Dużo mówimy, mało działamy

Bożena Ziemniewicz, archiwum prywatne.
Przeciętnego przedsiębiorcy raczej nie stać, by kupić sobie kamienicę, wyremontować ją i wynajmować mieszkania. Jeśli jednak grupa osób zrobi „zrzutkę” w zamian za objęcie udziałów w spółce celowej, to zebrany fundusz pozwala na taką inwestycję.
Aleksandra Dulas: Jak oceniasz ostatnie cztery lata Łodzi?
Bożena Ziemniewicz: Łódź mogę obserwować z perspektywy moich własnych działań i spraw, którymi cały czas żyję. Pracuję w trzech obszarach: przedsiębiorczości, samorządności i edukacji. We wszystkich tych dziedzinach działam z myślą o Łodzi, bo tak pojmuję współczesny patriotyzm. Staram się zatem, żeby wszystko co robię, przynosiło miastu jakąś korzyść, i mogę się pochwalić, że właśnie w tym czasie, o którym mówimy, sprowadziłam do Łodzi Ogólnopolski Kongres Edukacji Pozaformalnej. To takie święto branży usług szkoleniowych i rozwojowych. Za kilka dni odbędzie się jego trzecia edycja! Jestem z tego naprawdę dumna.
Zatem na pierwszym miejscy przedsiębiorczość?
BZ: Od 25 lat prowadzę firmę. Środowisko przedsiębiorców jest mi bardzo bliskie.
Inni przedsiębiorcy, z którymi współpracujesz, też chcą działać na rzecz miasta?
BZ: Z tego, co widzę w moim otoczeniu, wynika, że nasz biznes jest bardzo prołódzki. Przedsiębiorcom, z którymi współpracuję, zależy na Łodzi. Dbają o otoczenie wokół swoich biznesów, wspierają zmiany w przestrzeni, w której funkcjonują. Zdają sobie sprawę, że wszystko ma wpływ na to, jak są postrzegani. Ważne jest, jak wygląda ulica, przy której prowadzą firmę, czy jest tam zieleń, miejsce do parkowania, wygodny dojazd.
Jakie działania przedsiębiorców dla miasta oceniasz szczególnie pozytywnie?
BZ: Wszystko, co się w Łodzi działo, gdy staraliśmy się o organizację Expo 2022. Przedsiębiorcy mocno się włączyli w promocję naszego miasta. Aktywnie uczestniczyli we wszystkich dyskusjach, spotkaniach i konferencjach. Płynął od nich jeden przekaz: Łódź zasługuje na Małe Expo! I wciąż chcą współpracować z miastem. Wspierają rewitalizację. Z zapałem i rozsądnie dyskutują, jak mądrze podejść do tego procesu. Trzeba pamiętać, że pieniądze zagwarantowane pokryją około 20% wydatków. Teraz trzeba znaleźć źródła finansowania pozostałych 80%. Nie jest to łatwe. Musi powstać mechanizm, który pozwoli dokończyć proces rewitalizacji. Łódzcy przedsiębiorcy o tym myślą i nad tym pracują.
Jakie konkretnie działania podejmują?
BZ: Pojawiają się ciekawe pomysły. Krzysztof Kłusek na przykład wdraża inicjatywę Mzuri CFI Łódź. Jej celem jest odnowa łódzkich zasobów mieszkaniowych. Mzuri Crowdfunding Investing oparty jest na idei grupowego inwestowania w nieruchomości – umożliwia to również osobom dysponującym relatywnie małym kapitałem, bo od ok. 10 000 zł.
Istotą przedsięwzięcia jest inwestowanie w łódzkie nieruchomości na wynajem, ale też remont niezamieszkałych kamienic, zabudowa wolnych działek, nabywanie i wynajmowanie wolnych mieszkań. Krótko mówiąc, przeciętnego przedsiębiorcy raczej nie stać, by kupić sobie kamienicę, wyremontować ją i wynajmować mieszkania. Jeśli jednak grupa osób zrobi „zrzutkę” w zamian za objęcie udziałów w spółce celowej, to zebrany fundusz pozwala na taką inwestycję. Powstaje mechanizm wspomagający procesy zmian w mieście, łodzianie mogą sami składać się na rewitalizację miasta, mając też z tego korzyść na poziomie ok. 7% rocznie, a więc znacznie większą niż odsetki z bankowych depozytów.
Kiedy Wielka Brytania żegnała się z Unią Europejską, łódzcy przedsiębiorcy i przedstawiciele świata nauki myśleli, jak sprowadzić do Łodzi którąś z unijnych instytucji. Nie udało się. Dlaczego?
BZ: Kiedy dowiedzieliśmy się, że unijne instytucje będą opuszczać Wielką Brytanię, zaangażowaliśmy się w proces poszukiwania takich, które mogłyby znaleźć swoje miejsce w Łodzi. Pomyśleliśmy, że najtrafniej byłoby przenieść do nas EBA, czyli European Banking Authority. To byłaby szansa dla Łodzi. Światowe delegacje bankowców i ekonomistów przylatujące do naszego miasta, to liczne zamówienia dla firm z branży usługowej, możliwość rozwoju dla łódzkich uczelni, których studenci mogliby odbywać praktyki w europejskim nadzorze bankowym, bez konieczności wyjazdu do Londynu czy Brukseli, i szansa dla łódzkiego lotniska! I prestiż dla naszego miasta. Łódź jest idealną lokalizacją dla takich instytucji. Mamy odpowiednie zasoby kadrowe i instytucjonalne, jesteśmy wystarczająco dużym miastem. Niczego nam nie brakuje.
I co się wydarzyło?
BZ: Zdołaliśmy zaangażować w nasze działania władze województwa, ale władze centralne nie stanęły na wysokości zadania. Do Brukseli została wysłana aplikacja, w której Polska ubiegała się nie o jedną, a o dwie instytucje i obie miały być ulokowane w Warszawie. Zważywszy, że mamy już w stolicy jedną agencję unijną, oczekiwanie, że uda nam się sprowadzić jeszcze dwie, było wyrazem nieznajomości zwyczajów wspólnotowych. Zabrakło wiedzy i kompetencji. Szkoda, bo ostatecznie żadna z tych instytucji nie trafiła do Polski.
Opowiedziałaś o tym, co się nie udało. A co było największym sukcesem Łodzi w ciągu ostatnich lat?
BZ: Zgromadzenie takiej dużej grupy ludzi wokół idei EXPO 2022. Świetne efekty udało się nam osiągnąć, współpracując przy promowaniu miasta. Wiele środowisk w różnych częściach świata po raz pierwszy usłyszało o Łodzi. Tu wielki ukłon w stronę łódzkich władz, które stanęły na wysokości zadania i znakomicie zmobilizowały siły.
Warto też podkreślić rozwój wyższych uczelni w Łodzi. Zarówno Politechnika, jak i oba Uniwersytety wprowadzają wiele bardzo ciekawych i innowacyjnych projektów. Uniwersytet wdraża na przykład znakomity program mentoringowy dla absolwentów i studentów ostatnich lat. Osoby, które ukończyły studia i mają już na koncie sukcesy zawodowe, stają się mentorami dla młodych studentów i studentek. Program Absolwent VIP jest unikatowy w skali kraju. Daje szansę młodym ludziom na naukę i rozwój osobisty. Tak się buduje więzy uczelni z absolwentami!
Łódzcy studenci i młodzi naukowcy osiągają sukcesy, zdobywają nagrody, wygrywają międzynarodowe konkursy. Uważam, że w ostatnim czasie naprawdę dobrze dzieje się na uczelniach. Mam porównanie, bo jako ekspert Polskiej Komisji Akredytacyjnej wizytuję uczelnie w innych województwach.
Mówisz dużo o uczelniach i studentach, a mnie się od razu narzuca pytanie. Co zrobić, żeby ci coraz lepiej wykształceni absolwenci nie opuszczali naszego miasta zaraz po odebraniu dyplomu?
BZ: No to teraz będę narzekała. Wizerunek Łodzi jest coraz lepszy, zwłaszcza wśród jej mieszkańców i mieszkanek. Udało się władzom miasta wzbudzić w łodzianach przekonanie, że żyjemy w coraz lepszym mieście, że robimy kolosalne postępy i że właściwie jesteśmy już prawie najlepsi. Niestety nie potwierdzają tego poważne badania naukowe. Raport przygotowany przez firmę PwC pokazuje, że w rankingu dwunastu największych miast polskich Łódź spadła na 10 pozycję. Za nami jest już tylko Bydgoszcz i Białystok. Zabolało, co?
Tak.
BZ: Niestety. Nie jest dobrze. W tym badaniu ocenia się mnóstwo aspektów funkcjonowania miasta, między innymi kapitał ludzki, czyli np. to, co się dzieje z absolwentami, miejsca pracy, zarobki itd. Mimo że co jakiś czas słyszymy o budowie nowych fabryk, to ciągle miejsc pracy jest za mało i nie spełniają one oczekiwań absolwentów. Nawet kilka spektakularnych przedsięwzięć tego typu w roku nie zmieni tej sytuacji. Większość Polaków nie pracuje w wielkich przedsiębiorstwach, tylko w małych i średnich. Nie chodzi o to, żeby Łódź uczynić miejscem wielkich firm. Dlatego przede wszystkim, że bardzo łatwo jest przenieść je tam, gdzie w danym momencie praca jest tańsza. Należy zatem skoncentrować się na tworzeniu warunków dla takich firm, które się stąd nie wyniosą, na przykład przedsiębiorstw rodzinnych. Choćby nawet było trudno, właściciel nigdzie nie pojedzie, będzie starał się rozwijać i zarabiać tu na miejscu i tutaj wyda każdy zarobiony grosz. Dlatego dbajmy o małych przedsiębiorców, bo to oni są ważni. A jest im najtrudniej. Bywa, że sam ZUS jest dla nich wydatkiem nie do pokonania. To są ciężko pracujący ludzie.
Co miasto mogłoby zrobić, żeby młodzi ludzie, zamiast wyjeżdżać do Londynu, Berlina czy Toronto, zakładali swoje firmy w Łodzi?
BZ: Żeby w Polsce założyć swoją firmę, trzeba być bardzo odważnym. I mieć głębokie przekonanie, że nawet jeśli mi się nie powiedzie, dam sobie radę. Własna firma to ryzyko. Jedynie 5% ze wszystkich start-upów przeżywa na zadowalającym poziomie. To naprawdę bardzo niewiele. Tymczasem jest taka tendencja, by mówić młodym ludziom, że już na stracie są najlepsi i wszystko wiedzą. I to ich gubi. Żeby prowadzić swoją firmę, trzeba mieć naprawdę dużo doświadczenia i umiejętności. Trzeba zatem zadbać o to, żeby młodzi ludzie, wyłożywszy się, mówiąc kolokwialnie, na swojej działalności – nie utonęli. Może przydałby się jakiś sprawny system zabezpieczenia młodych przedsiębiorców przed bankructwem, z którego nie będą mogli się podnieść.
Co jeszcze jest potrzebne, żeby młody człowiek zdecydował się zostać w Łodzi i wiązał z nią swoją przyszłość?
BZ: Mieszkania, szkoły, przedszkola, żłobki. Nie tylko, żeby były, chociaż to jest podstawa. Szkoły i przedszkola muszą być dobrze wyposażone, mieć ciekawe propozycje zajęć pozalekcyjnych, świetlice, pracownie z prawdziwego zdarzenia. Dotknę jeszcze sprawy najtrudniejszej, a mianowicie infrastruktury komunikacyjnej. Po mieście musi dać się jeździć i to zarówno komunikacją miejską, rowerem, jak i samochodem. Zatem potrzebny jest zrównoważony transport. Z szacunkiem dla wszystkich uczestników ruchu i różnych potrzeb ludzkich. To, co mamy w Łodzi, to jest tragedia. I powiem może coś niepopularnego, ale uśmiercenie transportu samochodowego nie jest rozwiązaniem. Jest to bardzo często środek transportu, który służy przedsiębiorcy do pracy. Jeśli chcemy mieć biznes, musimy usprawnić również transport samochodowy.
Trudny temat, o którym wspomniałaś – mieszkania. Co myślisz o polityce mieszkaniowej w Łodzi?
BZ: Nie do końca jest dla mnie jasne, dlaczego miasto tak chętnie pozbywa się zasobów mieszkaniowych. Jeżeli chodzi o to, że koszt ich utrzymania jest wysoki, to sprzedanie tych lokali powinno być rekompensowane budowaniem nowych, może tańszych w utrzymaniu. Łódź nie przyciągnie ludzi młodych, świeżych absolwentów, a więc tych, którzy mogliby silnie wesprzeć jej rozwój, nie mając własnego zaplecza mieszkaniowego. Powinny to być lokale na chwilę, nie na całe życie, nie dziedziczone, udostępniane na określony czas, np. 10 lat. Dla ludzi wkraczających w dorosłe życie to nieoceniona pomoc. Tych mieszkań powinno być coraz więcej. Z perspektywy przedsiębiorcy wygląda to tak: jeżeli mam jakieś środki pracy, to mogę z nich czerpać przez wiele lat. Jeśli sprzedam je, to zyskam tylko raz. Nie rozumiem więc polityki wyzbywania się zasobów mieszkalnych. Ja raczej starałabym się zadbać o lokale, żeby móc je udostępniać, wynajmować, nawet za symboliczne pieniądze, ale mieć z tego inne korzyści, choćby w postaci podatków wpływających do budżetu miasta. Moim zdaniem to krótkowzroczność – ten temat powinien być przedmiotem debaty w kontekście wyborów samorządowych. Nie można w dużej aglomeracji miejskiej nie mieć mieszkań komunalnych. Należy je traktować jako narzędzie polityki rozwojowej.
Jest jeszcze coś, co zachęci młodych ludzi do pozostania w Łodzi?
BZ: Rozrywka. Nie tylko puby i restauracje, ale też nieco „wyższa” kultura. Potrzeba nam dobrych teatrów, domów kultury, galerii. W to warto inwestować. To zresztą przyciąga do naszego miasta.
Czyli mamy mieszkania, pracę, kulturę, edukację, dostęp do żłobków i przedszkoli. Jeśli to wszystko jest, to młody człowiek zostanie w mieście?
BZ: Jest jeszcze kwestia jakości pracy i wynagrodzeń. W Łodzi pensje są nadal niższe niż w innych miastach i dopóki to się nie wyrówna, musimy konkurować czymś innym. Jeśli zatem nie wysokimi zarobkami, to chociaż tanimi mieszkaniami. Tu potrzeba naprawdę bardzo konkretnej pracy. A my dużo mówimy, mało działamy. Prowadzimy politykę opartą o PR. To nam wychodzi świetnie, ale w pewnej chwili ludzie mówią: sprawdzam. Okazuje się, że jest bardzo dużo na papierze, a mało w rzeczywistości. Trzeba robić, a nie tylko mówić o tym, że się zrobi.
****
Bożena Ziemniewicz – dzieciństwo i całe dorosłe życie spędziła w Łodzi. Magister ekonomii, absolwentka Handlu Zagranicznego Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego; absolwentka programu dyplomatycznego Akademii Spraw Zagranicznych House of Diplomacy; uprawniona do zasiadania w radach nadzorczych spółek; praktyk NLP (dyplom od Richarda Bandlera). Przedsiębiorca, menedżer, ekspertka rynku szkoleń i edukacji pozaformalnej.
****
Aleksandra Dulas – socjolożka, członkini Łódzkiej Rady Działalności Pożytku Publicznego. Redaktorka naczelna gazety.
Podoba Ci się ten artykuł? Tutaj możesz wesprzeć kolejny: https://zrzutka.pl/4n584m
Łódzka Gazeta Społeczna „Miasto Ł” jest gazetą bezpłatną, opartą na obywatelskim zaangażowaniu. Pomóż nam zebrać środki na dalsze działanie.
Jeżeli chcesz nas wspierać regularnie, zleć w swoim banku przelew stały:
Fundacja Spunk
Nr konta: 83 1750 0012 0000 0000 3823 8337 Raiffeisen Polbank
W tytule: „Darowizna na Miasto Ł”.