Jeszcze o placach zabaw
W majowym numerze Miasta Ł Tamara Rymska opisuje zamknięty dla dzieci przyszkolny plac zabaw. Niestety, to nie wyjątek. Zdaje się, że budowane kilka lat temu – w ramach akcji „Radosna szkoła” – place, zamykane są właśnie przed okolicznymi mieszkańcami.
Przyszkolne place zabaw pojawiły się po „orlikach” i miały udowodnić, że szkoły przygotowane są na sześciolatki. Choć zbudowane na terenie szkoły, były one od samego początku otwarte dla dzieci niebędących uczniami szkoły, korzystały z nich – podobnie jak z „orlików” i szkolnych boisk – rodziny mieszkające w pobliżu. Ich wyposażenie było przeznaczone także dla dużo młodszych dzieci. Być może koniec reformy sześciolatków sprawił, że już nie trzeba przedszkolaków przyciągać do szkoły, być może placyki się po prostu zużyły i nie ma pieniędzy na naprawy. Być może chodzi o politykę. „Radosna szkoła” była krytykowana kilka lat temu jako zbyt ewidentnie promująca rządzącą wtedy Platformę Obywatelską, bo huśtawki, zjeżdżalnie i drabinki montowano na elastycznym podłożu w kolorach niebieskim i pomarańczowym – czyli kolorach PO. Coś było na rzeczy, bo elastyczna nawierzchnia w innych kolorach okazała się rzeczywiście droższa.
Taki placyk przy Szkole Podstawowej nr 35 przy ul. Tybury odwiedzałam w zeszłym sezonie z niespełna dwulatkiem, który znalazł tam huśtaweczki na swój wzrost i zjeżdżalnię w sam raz dla niego. Do dużej zjeżdżalni na ogólnie dostępnym placu zabaw dorośnie dopiero za lat kilka. Jednak jest na tyle duży, że szuka już kontaktu z dziećmi. Ze względów zdrowotnych przestał chodzić do żłobka i nie pójdzie jesienią do przedszkola, a na szkolnym placyku zawsze było pełno dzieci.
We wrześniu okazało się, że choć furtka jest otwarta, nie można się tam bawić. Nauczycielki nie mówiły wprost, że nie wolno, tylko powoływały się na bezpieczeństwo malucha. Ale maluch był przywożony wózkiem i nikt go nie próbował paniom nauczycielkom podrzucić. W tym roku furtkę już zamknięto, pojawiła się tabliczka informująca, że ze względów bezpieczeństwa nie można tam przebywać w godzinach pracy szkoły, a nauczyciele opiekujący się uczniami na placu zabaw mogą usunąć „osoby postronne”. Co gorsza, tabliczka jest w głębi, nie widać jej spod zamkniętej furtki. Młody nadal nie rozumie, ja go pocieszam, że w wakacje nie będziemy nikomu przeszkadzać. A po wakacjach?
Maluchy, które nie chodzą do żłobka ani przedszkola potrzebują kontaktu z innymi dziećmi. Szkolny plac zabaw powinien być dostępny dla dzieci objętych zbiorową opieką, ale też dla pozostałych. „Orliki” i placyki miały służyć wyrównywaniu szans. Oczywiście, place zabaw można znaleźć w galeriach handlowych, jednych z nielicznych miejsc otwartych dla najmłodszych. Jednak galerie handlowe nie pełnią misji publicznej, tylko wychowują przyszłych konsumentów. Zamykanie szkolnych placów zabaw to ograniczanie dostępnej dla najmłodszych przestrzeni publicznej, a szkolne ogrodzenia dzielą miasto tak, jak płoty dzielą wspólnoty.
You must log in to post a comment.