego marszu. Trzeba przecież dograć sprawy urzędowe, zabezpieczenie (nieoceniona straż zgromadzenia), hasła i animację marszu, kwestie techniczne – jak scena, nagłośnienie czy dostęp do prądu. Ponadto malowanie transparentów, projektowanie i drukowanie ulotek, które następnie trzeba było rozdać, wieszanie plakatów, zapraszanie gości do przemówień. A wszystko to rękami wolontariuszy i wolontariuszek. Potem już tylko stres, nerwy i niepokój: czy ktoś przyjdzie. Jako organizatorzy, w sobotę przyszliśmy na miejsce dużo wcześniej. Pamiętam, że napięcie w oczekiwaniu na ludzi było ogromne. Jednak tłum gęstniał z każdą minutą, a potem pamiętam już tylko, że ludzie bardzo żywo reagowali na przemówienia ze sceny. Razem z Gosią kierowałam ruchem na scenie i wtedy nie wyobrażałam sobie, że mogłabym kiedyś z niej przemawiać. Pół roku później stało się to dla mnie zupełnie naturalne. Kiedy marsz ruszył, wraz z Gosią animowałyśmy go. Czułam wielką siłę i jedność ludzi. Widziałam osoby, które znam: bliskich, przyjaciół, znajomych, ale też dziewczyny, z którymi pracowałam przez te dwa tygodnie i które stały się niezwykle mi bliskie. Kat robiła zdjęcia, Ania z Magdą szły w straży, Agata niosła baner. Niestety, nie wszystkie dziewczyny, z którymi pracowałam przy organizacji marszu, zostały w Dziewuchach. Działają w różnych przestrzeniach życia społecznego, ale zawsze będzie nas łączyło jedno – walka o normalność. Dlatego do dziś udaje się nam współpracować na wielu płaszczyznach.
Po kwietniowym marszu do ruchu zaczęły dołączać kolejne kobiety. Łódzkie Dziewuchy zorganizowały kampanię informacyjną „Punkt dla Dziewuch”, żeby wyjaśnić mieszkankom i mieszkańcom Łodzi, o co chodzi w obu projektach ustaw zgłoszonych do czytania w Sejmie w 2016 roku: zaostrzającej oraz liberalizującej prawo aborcyjne. Kampania miała również na celu poinformowanie łodzian o działaniach grupy.
We wrześniu 2016 r. Sejm już w pierwszym czytaniu odrzucił obywatelski projekt ustawy Komitetu „Ratujmy Kobiety”. Miała ona zagwarantować kobietom m.in. prawo do przerywania ciąży w bezpiecznych warunkach do 12 tygodnia, czyli zgodnie ze standardami obowiązującymi w krajach UE. Natomiast projekt Komitetu „Stop Aborcji”, który w założeniu ograniczałby możliwość dokonywania aborcji nawet w przypadkach do tej pory przez polskie prawo uwzględnianych, przeszedł do dalszych prac komisji. – Pamiętam dokładnie ten dzień. Byłam pod Sejmem, kiedy odbywało się czytanie obu projektów. Byłam ja i były setki kobiet, przerażonych tym, co dzieje się w Polsce, przerażonych brakiem szacunku rządzących do ponad połowy społeczeństwa. Słuchałyśmy obrad na bieżąco. Gniew narastał. Rosło też poczucie solidarności i pewność, że musimy zatrzymać to szaleństwo – wspomina Magda Gałkiewicz. Kobiety zaangażowane w działania Dziewuch oraz innych ruchów feministycznych postanowiły kolejny raz zaprotestować przeciwko łamaniu ich praw, a przede wszystkim przeciwko odebraniu im możliwości podejmowania samodzielnych decyzji. Należy zauważyć, że ponad 75% składu Sejmu to mężczyźni, którzy chcieli decydować za polskie kobiety. To powód, dla którego w Łodzi 2 października 2016 r. Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom wraz z łódzkim KOD zorganizowały Marsz w Obronie Praw Kobiet. – Kolejny raz poznałam wiele fantastycznych kobiet, które wspólnie przygotowały ten ważny dla nas wszystkich marsz. Tym razem miałam większą możliwość bezpośredniego zaangażowania. Tworzyłam transparenty, na których najważniejszym hasłem były trzy mocne słowa: JESTEM! MYŚLĘ! DECYDUJĘ! To hasło było prawdziwą petardą. Ono dawało siłę. Pamiętam, że 20 minut przed rozpoczęciem marszu nie było jeszcze zbyt wielu ludzi. Wraz z koleżankami zastanawiałyśmy się, ile osób przybędzie tym razem. Pięć minut przed rozpoczęciem marszu stałyśmy na scenie. Tę chwilę, kiedy odwróciłam się w stronę ulicy Piotrkowskiej, zapamiętam na długo. Zobaczyłam ogromny tłum. Nie mogłam w to uwierzyć, wzruszyłam się. Tego dnia pierwszy raz przemawiałam na scenie. Mówiłam o tym, że kobietom w Polsce wmawia się, że nie potrafią być solidarne. Było nas ok. 10 tysięcy osób, to był największy marsz w Łodzi po „marszu głodowym”, który odbył się w 1981 roku! Aż trudno uwierzyć, że to ogromne przedsięwzięcie zorganizowała niewielka grupa osób. Nie wszyscy się znali, ale wszyscy mówili jednym głosem. Ogromnym zaszczytem było wówczas dla mnie to, że mogłam powiedzieć o sobie: jestem Łódzką Dziewuchą i znalazłam się w gronie osób, które były odpowiedzialne za to społeczne poruszenie. Moja mama nie mogła tego dnia uczestniczyć w marszu, ale zadzwoniła do mnie wieczorem i powiedziała, że jest ze mnie bardzo dumna. Te słowa bardzo mnie wzmocniły, dały siłę do dalszych działań. Jednak najważniejsze jest to, że idąc ramię w ramię z kobietami i mężczyznami, czułam, że jestem częścią historycznego wydarzenia – wspomina Agata.
W tym czasie aktywną działalność w grupie Łódzkie Dziewuchy rozpoczęła również Marta Szymczyk. – Nigdy wcześniej na angażowałam się w publiczne manifestacje dotyczące obrony praw kobiet. Prowadzę działalność edukacyjną, ponieważ jestem nauczycielką. Jednak kiedy przeczytałam treść projektu antyaborcyjnej ustawy proponowanej przez Ordo Iuris, a w szczególności zapis, który podawał w wątpliwość poronienia, zagotowało się we mnie. Napisałam do Magdy wiadomość na Facebook’u (właśnie do niej, ponieważ znałyśmy się prywatnie, a wiedziałam, że aktywnie działa w Dziewuchach), że podczas Marszu koniecznie chciałabym coś powiedzieć. Kiedy w dniu Marszu wraz z mężem, dzieckiem i grupą znajomych zjawiliśmy się pod Centralem i zobaczyłam ten ogrom ludzi dookoła, zwątpiłam w siebie. Chciałam się wycofać, podeszłam więc do Magdy. To było tuż przed rozpoczęciem manifestacji. Magda wraz z resztą dziewczyn stała w towarzystwie Barbary Nowackiej. Zauważyła mnie i powiedziała, że teraz nie mogę nic powiedzieć, bo zaraz zaczynamy, ale na koniec Marszu jest planowana przestrzeń dla uczestniczek, które chciałyby się wypowiedzieć. Zbieg okoliczności zadecydował, że nie zrezygnowałam. W trakcie Marszu wraz z mężem szliśmy w stronę pl. Wolności. Córka usnęła mi na rękach. Emocje były niesamowite – lęk połączony ze złością, a zarazem rozpaczą. Na wysokości ul. Zielonej przekazałam mężowi dziecko i ruszyłam do przodu. Doszłam do sceny, dostałam mikrofon. Opowiedziałam swoją historię – kobiety, która 6 lat temu poroniła, która przeszła związaną z tym traumę. Sugerowanie, że mogłabym to zrobić specjalnie, że na podstawie zapisu w tej ustawie mógłby mi grozić zarzut prokuratorski, było obrzydliwe. Pamiętam dokładnie, że apelowałam o to, by politycy przestali narażać zdrowie kobiet i zajęli się rozwiązywaniem ważnych dla nas kwestii. Niosły mnie emocje – ogromne. Czułam niesamowitą siłę. Wiem, że taki głos był potrzebny. Kilka dni później byłam już na pierwszym spotkaniu otwartym zorganizowanym przez Łódzkie Dziewuchy. Przyszłam, bo chciałam poświęcić się działaniom na rzecz praw Kobiet, bez reszty. Moje zaangażowanie trwa do dziś i będzie trwało, dopóki nasza sytuacja w Polsce się nie zmieni.
Następnego dnia po Marszu w Obronie Praw Kobiet odbył się Czarny Protest, do którego Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom przyłączyły się, wspierając Ogólnopolski Strajk Kobiet. Tego dnia swój początek ma cykl spotkań Mównice Feministyczne. Dotyczą problemów współczesnych kobiet, mają charakter otwartej dyskusji oraz wymiany doświadczeń. Niezwykle ważny jest wymiar edukacyjny przedsięwzięcia, ponieważ istotną częścią tych wydarzeń są wystąpienia prelegentek, które na co dzień zajmują się działaniem na rzecz praw kobiet w Polsce. Program pierwszej Mównicy obejmował m. in. wystąpienia: dr Izy Desperak („Polityka i aborcja”), dr Ingi Kuźmy („Zachowania obyczajowe i seksualne łodzianek na przestrzeni lat”) czy Agaty Kobylińskiej („Potęga słowa NIE! – dlaczego trzeba wyznaczać i bronić własnych granic?”).
Po pierwszej Mównicy, 3 października 2016 r., uczestnicy dołączyli do spontanicznego marszu, który później nazwano Czarnym Strajkiem. Szli w deszczu z parasolkami w ręku, przypadkowo nawiązując do wydarzenia z 1918 r., kiedy sufrażystki stukały parasolkami pod domem marszałka Józefa Piłsudskiego. Zdjęcia z całej Polski oraz ze świata dokumentujące to wydarzenie pokazały niesamowitą solidarność protestujących. W tym spontanicznym spacerze poszło wtedy ponad 2 tys. osób. Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom kontynuują organizowanie Mównic Feministycznych. Do tej pory odbyły się cztery takie spotkania. Poruszały m. in. tematykę przemocy domowej, molestowania seksualnego, mowy nienawiści w przestrzeni społecznej oraz jej skutków, problemów uchodźczyń. Występowały specjalistki takich dziedzin jak prawo, psychologia czy socjologia. Ważny w kontekście współpracy międzynarodowej okazał się wyjazd do Strasburga, gdzie Parlament Europejski debatował na temat praw kobiet w Polsce. Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom, wraz z Wandą Nowicką, Barbarą Nowacką, Agnieszką Grzybek i innymi, były częścią reprezentacji polskich aktywistek. Gosia Wochowska wspomina: – Niewyspane i zmęczone po marszu w obronie praw kobiet w Łodzi 2 października i Czarnym Strajku 3 października, dwa dni później byłyśmy już w drodze do Strasburga. Delegacja łączyła wieloletnie działaczki, polityczki i ekspertki, jak Wanda Nowicka i nas – młode aktywistki, które zjednoczył ruch Dziewuchy Dziewuchom. Dzięki staraniom europosłanek skupionych w komitecie FEMM, takich jak Niemka Terry Reintke czy Belgijka Marie Arena, Parlament Europejski umieścił w agendzie posiedzenia temat praw kobiet w Polsce. Zanim odbyła się sesja plenarna, wzięłyśmy udział w wysłuchaniu obywatelskim. Osobiście zachęcałam posłanki z całej Europy, by nie bały się mówić mocnym głosem w naszym imieniu, bo potrzebujemy ponadnarodowej solidarności. Podziękowałyśmy im za to, że rozumieją, jak ważne są dla nas prawa reprodukcyjne. Po wysłuchaniu odbyła się debata plenarna, która pokazała nam całe spektrum postaw wobec praw kobiet w Polsce – od wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego, którego zdaniem przedmiot debaty był wydumany i niepoważny, po głosy Barbary Spinelli i Ernesta Urtasuna, którzy przekonywali o potrzebie użycia dostępnych instytucjom europejskim instrumentów w obronie praw podstawowych Polek.
Prawa reprodukcyjne leżą w centrum działań Łódzkich Dziewuch. Różnorodność inicjatyw jest naprawdę pokaźna. Spotkania organizacyjne z początku odbywały się raz w tygodniu, raz na dwa tygodnie. Teraz są stałym elementem pracy ludzi tworzących ruch w Łodzi. Dzięki temu możliwe było podjęcie takich działań jak: Rewolucyjne Kino Kobiet, weekendowe warsztaty WenDo dla dwóch dwunastoosobowych grup kobiet, współpraca z innymi grupami i organizacjami, jak Centrum Praw Kobiet, Fabryka Równości czy Manifa Łódź, które zaowocowały m.in. udziałem Dziewuch w Manifie 2017, Zielonym Uniwersytecie czy też w Marszu Równości. Łódzkie Dziewuchy postanowiły także wspierać w swoich działaniach matki, stąd idea zorganizowania Marszu dla Matek, który odbył się w Łodzi 28 maja 2017 roku. Była to wspólna idea, w której realizację zaangażowało się wiele aktywistek i aktywistów łódzkich, a organizację koordynowała Marta. – Jestem mamą, więc naturalne jest, że chcę głośno mówić o sytuacji matek w Polsce. Najważniejsze jednak jest dla mnie to, by przestać stereotypowo myśleć i przełamać mit Matki Polki – bohaterki. My również bywamy zmęczone, bardzo zmęczone. Często mamy dość problemów, które napotykamy na naszej drodze, począwszy od krzywych chodników, a skończywszy na samotnym macierzyństwie czy braku miejsca w żłobku. To najczęściej my kobiety musimy uciekać z domów przemocowych, to my nie mamy ochrony w polskim prawie. Nie chcemy „wpadać”, chcemy świadomie podejmować decyzje o macierzyństwie, bo to piękna, ale trudna rola życiowa i nie każda z nas chce ją realizować. I niby wszyscy o tym wiemy, a jednak nic nie robimy. Ponadto wraz z dziewczynami uznałyśmy, po wcześniejszych konsultacjach z matkami, że to będzie również piękny hołd dla naszych mam, które wychowały nas na silne kobiety!
Na co dzień Dziewuchy Dziewuchom zajmują się również organizowaniem akcji edukacyjnych na większą skalę, czego przykładem niech będzie organizacja warsztatów podczas Festiwalu Transatlantyk w lipcu 2017 r., dzięki którym chciały wspierać rodziców w wychowywaniu silnych i mądrych dzieci oraz kobiety 50+ w ich aktywnym życiu.
Należałoby wspomnieć, że kobiety i mężczyźni tworzący grupę Dziewuchy Dziewuchom w Łodzi to wolontariusze. Oni pracują zawodowo, mają rodziny oraz prywatne życie. Pozytywnym zaskoczeniem jest to, że z każdym nowym działaniem coraz więcej osób się przyłącza i zostaje w ruchu, dzięki czemu możliwe jest podejmowanie kolejnych wyzwań. Gosia podkreśla: – Specyfiką grupy Łódzkich Dziewuch jest to, że nie ma tu liderek czy liderów, ponieważ wszyscy są tak samo ważni, a podział realizowanych zadań wynika z posiadanych przez nas kompetencji i chęci. Czujemy, że wspólnie wpływamy na rzeczywistość nie tylko przez to, co robimy, ale także, w jaki sposób to robimy. Tworzymy swoisty kolektyw, a nasze relacje oparte są na wzajemnym szacunku oraz przyjaźniach, które zrodziły się podczas wspólnych działań.
Nic nie wskazuje na to, że można na chwilę przystanąć. Potrzebne są działania długofalowe, takie jak edukacja czy współpraca z politykami i organizacjami. Trzeba reagować na to, co dzieje się na scenie politycznej. – Czasy, w których żyjemy, i aktualna sytuacja polityczna nie pozwalają nam ani na chwilę stracić czujności. Od jesieni zeszłego roku rządzący znieśli standardy opieki okołoporodowej, praktycznie uniemożliwili dostęp do antykoncepcji awaryjnej, a edukacja seksualna według nowych założeń programowych będzie kolejną lekcją katechezy. Środowiska anty-choice wraz z episkopatem ponownie podejmują próby zaostrzenia prawa aborcyjnego, zaczęli właśnie zbiórkę podpisów pod kolejnym projektem. Stąd reaktywacja komitetu „Ratujmy Kobiety”, w którego skład weszłyśmy – mówi Magda. – Wraz ze wspaniałymi kobietami ze środowisk feministycznych oraz organizacjami wspierającymi je w walce o podstawowe prawa wypracowany został projekt ustawy, która ma gwarantować kobietom prawo do decydowania o macierzyństwie. Ma również wprowadzić do szkół rzetelną edukację seksualną oraz zapewnić refundowaną antykoncepcję, także awaryjną. Musimy uzbierać 100 tys. podpisów, żeby złożyć projekt w Sejmie. Mamy czas do 10 października 2017 roku. Czeka nas kolejna gorąca jesień.
Jednym z ważniejszych projektów, które realizują obecnie Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom, jest kanał Youtube, na co pozyskały środki dzięki wsparciu OPUS. – Ta droga komunikacji jest istotnym elementem działań edukacyjnych, ponieważ dociera do dużej liczby osób, głównie młodych. Dzięki publikowaniu filmów otwieramy nowy rodzaj dyskusji publicznej i poszerzania świadomości społecznej na temat szeroko rozumianych praw kobiet. Start wkrótce – mówi Ania.
Te wszystkie działania nie przysłaniają istotnych dla grupy wartości. To dzięki wzajemnemu wsparciu osiągają swoje cele. Tworzą zespół, który jest silny, prężny i solidarny. – Szczególnie chciałabym podziękować Agnieszce, Aleksandrze, Ani, Gosi, Iwonie, Kat, Magdzie, Marcie oraz Kubie. Dzięki nim przez ten ostatni rok nauczyłam się, że współpraca, wspólne cele oraz wzajemna pomoc są kluczem do sukcesu. To niesamowite, ile można dokonać WSPÓLNYMI SIŁAMI. Tymi słowami chciałabym podziękować także wszystkim kobietom i mężczyznom za solidarność w walce o nasze prawa. Jest w nas MOC! – podsumowuje Agata.
****
Autorki tekstu – łódzki Kolektyw Dziewuchy Dziewuchom.
You must be logged in to post a comment.