Kolejny eksperyment na dzieciach
Tamara Rymska
Płakać mi się chce, że ta ogromna praca kadry pedagogicznej zostanie jednym podpisem Pani Minister przekreślona. To w łódzkich gimnazjach często prowadzona jest edukacja obywatelska, wspólne działania na rzecz społeczności lokalnej, porządna edukacja seksualna, ciekawe działania projektowe. To tam jest najwięcej kół zainteresowań, najwięcej programów profilaktycznych.
Szkoda, wielka szkoda, że po siedemnastu latach działalności likwidujemy gimnazja. W głębi duszy cały czas mam nadzieję, że to ponury żart. Mimo tego że jak większość Polaków na początku krytykowałam ich powstanie, teraz uważam, że ich likwidacja to pomyłka – okropna, paskudna, godząca w dobro młodych ludzi. I piszę to z pełną odpowiedzialnością i wiedzą, bo znam znaczną część łódzkich gimnazjów od środka. Pracując przy różnych projektach, zobaczyłam jak funkcjonują i ile pracy nauczyciele i nauczycielki włożyli, aby wyspecjalizować się w pracy z nastolatkiem, żółtodziobem, podlotkiem. Wszystkie badania pokazują, że to w podstawówkach, nie w gimnazjach, jest największy odsetek zachowań przemocowych. To w podstawówkach jest największa nuda i marazm. Gimnazja, nie wszystkie oczywiście, ale znaczna część, tworzą autorskie programy, prowadzą ciekawie profilowane klasy, zatrudniają bardzo dobrych pedagogów i psychologów, którzy przez lata uczyli się pracy z młodym człowiekiem w najtrudniejszym momencie życia – podczas dojrzewania. Płakać mi się chce, że ta ogromna praca kadry pedagogicznej zostanie jednym podpisem Pani Minister przekreślona. To w łódzkich gimnazjach często prowadzona jest edukacja obywatelska, wspólne działania na rzecz społeczności lokalnej, porządna edukacja seksualna, ciekawe działania projektowe. To tam jest najwięcej kół zainteresowań, najwięcej programów profilaktycznych. Te szkoły zaczęły się specjalizować. Mamy takie, jak Publiczne Gimnazjum nr 40 – nastawione na wspieranie młodych ludzi w różnego typu kryzysach; mamy szkoły artystyczne – jak Gimnazjum Plastyczne w Zespole Szkół Plastycznych przy ul. Gandhiego 14; jest cudne Publiczne Gimnazjum nr 44 im. Wisławy Szymborskiej w Łodzi, które ma taką ilość aktywności rozwijających zainteresowania, że trudno je wszystkie wymienić (m.in. zawsze wspiera WOŚP i bierze czynny udział w życiu osiedla). Jest Czternastka na Bałutach z edukacją równościową i Trzydzieste Drugie przy Fabrycznej, współpracujące z organizacjami pozarządowymi, w którym każdy ciekawy projekt dla młodzieży witają z otwartymi rękami. Publiczne Gimnazjum nr 28 przy Kopcińskiego, w którym wuefista zabiera dzieci po lekcjach na wycieczki rowerowe. Wszystkich znakomitych gimnazjów nie wymienię – tego dobra jest dużo. Oczywiście znajdzie się wiele powodów do narzekań. Ale jeśli nawet w jakimś gimnazjum nie wszystko jest jak powinno być, to nie dlatego, że to jest gimnazjum, tylko dlatego, że w ogóle w polskiej szkole „mamy taki klimat”, że dobrze nie jest. Jednak w gimnazjach jest o tyle lepiej, że młodzież w wieku 13-15 lat zmusza do tego, żeby się nią zajmować i organizować jej czas. W przeciwnym razie zrobi to samodzielnie. A skutki tej samodzielności bywają opłakane. Te szkoły przez lata uczyły się kierować energię nastolatka na społecznie akceptowane tory. Jedne szybciej, inne wolniej, ale musiały to robić, musiały szukać pomocy i się uczyć. I mam wrażenie, że w większości odrobiły lekcje. Przygotowywały swoich uczniów do dalszej drogi. Moja współpraca z gimnazjami to dużo dobrych wspomnień. Fantastyczna młodzież, wielu świetnych nauczycieli z pasją. Bardzo niedobrze się dzieje. Żeby podstawówki przejęły tę społeczną funkcję, jaką miały gimnazja, wiele czasu znów upłynie. A kolejne pokolenie dzieci bierze udział w jakimś szalonym eksperymencie. Żeby tylko Pani Minister, jak konstruktor Trurl, nie wyprodukowała przypadkiem maszyny, która twierdzi, że dwa razy dwa jest 7.
***
Tamara Rymska – propagatorka dobrych zmian w szkole. Ukończyła filozofię i etykę. Feministka, wegetarianka, cyklistka.