Dorota pokazała

Kaprawy Zgred. Rys. Bruno, lat 12
Ja tu sobie roztrząsam błahostki, a przecież zabłądziłem. Spacerowałem właśnie po bardzo nobliwym portalu. Przeczytałem, że Dorota jakaś tam pokazała… koniec nagłówka, nie zmieścił się cały. Kim jest Dorota i co pokazała?
Zabłądziłem w Internecie – uwierzycie?
Zawinił listopad. To znaczy trochę ja, ale on bardziej. On zaczął pierwszy. Oglądając ponurą rzeczywistość atmosferyczną za oknem, wpadłem na głupi co prawda, ale własny pomysł. Postanowiłem sprawdzić w odmętach cyfrowej wiedzy, czy ktoś choć raz napisał coś miłego o listopadzie w naszej szerokości geograficznej. Jest ktoś. Wojowniczy młodzieniec ubrany w sztandary, obwieszony orłami i krzyżami daje do zrozumienia, że w listopadzie czuje się biały, rasowy, niepodległy i dumny. Ponieważ wydawał się dumny z tego, czego ja bym się wstydził, zniechęciłem się. A skoro i tak już szedłem prawą stroną Internetu, zaglądałem do znanych mi serwisów informacyjnych, oglądałem szlachetne i szczere twarze polityków, spoglądałem w zatroskane oblicza purpuratów. Czytałem słowa mądre, pełne troski o wszystko, nawet o mnie. Polecam taką lekturę – dylematy nierozwiązywalne okazują się banalne (rym zanotowałem – może się przyda), jutro wszystko się naprawi. Żeby nie ten z tamtym już dawno byłoby naprawione.
Dla tej chwili iluminacji, pewności obranej drogi, jasności celów warto przecierpieć nieuchronnego kaca. Pojawia się tuż po zrozumieniu przeczytanych treści. Zrozumienie trwa od kilku sekund do kilkudziesięciu lat. Niektórym osobnikom kac nie grozi wcale.
Ja tu sobie roztrząsam błahostki, a przecież zabłądziłem. Spacerowałem właśnie po bardzo nobliwym portalu. Przeczytałem, że Dorota jakaś tam pokazała… koniec nagłówka, nie zmieścił się cały. Kim jest Dorota i co pokazała? Projekt ustawy? Dowód czyjejś niegodziwości? Może pozdrowiła środkowym palcem opozycyjnego kolegę w Sejmie? Klik… O matko, jak tu przed dwudziestą drugą opowiadać, co ona pokazała? Czy mogę zgłosić molestowanie? Nieważne! Nic nie jest ważne, bo trafiłem do niezwykłej krainy. Snujące się po niej istoty są chyba z innego świata. Mają nazwiska, ale ja ich nie znam. Ich twarzy nigdy nie widziałem. To fantastyczne miejsce! Informacje wprost elektryzują: Żona A. pokazała się w ciąży z B. Ile kosztował samochód C.? Czy D. pokazała za dużo, czy za mało? Głosujcie! Szokujące wieści o E. – ma opryszczkę – zdradza teść.
Ależ mnie wciągnęło! Ooo! A tu? G. jest lesbijką, czy gejem? Trudne pytanie; wygląda na kierowcę ciężarówki.
Że tez wcześniej nie trafiłem w to miejsce. Dokoła same nieszczęścia, walka o wszystko, cały świat do naprawy. A tu? Nawet gdy znanej (chyba; ja nie znam) celebrytce odpadnie nos, bo się operacja nie udała, nic to, mój się trzyma. Prawdziwe, bolesne życie toczy się poza linkiem, a tu gala, pieniądze (szkoda, że nie moje), prześliczny ekshibicjonizm i pocieszenie, że sławnych też spotykają nieszczęścia. Współczujemy, zacierając ręce.
Jak tu przejść od spersonalizowanego, oczywistego, namacalnego niemal (nie ponoszę odpowiedzialności za skojarzenia czytelników) kłopotu pani M. z niesfornym biustem, do drażniącej nerwy, niepewnej i chimerycznej rzeczywistej rzeczywistości? Nieprzyjemnej, grożącej, że odnajdziemy się w niej niezbyt piękni? W internetowym maglu jesteśmy najlepsi na świecie, prawi i sprawiedliwi. A poza nim? Nuż jakiś obrazek zburzy spokój, zmusi do męczącego myślenia lub co gorsza, do wstydliwej zmiany poglądów? Może przytrafić się coś gorszego od dżumy i cholery – wątpliwości.
W marszu to pierwszy krok do zmylenia kroku.
You must be logged in to post a comment.