Galanty wyrób z miasta Łodzi
Na wysokości uda jedną z wersji rajstop ozdabia wzór z pomnikiem Tadeusza Kościuszki z placu Wolności, drugą brama fabryki Izraela Poznańskiego, a kolejną symbolizujące miasto dymiące kominy.
Dziesięć tysięcy metrów białej przędzy, pobieranej jednocześnie z kilku szpul, nawija się automatem na 400 cieniutkich igieł. W ciągu paru minut gotowe są już dwie nogawki. Na początku mają ponad 1,5 metra długości. Dopiero w procesie wykurczania, pod wpływem wysokiej temperatury i ciśnienia, zmniejszą swój rozmiar i nabiorą odpowiedniej formy. Później nogawki zostają zszyte w części majtkowej i w palcach. Pozostaje jeszcze kilkugodzinne barwienie, suszenie i prasowanie. Na końcu pakuje się je do tekturowego opakowania i wysyła do sklepów.
Do stworzenia jednej pary prostych czarnych rajstop potrzeba aż 48 godzin skomplikowanego procesu technologicznego i pracy kilkunastu osób. W łódzkiej firmie Gabriella wytwarza się około miliona produktów pończoszniczych miesięcznie.
Tadeusz Kościuszko na udzie
Rajstopy, legginsy, pończochy, podkolanówki i skarpetki. Modele gładkie i wzorzyste, kolorowe i monochromatyczne, dziecięce i z kolekcji Erotica. Wszystkie te produkty trafiają na półki w 50 krajach świata. Do wyboru jest ponad 250 unikatowych wzorów i nieskończona paleta kolorów. W ostatniej kategorii od lat niezmiennie króluje kolor czarny. – Czego byśmy nie wymyślili, czarny jest zawsze numerem jeden, stanowi 80% produkcji – mówi z uśmiechem, ale i pełnym zrozumieniem Aleksandra Kraska, specjalista ds. sprzedaży. – Ciągle tworzymy jednak nowe produkty. Jakiś czas temu prawdziwym hitem okazały się rajstopy z linii Medica, które podczas chodzenia delikatnie masują stopę. Duże zapotrzebowanie jest wciąż na model łączący zakolanówkę z rajstopą, choć początkowo mógł wydawać się nietypowy.
Chociaż produkty Gabrielli od samego początku cechowały się wzorową jakością i wykonaniem, to przez lata producent nie wyróżniał się na tle innych w tej branży. Wizerunek firmy odmieniła dopiero premiera Łódzkiej Rajtuzy. Model przedstawia najbardziej charakterystyczne punkty miasta włókniarek i włókniarzy na produkcie… włókienniczym. Na wysokości uda jedną z wersji rajstop ozdabia wzór z pomnikiem Tadeusza Kościuszki z placu Wolności, drugą brama fabryki Izraela Poznańskiego, a kolejną symbolizujące miasto dymiące kominy. – Na początku pomnik Kościuszki wychodził nam nie podobny do niczego – mówi Sebastian Krajda, specjalista ds. marketingu w Gabrielli. – Po kilkunastu próbach ulepszenia wzoru, technolog powiedział, żebyśmy go usunęli i zamienili na coś innego. Uparłem się jednak, że musi tam pozostać.
Efekt okazał się olśniewający. Łódzkim kobietom tak bardzo spodobały się wzorzyste rajstopy, że po miesiącu producent musiał doprodukować kolejną dużą partię towaru. Marka na dobre utrwaliła się w świadomości klientek. Podczas gdy producenci rajstop, w materiałach reklamowych najczęściej skupiają się na seksualności kobiecego ciała, Gabriella stworzyła produkt inny od wszystkich: nawiązujący do tożsamości kulturowej, do lokalnego kolorytu.
Opakowanie, w którym znajdują się rajstopy, naszpikowane jest symbolami miasta i jego regionalizmami: „galanty wyrób”, „siajowa robota” czy „Pietryna”.
Po niemałym sukcesie Rajtuz z Miasta Łodzi firma poszła za ciosem i stworzyła kolejne lokalne rajstopy, tym razem dla Warszawy. Z przodu Pałac Kultury, z boku Syrenka, obok wieżowce, a z tyłu Wisła – tak prezentują się Morowe Rajtuzy Stołeczne. – Po tym co zobaczyliśmy w Łodzi, wiedzieliśmy już, że pomysł się spodoba, ale zainteresowanie znów przerosło nasze oczekiwania – mówi Sebastian. – Nie kreowaliśmy się przy tym na rodzimą warszawską firmę, a wręcz przeciwnie – podkreślaliśmy swoje pochodzenie i puściliśmy do stolicy porozumiewawcze oko, pisząc na opakowaniu: „Łódź pozdrawia warszawskie syrenki”.
W kwietniu tego roku Gabriella zaprezentowała ASP Collection oraz Rajtuzy Awangardowe. Projekty powstały we współpracy z Akademią Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi. Producent ogłosił wśród studentów konkurs na wzór, który będzie nawiązywał do trwającego roku awangardy. – Baliśmy się, że otrzymamy propozycje niemożliwe do zrealizowania, ale studenci dobrze zrozumieli ograniczenia technologiczne – mówi przedstawiciel firmy. – U nas wzorzyste rajstopy powstają na maszynach dziewiarskich. Jedynym ograniczeniem jest „rozdzielczość”, na którą składają się cieniutkie oczka przędzy. Są jak piksele na zdjęciu, dlatego ważne jest dostosowanie szczegółów w projekcie do możliwości maszyny.
Współpraca z uczelniami, urzędami i instytucjami kultury nie bez powodu jest dla Gabrielli priorytetem. Łódzka Rajtuza w krótkim czasie stała się produktem turystycznym, rodzajem pamiątki, która nawiązuje do historii miasta włókniarek i włókniarzy. Dzięki temu korzystają wszyscy – miasto zyskuje ciekawy produkt promocyjny, marka firmy staje się rozpoznawalna, a turyści mają nietypowy gadżet z Łodzi. Po własne wersje lokalnych rajstop do łódzkiej firmy zgłaszają się już kolejne miasta z Polski i z zagranicy, między innymi Katowice, Budapeszt i Londyn.
Dobre, bo łódzkie
Region łódzki jest dzisiaj liderem na rynku wyrobów pończoszniczych. Dziewięć na dziesięć rajstop wyprodukowanych w Polsce pochodzi z naszego województwa. To bez wątpienia dobry trend dla miejsca o głębokich włókienniczych korzeniach, które ma ambicje być miastem przemysłów kreatywnych. Projektowanie mody i produkcja odzieży jest przykładem pomostu, który łączy sztukę z przedsiębiorczością. Na początku jest pomysł, który urzeczywistniają projektanci lub studenci kierunków artystycznych. Następnie, aby móc stworzyć produkt, projekt musi zostać przetłumaczony na język maszyn. Do tego dochodzi jeszcze strona marketingowa: tworzenie opakowań, aranżowanie sesji zdjęciowych, projektowanie ilustracji i grafik inspirowanych produktami. Idea przemysłu kreatywnego realizuje się w tej branży w sposób naturalny.
– Dlaczego nazwaliśmy się „Gabriella”? Na początku swojego istnienia firma chciała brzmieć trochę po włosku. W latach 90. włoski produkt kojarzył się z dobrą jakością, a mityczny zachód kojarzył się z lepszym standardem – mówi Sebastian Krajda i dodaje z pewnością w głosie: – Ale już od wielu lat, kiedy ktoś na targach w Paryżu pyta, skąd jesteśmy – z dumą opowiadamy o wielkoprzemysłowej historii Łodzi. To, że wywodzimy się z miejsca o prawie dwustuletniej tradycji włókienniczej, jest naszym atutem.
A wszystko zaczęło się w 1996 roku z garstką pracowników na pokładzie i czterema używanymi maszynami dziewiarskimi. Chętnych do pracy nie brakowało, bo w tym czasie w Łodzi masowo plajtowały państwowe zakłady, które nie wytrzymały realiów wolnego rynku. Pierwszą pracowniczką firmy była Maria Banachowicz. Wcześniej pracowała w Zakładach Przemysłu Pończoszniczego „Feniks”, które w PRL był największym pracodawcą w branży (zatrudniały około 4 200 osób!).
Pani Maria pomogła właścicielom w tworzeniu nowej firmy i do dzisiaj pracuje w Gabrielli jako kierownik produkcji. – Czerpiemy z doświadczeń naszych specjalistów i wzajemnie się uczymy. Nasze odwoływanie się do tożsamości łódzkiej nie jest więc żadnym chwytem marketingowym, jesteśmy wrośnięci w to miasto – mówi z przekonaniem Sebastian. – Powiem więcej, wierzymy, że jesteśmy na początku drogi współczesnej Łodzi, że reszta Polski dopiero zachwyci się naszym miastem. I chcemy być tego częścią, dołożyć do nowego wizerunku miasta swoją małą cegiełkę.
Dzisiaj firma Gabriella jest największym producentem w branży pończoszniczej w Łodzi i jednym z największych w regionie. Park maszynowy, na który składa się ponad 200 nowoczesnych urządzeń, pracuje nieprzerwanie, praktycznie przez całą dobę. Maszyny cały czas są unowocześniane, a przy produkcji wykorzystuje się coraz lepsze technologie i surowce. Ale w siedzibie firmy można znaleźć też urządzenie, które pozwala przenieść się w czasie. Niemiecka maszyna dziewiarska na korbę z początku XX wieku to prawdziwy unikat. Wyposażona w 100 igieł przędzie pończochy o grubych oczkach, które nie mogłyby się równać z dzisiejszymi – gładkimi i cienkimi. – Takie maszyny, podłączone do silników, działały jeszcze w latach 90. w Aleksandrowie Łódzkim – mówi Sebastian Krajda. – Często wozimy ją ze sobą na targi kreatywne. Wtedy każdy może spróbować wydziergać kawałek rajstopy. Nie należy to do lekkich zadań, bo korba ma duży opór, ale przyjemność i satysfakcja ze stworzenia czegoś pięknego i tak namacalnego jest ogromna.
****
Patrycja Szynter – łódzka dziennikarka.
You must be logged in to post a comment.