Ktoś powiedział: wiosna?
Nienawidziłem Cię, kiedy nie przychodziłaś, ale teraz muszę przyznać, że jesteś piękna. A Twoje piękno otacza wszystko w naszym mieście. Zima była zdecydowanie za długa, przynajmniej dla mnie. To nie to samo budzić się z rana, kiedy musisz iść do pracy, w blasku słońca lub w szarości chmur.
Ten artykuł zaczęliśmy pisać jakieś dwa miesiące temu, kiedy słońce nieśmiało świeciło przez gałęzie drzewa obok naszego mieszkania. Przygotowaliśmy się więc i wyszliśmy, by zaznać trochę wiosennej przygody. Jednak nie przeszliśmy dwóch przecznic, kiedy zaczęło padać, a silny wiatr ciął nasze twarze jak ostrzem żyletki…
Temat felietonu sam się wymyślił – to pogoda w Łodzi.
Na jednym z międzykulturowych spotkań zapytałam pewną panią, jaka jest wada charakteru Polaków, a ona bez długiego namysłu odparła: Tak bardzo i desperacko narzekamy na pogodę… Nie lubimy, kiedy pada, nie lubimy, kiedy jest za gorąco, nie lubimy, kiedy jest za zimno, właściwie to lubimy po prostu narzekać na pogodę.
To stwierdzenie było dla mnie śmieszne, ponieważ zanim przyjechałam do Łodzi na EVS, byłam kilka razy w Polsce podczas zimy i pogoda nie była czymś, na co mogłabym narzekać. Cóż, czego więcej można się spodziewać po zimie niż śniegu i mrozu. Może jakaś duża część mnie po prostu przywykła do ciężkich zim i ekstremalnie upalnych lat, dlatego nigdy nie narzekałam, że czegoś jest za dużo. Jednak niedawno poznałam nową stronę samej siebie. Żeby było jasne – miejsce, gdzie się urodziłam i dorastałam, położone jest nad piękną, górską rzeką Vrbas, co sprawia, że nasze miasto jest bardzo interesujące i atrakcyjne szczególnie dla fascynatów raftingu, jednak powietrze jest ciężkie i trudno oddychać w tak ekstremalnych warunkach. W czasach, kiedy tam mieszkałam (czyli 9 lat temu), było tak: w połowie sierpnia temperatura sięgała 40 stopni, a wilgotność nawet 100%. Za to zimą temperatura schodziła do -15, a prognoza ostrzegała, że odczuwalna temperatura to -25. Kiedy padał śnieg, grubość pokrywy wynosiła od 30 do nawet 100 centymetrów, co dla kogoś mającego 160 cm wzrostu, było nie lada wyzwaniem. Czemu zatem miałabym narzekać na pogodę w Łodzi?
Przynajmniej trzy razy w ciągu tego roku uwierzyłam, że nadchodzi już wiosna, szybko jednak po wyjściu z domu wracałam, żeby założyć zimową kurtkę. W kwietniu, mimo kilku pięknych, słonecznych dni, spacerowałam po okolicy zaplątana w szalik (co najpewniej upodobniało mnie do Kennego z South Parku) lub biegłam, żeby jak najszybciej dotrzeć do najbliższego ciepłego miejsca, ponieważ choć słońce świeciło, to na dworze było ok. 0 stopni, a wiatr przenikał do kości. Wciąż brak mi pewności, czy wiosna już przyszła, bo niezbyt wiem, co to słowo oznacza tutaj. Jeśli mam polegać tylko na zmyśle wzroku, to powiem, że już jakieś dwa miesiące temu Łódź dostała „nowy, świeży i piękny, zielony płaszcz, wiele kwitnących koszul i jasne buty”. Jednak to, że temperatura jest taka sama jak w styczniu, że nawet w maju jakby przypadkiem spadł śnieg, jakoś nie kojarzy mi się ze słowem wiosna. Nie mogę powiedzieć, że w tym czasie nie cieszyłam się z pobytu w Łodzi, ponieważ to miasto zawsze ma w zanadrzu jakąś sekretną opowieść do przekazania, ale byłam bardzo zmieszana i zaczęłam narzekać na pogodę… Czy to znaczy, że jestem na dobrej drodze, by być bardziej polska?
***
We Włoszech zwykło się mówić: im dłużej czekasz, tym większa przyjemność potem. Moja droga, kochana Wiosno, tak długo na Ciebie czekałem. Nienawidziłem Cię, kiedy nie przychodziłaś, ale teraz muszę przyznać, że jesteś piękna. A Twoje piękno otacza wszystko w naszym mieście. Zima była zdecydowanie za długa, przynajmniej dla mnie. To nie to samo budzić się z rana, kiedy musisz iść do pracy, w blasku słońca lub w szarości chmur. Teraz dzień zaczynam w zupełnie innym nastroju. Właściwie nie jestem osobą, która ma problem z zimnem, ale zdecydowanie tęsknię za słońcem. To coś, co trudno wyjaśnić w tylko kilku zdaniach. To uczucie, które ludzie z regionu śródziemnomorskiego mają w sobie. Może to coś, co jest częścią naszego DNA? Wiele razy mi się zdarzyło, że rozmawiałem z rodziną i przyjaciółmi we Włoszech, którzy już spędzali czas nad morzem, a tu w Łodzi wciąż panowała zima i 5 stopni „ciepła”. To samo przechodziłem, mieszkając na Łotwie. Było nawet trochę gorzej. Kiedy pojechałem do domu na Wielkanoc, wracając, zdecydowałem wziąć ze sobą z powrotem do Łodzi już tylko wiosenną kurtkę. I po raz kolejny okazało się, że jestem marzycielem. Przepraszam za narzekanie, ale pozwólcie mi być prawdziwym Włochem, który potrzebuje wiosny, żeby być szczęśliwym! Tak czy inaczej, rozmawiałem z moimi polskimi przyjaciółmi i przekonali mnie, że ten rok był wyjątkowy – zimniejszy niż zazwyczaj.
Wiosna dla mnie to bardzo dobry moment w roku. Pełno kreatywnych myśli zaczyna dryfować w mojej głowie. Jestem bardziej aktywny i mam więcej energii. To prawdopodobnie jedno z najlepszych uczuć. Czuję się niezwyciężony. Ten stan pomaga mi też być bardziej świadomym moje przyszłości. Niedawno zdecydowałem, że zostanę w Polsce dłużej, kiedy już skończy się projekt. Szukam teraz pracy i mam nadzieję, Drodzy Czytelnicy, że będziecie ze mnie dumni.
Uwielbiam spędzać czas na zewnątrz, a z przyjściem wiosny znów będzie to możliwe – spotykać się z przyjaciółmi, leżeć na trawie lub iść gdzieś biegać. Na pewno wykorzystam także rower miejski, który tak świetnie działa w Łodzi. Także bary i restauracje na Piotrkowskiej i w Manufakturze wyglądają teraz dużo bardziej zachęcająco.
Powiedzmy, że jeśli moje życie w Łodzi było dobre, to teraz staje się lepsze, i lepsze. Czy to znaczy, że jestem na najlepszej drodze, by znów być typowym Włochem? Absolutnie nie! To znaczy tylko tyle, że jestem szczęśliwszym Polakiem.
Tłumaczenie: Aleksandra Szmurlik
***
Vanja Alibašić i Francesco Fiordoliva – wolontariusze europejscy z Fundacji FERSO.