Dom, nie schronisko
Z Iwoną Karaś, kierowniczką Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie w Łodzi, rozmawia Michał Sobczyk.
Michał Sobczyk: Jakie kryteria trzeba spełnić, by móc znaleźć schronienie w Waszym Ośrodku?
Iwona Karaś: Każdy, kto doświadcza przemocy, może do nas przyjść. Nie wymagamy żadnych zaświadczeń czy skierowań od innych instytucji. Przeprowadzamy jedynie wywiad, który pomaga zweryfikować sytuację danej osoby. Jeżeli okaże się, że nie jest bezpośrednio zagrożona przemocą fizyczną ani psychiczną, lecz np. straciła z różnych innych powodów dach nad głową razem z dzieckiem, nie zostawiamy jej samej. Pomagamy znaleźć jakieś rozwiązanie, np. miejsce w schronisku dla bezdomnych. Gdy ktoś trafia do nas w nocy, wówczas nie zadajemy żadnych pytań, rozmowa odbywa się rano.
Mamy obowiązek przyjąć każdego, uciekającego przed przemocą, jednak zdarza się, że wszystkie miejsca w Ośrodku są zajęte. Szukamy wówczas miejsca w innej placówce czy kogoś z rodziny, kto mógłby udzielić pomocy krótkoterminowej, i wpisujemy taką osobę na listę oczekujących. Musimy pamiętać, że zarówno zamieszkanie w Ośrodku, jak i jego opuszczenie jest dobrowolne. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak długo będą tu przebywać poszczególne osoby – czy wykorzystają maksymalny czas pobytu, tj. trzy miesiące, czy w ciągu trzech dni znajdą jakiś inny dach nad głową.
Do ośrodka zgłaszają się przede wszystkim kobiety z dziećmi.
IK: Panowie też bywają ofiarami przemocy, choć trudniej im się do tego przyznać. Przez ostatnich dwadzieścia kilka lat udzieliliśmy pomocy 20-30 mężczyznom, również z dziećmi. W zeszłym roku mieszkało u nas dwóch panów w wieku maturalnym, którzy doświadczali przemocy ze strony swojej matki.
Doświadczają jej również ludzie w starszym wieku, najczęściej panie będące ofiarami pijących synów, czasem mężów. Jednak jeśli nie są w stanie same wchodzić po schodach, wówczas niestety nie możemy ich przyjąć, gdyż Ośrodek nie jest przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych.
Niepełnoletnie ofiary przemocy przyjmujemy jedynie wraz z opiekunami, gdyż nie mamy statusu placówki opiekuńczo-wychowawczej.
Wasi podopieczni otrzymują znacznie więcej niż dach nad głową.
IK: Robimy wszystko, żeby to miejsce bardziej przypominało dom niż schronisko. Trafiają do nas osoby w ogromnym stresie: uciekły z domu, są bezdomne, zwykle nie mają pieniędzy ani pomysłu na życie. Przez te trzy miesiące mają możliwość pracy z zespołem, w którego skład wchodzą psycholodzy, pedagodzy, terapeuci rodzinni, pracownicy socjalni, pielęgniarka i prawnik. Naszym najważniejszym celem jest, żeby osoba opuszczająca Ośrodek radziła sobie z różnymi trudnymi sytuacjami, a przede wszystkim wyszła z roli ofiary i nigdy potem już się nią nie stała. Najpierw jednak musi odpocząć, poradzić sobie ze stresem i zaufać nam. Dajemy czas na wytchnienie i przemyślenia, a dopiero potem pytamy, jakie ma plany na dalsze życie. To jest praca oparta na ciągłym zadawaniu pytań i wspólnym szukaniu rozwiązań. Pobyt u nas wiąże się z maksymalną aktywizacją w wielu obszarach. Mobilizujemy do tego, żeby znaleźć pracę i mieszkanie, napisać niezbędne pisma urzędowe czy pozwy, załatwić najważniejsze sprawy i zacząć normalnie żyć. Trzy miesiące to niewiele czasu, ale wystarczająco dużo, żeby zadbać o siebie i coś zmienić. Oczywiście, po zakończeniu pobytu w ośrodku ci ludzie nadal są wspierani. Bardzo często przychodzą do nas po pomoc psychologiczną czy prawną.
Zdarza się, że ktoś opuszcza Ośrodek, bo myśli, że jego problem zniknął. Najczęściej dlatego, że partner obiecuje zmiany, np. pójście na odwyk, i nawet zaczyna je realizować. Niestety często miesiąc miodowy trwa bardzo krótko, a dawne problemy wracają z impetem. Taka osoba wie, że gdyby znowu była narażona na przemoc, zawsze może do nas wrócić. Nie przesadzę, jeśli powiem, że 90% osób, które pierwszy raz uciekają z domu, w którym jest przemoc, trafia do nas ponownie.
Jak udaje się Wam utrzymać placówkę, która świadczy tak specjalistyczną i kompleksową pomoc?
IK: Pieniądze na prowadzenie Ośrodka otrzymujemy z budżetu państwa, zgodnie z Krajowym Programem Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie. Zapisano w nim, że takie instytucje muszą funkcjonować w każdym województwie (w Łódzkiem jesteśmy jedyni). Musimy sobie jednak jasno powiedzieć, że rządowa dotacja wystarcza wyłącznie na opłacenie rachunków oraz pensji personelu, niestety niskich. Tymczasem prowadzenie domu jest związane z wieloma innymi nakładami, np. na meble, wyposażenie i remonty. Osoby, które do nas trafiają, najczęściej nie mają żadnych pieniędzy. Pieniądze na ich nakarmienie, ubranie czy zakup środków czystości musimy sami jakoś zdobyć. Funkcjonowanie Ośrodka jest możliwe dzięki pomocy osób prywatnych oraz firm, które widzą wszystkie te potrzeby i chcą nas wesprzeć.
Nasza kamienica z zewnątrz wygląda niezbyt zachęcająco, ale robimy wszystko, żeby w środku było schludnie i ładnie. Cieszymy się, kiedy klienci przychodzą i mówią: O, jak tu fajnie! Niestety chyba ciągle pokutuje przekonanie, że schroniska dla potrzebujących mogą wyglądać fatalnie, dlatego przekazuje się im tylko tyle pieniędzy, żeby mogły ludzi nakarmić, a na wszystko inne już ich brakuje. A przecież warunki pobytu są bardzo ważne. Osoby, które przychodzą do nas z domów, w których panował niedostatek, mogą zobaczyć, że można żyć inaczej. Że może być lepiej i ładniej. Przekonujemy, by nie minimalizowały potrzeb, tylko określały je, a następnie dążyły do wyznaczonych celów. Z kolei kiedy uciekają do nas przed przemocą kobiety z tzw. normalnych domów, czyli takich, w których od strony materialnej niczego im nie brakowało, brudne ściany i rozwalające się meble byłyby dla nich dodatkową karą. Robimy wszystko, żeby bylejakość zniknęła i żeby każdy znalazł tu dobrą atmosferę.
Brak pieniędzy to zapewne nie jedyny kłopot z jakim się borykacie?
IK: Niedostateczna jest ochrona prawna osób doświadczających przemocy w rodzinie. Jeśli zamieszka u nas kobieta z dziećmi, która uciekła przed ich ojcem, nie mamy prawa ukryć przed nim miejsca ich pobytu. Jeżeli sprawca przyjdzie do Ośrodka i zapyta o swoje dzieci, to nie wolno nam zataić informacji na ich temat. Osoba, która posiada pełnię praw rodzicielskich ma prawo wiedzieć, gdzie są jej dzieci i może zaskarżyć do sądu instytucje, które utrudniają jej kontakty z nimi. Przy czym to matka decyduje, czy pozwolimy ojcu odwiedzać tutaj dzieci pod jakimś nadzorem. Może nie zgodzić się, żeby wchodził na teren Ośrodka.
Ofiary przemocy z rodzin, którym policja czy pomoc społeczna nie założyła Niebieskiej Karty, w sytuacji zagrożenia powinny mieć możliwość natychmiastowego uzyskania postanowienia sądu o ustalenie tymczasowego pobytu dziecka przy rodzicu, np. matce. Wówczas wolno byłoby nam powiedzieć ojcu, że nie ma prawa zabrać od nas dziecka, ponieważ mamy stosowną decyzję sądu. Obecnie procedury często trwają bardzo długo, zwłaszcza jeśli jednocześnie toczy się sprawa rozwodowa, do której dołączane są wówczas sprawy związane z prawami rodzicielskimi czy alimentami. Jeśli klientka przebywa u nas trzy miesiące, a przez dwa miesiące sąd nie wydaje wspomnianego dokumentu, nie mamy do czego się odwołać. Zdarzało się, że dzieci zostały wykradzione podczas zabawy w naszym ogródku jordanowskim, choć matka bardzo ich pilnowała: ojciec przywołał je do ogrodzenia i zabrał ze sobą. Ponieważ nie miał ograniczonych praw rodzicielskich, policja nie mogła nic zrobić.
Sytuacja osób, które po trzech miesiącach opuszczają Ośrodek, nadal jest bardzo trudna.
IK: Wszystko zaczyna się dla nich od początku. Jest tyle pytań: Co dalej?, Gdzie pójdę?, Gdzie będę mieszkać?, Czy sobie poradzę, skoro nie mam pracy i pieniędzy? Jednak wiemy, że to możliwe, widzimy, jak dziewczyny sobie radzą. Wiele klientek, które mieszkały u nas np. 10 lat temu, teraz znajduje się w zupełnie innym położeniu. Dokonały niesamowitych zmian, pokonały bardzo trudną drogę. Zdarza się, że skończyły studia, choć gdy trafiły do nas, miały jedynie podstawowe wykształcenie. Pracują, są niezależne finansowo, zadbane. Patrzymy na nie i widzimy, że nie ma rzeczy niemożliwych, jeżeli bardzo się chce i wykorzysta się do zmiany swojej sytuacji wszystkie zasoby wewnętrzne oraz te, które są wokół. I właśnie to, a nie udzielanie krótkoterminowego schronienia, jest naszym głównym celem.
***
Ośrodek, prowadzony przez Stowarzyszenie Promocji Zdrowia i Psychoterapii, mieści się przy ul. Franciszkańskiej 85. Kontakt telefoniczny pod numerem (42) 640 65 91, mailowo pod adresem hostel@xl.wp.pl, a także za pośrednictwem www.facebook.com/sowalodz. Strona placówki: pomocprzemoc.pl.
Działalność Stowarzyszenia można wesprzeć darowizną na numer konta 79 1240 3073 1111 0000 3464 6753 oraz przekazując 1% podatku (numer KRS organizacji: 0000 21 55 32).