Gagarin kontra Paderewski
Bardzo nie lubię zmian nazw ulic. Ulice, stanowiące szkielet miasta, coś podstawowo trwałego i niezmiennego, zapewniają poczucie ciągłości i stałości. Są punktami orientacyjnymi, znanymi dla większości mieszkańców miasta czy osiedla. Nazwa ulicy przy której się mieszka i ulic sąsiadujących jest częścią składową tożsamości, nierozerwalnie związaną z poczuciem przynależności do swojego małego miejsca na ziemi. Każda zmiana brutalnie przerywa to kontinuum, każąc uczyć się go na nowo.
Największą akcję zmian nazw ulic w ostatnim dwudziestoleciu pamiętam jak przez mgłę, z lat 1989-1991. Moją dzielnicę jednak ona ominęła, zmieniając tylko dwie nazwy dość odległych ulic. Ul. Nowotki stała się Pomorską, a Armii Czerwonej aleją Piłsudskiego. Większość z tych zmian była jakoś tam uzasadniona i faktycznie można było uznać, że więcej już nie chcemy mieć patronów związanych z poprzednim systemem. Ale wraz z nimi polegli astronauci Gagarin i Titow, co było dla mnie dość dziwne a niedługo później bezimienni Obrońcy Stalingradu. I nieważne było, że patronami byli wszyscy, którym udało się zatrzymać nazistowską machinę wojenną, tysiące zwykłych ludzi, często nieuwikłanych w ideologiczne sprawy, po prostu walczących z najeźdźcą gdzieś tam daleko na wschodzie. Taka zmiana, każąca wykreślić z mapy miasta bohaterstwo zwykłych ludzi, budziła już wtedy mój sprzeciw i do dziś uważam tę zmianę za głęboko niewłaściwą.
Następna fala zmian to już lata dwutysięczne i zalew nazw pochodzących od księży i zakonników w miejsce nazw wrosłych w osiedla od dziesięcioleci. I tak aleja Przyjaźni została przecięta na pół i jedną część otrzymał zakonnik, a drugą proboszcz miejscowej parafii. Sporna z kolei została podzielona na dwa oddzielne fragmenty, przedzielone fragmentem przyznanym jakiemuś bliżej mi nieznanemu zakonnikowi. I nic to, że przy tym akurat fragmencie znajdował się szpital znany w Łodzi po prostu jako „szpital przy Spornej” – od teraz jest on szpitalem przy ul. błogosławionego Jakiegośtam i Jakiegośtam. Bo tak, bo możemy. Równie idiotyczna była zmiana nazwy ronda Waryńskiego na rondo Solidarności – ktoś doczytał, że Waryński był socjalistą, a to bardzo, bardzo źle, więc należy go wyrzucić na śmietnik historii i zastąpić nazwą politycznie właściwą. Jestem ciekaw, kiedy wyleci Solidarność, daję jej maksymalnie dwadzieścia lat. Tuż obok zaś ul. Strykowską przemianowano na Palki, na część zetchaenowskiego prezydenta miasta. Zginął on w wypadku samochodowym, który sam spowodował, jadąc grubo ponad dozwoloną prędkość. Tę grupę zmian z rozmysłem ignoruję i demonstracyjnie używam nazw starych, nie uznając tej radosnej twórczości.
Nie jestem zresztą w tym odosobniony. Po raz pierwszy z bojkotem nowych nazw spotkałem się idąc do liceum, które miało nieszczęście znajdować się przy ul. Gagarina, teraz Paderewskiego. Tej nowej nazwy nie używał niemal nikt i jeśli się chciało znaleźć drogę, to należało pytać o ulicę Gagarina. Ta sama historia dotyczyła ronda Titowa, obecnie Lotników Lwowskich. Poruszając się więcej po mieście dowiedziałem się, że w innych miejscach jest podobnie. 28 Pułku Strzelców Kaniowskich to po dawnemu Hutora a 6 Sierpnia nierzadko jest dalej nazywana po staremu 22 Lipca. Niewielu mówi też Legionów, bo dla większości to nadal jest Obrońców Stalingradu, a kogo bym nie spytał o Pankiewicza, ten robi wielkie oczy, bezbłędnie za to po staremu wskazując Sporną.
Ja sam używałem raczej nazw wprowadzonych po upadku PRL, ale to się zmieniło, głównie pod wpływem samych mieszkańców, z którymi rozmawiałem. Tak było np na Księżym Młynie, gdzie nadal chodziło się na tramwaj, albo na Armii Czerwonej, albo na Promińskiego – niemal nie słyszało się o „Piłsudskiego” i „Śmigłego-Rydza”.
Nazwy ulic powinny być możliwie trwałe, bo nie dość, że są punktem odniesienia na mapach lokalnych wszechświatów, to są również znakami historii. Swawolne żonglowanie nimi to bolesna operacja na umysłach dziesiątków tysięcy ludzi. Na szczęście tendencja do kolejnych zmian zdaje się wygasać, ale był taki moment, w którym żartowałem, że południowy odcinek Piotrkowskiej przemianowany zostanie na ulicę błogosławionej Faustyny Kowalskiej, bo i czemu nie. Oby jednak nigdy nic takiego nas nie spotkało.
Na zdjęciu: Ulica Pomorska, dawniej Marcela Nowotki. Fot. Anna Jurek
You must be logged in to post a comment.