Dzieciaki, zwierzaki i miasto
Zajmując się na co dzień edukacją najmłodszych, z zaciekawieniem obserwuję, jak rozwija się wiedza dzieci o otaczającym je świecie, jakie emocje budzi w nich kontakt z przyrodą, jaki udział w pobudzaniu ciekawości poznawczej mają rodzice czy nauczyciele.
Fascynujące jest odnajdowanie się przedszkolaków w świecie techniki. Już czterolatek wie, jak wygląda komputer czy telefon komórkowy, na pytanie, co chciałyby dostać od św. Mikołaja, często pada odpowiedź: tablet! Wiele maluchów wie jak włączyć telewizor, mają ulubione gry komputerowe. Dla dzieci w wieku szkolnym świat wirtualny staje się ulubioną przestrzenią do zabawy. Wydaje się, że nie ma w tym nic niewłaściwego, współczesny świat wymaga bowiem od nas nadążania za technicznymi nowinkami. Pamiętajmy jednak, że wiedza dziecka powinna być rozwijana także w innych aspektach.
Pokolenie dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków spędzało swoje dzieciństwo na podwórkach, wspólnie bawiąc się w ziemi, łapiąc dżdżownice czy pająki, wspinając się po drzewach. Rzucaliśmy niedojrzałymi mirabelkami, zbieraliśmy kwiatki mlecza (mniszka), by robić z nich wianki, jesienią szukaliśmy jeży. Dzisiaj zdarza się, iż dzieci mieszkające w obrębie jednej klatki schodowej nie znają swoich imion, nie mówiąc o wspólnej zabawie. Obawa o bezpieczeństwo najmłodszych prowadzi często do zatrzymywania ich w domu. Owocuje to nie tylko ograniczeniem kontaktów z rówieśnikami, ale uniemożliwia swobodny, naturalny kontakt z przyrodą. Jaką fakturę ma kora drzewa, gdzie można znaleźć kasztany, gdzie mieszkają mrówki, jak wyglądają tramwajarze (kowale bezskrzydłe), ile nóg ma pająk? To pytania, na które dzieci znajdują odpowiedzi w czasie swobodnej aktywności. Wspólne zabawy to doskonała przestrzeń do odkrywania świata natury, który w mieście ukrywa się za zasłoną bloków, asfaltu dróg czy chodnikowych płyt. Warto ten świat poznać, zauważyć. A jeśli nie możemy, nie chcemy pozwolić dzieciom na samodzielne, swobodne okrywanie go, zróbmy to wspólnie. Któż z nas w zabieganiu codziennego dnia usłyszy krzykliwą pustułkę gniazdującą w sercu miasta? Kto zobaczy niebieskie lusterko skrzydła sójki? Jak brzmi głos sikorki bogatki? W pośpiechu, zestresowani, zaganiani nie mamy czasu, siły, ochoty dostrzec tętniącego życiem drugiego oblicza miasta. Ale kto jeśli nie najbliżsi pokaże dzieciom biedronkę siedmiokropkę, ziele babki zwyczajnej? Kto wsłucha się z nimi w szum drzew, wyłapie z miejskiego hałasu krzyk gawrona? Kto pozwoli podnieść zgubione przez srokę pióro, liść klonu czy owoc kasztanowca? Zachęcam do uważnego przyjrzenia się miastu. Dużo można tu dostrzec. Naukę tropienia przyrody proponuję rozpocząć od wizyty w parku. Spotkamy tutaj wiele gatunków drzew, krzewów, roślin zielnych oraz oczywiście zwierząt. Wybierając się na spacer z dziećmi zachęcajcie je do poznawania przyrody wieloma zmysłami. Dotykając z zamkniętymi oczami kory drzew szybko zauważycie, że różne gatunki różnią się nie tylko kształtem liści, ale również fakturą powierzchni pnia. Wsłuchajcie się w dźwięki parku — usłyszycie pewnie szum wiatru, szczekanie psa, głosy ptaków, szeleszczące pod stopami opadłe o tej porze roku liście. Kto mieszka na pniu drzewa, a kto wśród korzeni? Pamiętajcie, że jeśli boimy się pająków i nasz lęk okażemy dzieciom, one również zaczną się bać. Pokażmy im zatem zachwyt tym, co nas otacza.
Wędrując alejkami parkowymi pamiętajcie jednak o pewnych zasadach. Nie próbujcie głaskać wiewiórek, ani podawać im jedzenia z ręki, nie wyrzucajcie też ludzkiego jedzenia zwierzętom. Jeśli w parku jest staw, pod żadnym pozorem nie dokarmiajcie kaczek ani łabędzi, zwłaszcza chlebem. Wrzucone do wody pieczywo szybko kwaśnieje i stanowi zagrożenie dla zdrowia ptaków. Całoroczne ich dokarmienie stanowi zagrożenie dla ich zdrowia i życia. Dlaczego? Uzależnione od pomocy człowieka stają się niesamodzielne. Dokarmiając je w tym samym miejscu narażamy na śmierć lub chorobę (jeden chory ptak może zarazić całą populację), pojawić się tutaj mogą także drapieżniki. Wielką krzywdę sprawiamy zwłaszcza łabędziom. W naturalnych warunkach powinny odlatywać na zimę do cieplejszych krajów, jednak dokarmiane od wiosny do jesieni opóźniają swoje wyloty lub zostają na zimę. Jako duże, ciężkie ptaki mają problem ze znalezieniem pokarmu, zdarza się, że przymarzają do zbiornika, w efekcie czego giną.
Jeśli chcemy pomagać ptakom, mamy doskonałą okazję przygotować się do tego zadania jesienią, kiedy z drzew spadają nasiona. Mimo że na drzewach nie ma już liści, ciągle wśród gałęzi zobaczyć można ich owoce. Stanowią one najlepsze, najbardziej naturalne źródło pokarmu dla ptactwa. Kiedy jednak przyjdą mrozy, owoce te spadną z drzew, a przysypane śniegiem będą trudno dostępne dla zwierząt. W listopadzie opadłe z drzew liście, a przy okazji także ich owoce, są sprzątane przez pracowników zieleni miejskiej czy dozorców. Jest to dokonały czas na zbieranie owoców jarzębiny czy klonu — tzw. skrzydlaków. Można je zamrozić lub ususzyć, by zimową porą poczęstować nimi skrzydlatych gości stołujących się w karmnikach. Pamiętajcie, że dokarmianie ptaków powinniśmy rozpocząć w czasie pierwszych przymrozków i kontynuować je do wiosny. Do karmników wsypujemy ziarna zbóż (np. pszenica, kukurydza, proso), nasiona pestkowe (np. słonecznik, dynia), kasze (gryczana, jęczmienna), suszone owoce. W ptasim menu znaleźć mogą się tłuste nasiona (konopie siewne, siemię lniane), świeża, niesolona słonina, czerstwy chleb pokrojony w drobną kostkę (pilnujemy, żeby nie zamókł). Ptactwu wodnemu (pamiętajmy o nich zwłaszcza przy silnych mrozach, gdy zamarznięta tafla lodu uniemożliwia im dostanie się do ich naturalnego pokarmu) możemy wysypać ziarna zbóż i pokrojone w kostkę marchewkę czy jabłko.
Jeśli karmnik będzie stale utrzymywany w porządku (stare resztki wysypujemy), będziemy mieć okazję obserwować w nim wiele różnych gatunków ptaków. Pamiętajcie jednak o systematyczności — ptaki nauczone dożywiania w konkretnym miejscu, szybko się do niego przyzwyczajają, a kiedy zaprzestaniemy dokarmiania, będę skazane na głód. Gwarantuję jednak, że trud wniesiony w pomoc skrzydlatym mieszkańcom naszego miasta zaowocuje możliwością dostrzeżenia wielu gatunków ptaków. Jakich? O nich i innych zwierzakach mieszkających w Łodzi przeczytacie w kolejnym numerze.
fot. Joanna Twardowska