Dobrze mi się tutaj żyje
Przez ostatnie miesiące w Łasku Kolumnie i Piątkowisku odbywały się spotkania dla młodzieży na temat zrównoważonego rozwoju. Obejmowały one zakres tematyczny związany z rozwojem społeczności lokalnej, warsztaty antydyskryminacyjne i równościowe, warsztaty dziennikarskie.
Młodzież zajmowała się problematyką ważną dla swojego otoczenia. Przeprowadzała wywiady z mieszkańcami, pisała teksty o problemach i szansach miejscowości, w której mieszkają. Przyglądała się temu, co można lub trzeba zmienić w najbliższym otoczeniu.
Poniżej jeden z tekstów, które powstały podczas warsztatów.
***
Życie na wsi, ach stereotypowo beztroskie, spokojne i ciche życie, gdzie nikt Cię nie obserwuje, nikt nie hałasuje, i nikt nie przeszkadza Ci w Twoich sprawach. Podkreślam, wszystko co wymieniłem to stereotyp.
Nazywam się Adrian Mrugalski i mieszkam w Gicinie w pobliżu Buczka. Jest to mała wioska, składająca się głównie z lasów i działek rolnych. Można tu zobaczyć ułożone piętrowo w piramidy duże bele siana, nazywane przeze mnie i moich kolegów belkami. Są one ułożone na działkach, niedaleko fabryki podłoża pod uprawę pieczarek. Okoliczni mieszkańcy, także ci z pobliskiego Aleksandrówka, skarżą się na okropny odór, pochodzący z tej fabryki sianokiszonki. Wracając do domu, przejeżdżam tamtędy i z całą pewnością mogę stwierdzić, że „zapach” poczułby niejeden mocno zakatarzony człowiek i byłby niezadowolony. Mieszkam tu już pięć lat, dwa razy dziennie mijam ten odcinek trasy o „wysokim skażeniu” i nadal nie mogę się do tej woni przyzwyczaić. Współczuję osobom, które mają te atrakcje na co dzień. Uważam, że nie można do tego przywyknąć. Postawcie się na miejscu tych osób. Macie domek na wsi niedaleko takiej fabryki. Nie możecie ani rano, ani wieczorem otworzyć okien, aby ten smród nie dostał się do środka domu. Nie możecie też wywiesić pościeli na dworze, gdyż ten odór się osadzi i, co najważniejsze, sami nie wychodzicie często na dwór. W dniu, kiedy wiatr wieje w inną stronę, ludzie dziękują Bogu, że bez wahania mogą otworzyć okno i wywietrzyć dom. W takim sąsiedztwie nie lada wyzwaniem jest sprzedaż domu, bo kto chciałby mieć te atrakcje. Uważam, że mieszkający tam ludzie trochę pogodzili się z losem i przyzwyczaili do niemiłych zapachów, gdyż ja bym dziesięciu minut nie wytrzymał. A oni żyją tak od wielu lat. Nie raz ludzie próbowali coś z tym zrobić, jednak żyjemy w czasach, w których pieniądz ma większą wartość niż kilkaset słów i podpisów opozycyjnych. Mam na myśli petycję, jaką my, mieszkańcy całego Aleksandrówka, Teodorowa i Gucina, pisaliśmy do władz, aby wytwórnia podłoża pod pieczarki zamontowała filtry we wszystkich swoich kominach i, co jest ważne, UŻYWAŁA ich. Jedyne co udało nam się zdziałać to jeden dzień bez smrodu, ponieważ firma, w trakcie zapowiedzianej wizyty kontrolnej Sanepidu, uruchomiła tylko te z filtrami. Ja jednak mieszkam w strefie, gdzie prawie nigdy nie śmierdzi, więc mogę się cieszyć czystym, rześkim powietrzem bez żadnych zanieczyszczeń.
Tyle o węchu. Przejdę do słuchu. Niedaleko, jakieś 300 metrów od mojego domu znajduje się koniec pasa startowego należącego do bazy wojskowej w Łasku. Gdy mówię o hałasie i widoku samolotów, głównie myśliwców bojowych F-16, każdy jest podekscytowany i zazdrości mi atrakcji. Kiedy się tu sprowadziłem, przez jakiś rok myślałem tak samo, ale teraz wiem, że co za dużo to niezdrowo. Podchodzące do lądowania samoloty nie zawsze wylądują za pierwszym razem, więc muszą zatoczyć kółko idealnie nad moim domem. Huk jest niewyobrażalny, podobny do odgłosu pioruna, który uderza kilka metrów od Ciebie. Przez te fale dźwiękowe pęka farba i tynki na ścianach, tworzą się dziury i rozwarstwia się dach. Ponadto, czasem około dwudziestej trzeciej, gdy każdy chciałby już spać, można usłyszeć, jak pilot popisowo, na dopalaczach podchodzi do lądowania. Widok lecących samolotów jest ekscytujący, ale jak się to widzi sporadycznie, nie na co dzień. No, chyba że skaczą z samolotu początkujący spadochroniarze, których różnie wiatr znosi. Jednemu udało się wylądować u nas na działce, więc zaprosiliśmy go na herbatę. Żołnierz przyjął zaproszenie.
Wieś jest mała, nie mam wielu sąsiadów, jednak wystarczył jeden kurs po wsi na rowerze, a już zrobiliśmy się sławni jako nowi lokatorzy. Coraz więcej osób z ciekawością mijało nasz dom idąc ulicą i od jednego naszego sąsiada, z którym mamy bliski kontakt, dowiedzieliśmy się, że wiedzą o nas chyba więcej, niż my sami o sobie!
Mieszkańcy też często zapraszali nas do siebie, co czasem zabierało nam czas, by zająć się własnymi sprawami. Jeśli chcesz być anonimowy i chcesz odizolować się od ludzi, to z pewnością nie wybieraj się na wieś, tylko kup sobie domek lub mieszkanie na obrzeżach miasta.
Jeden ze stereotypów mówi, że na wsi życie jest beztroskie i jest tylko odpoczynkiem, a nie pracą. Chyba każdy wie, że to nieprawda. To właśnie na wsi trzeba cały czas pracować. Wypadałoby mieć jakiś ogródek, no to trzeba o niego dbać, pielić, kosić trawę, przekopywać. Działka musi być zadbana – czy to rolna, czy inna – więc też trzeba się nią zająć, a rolnik musi jeszcze cały czas dbać o swoje plony. Tutaj praca wre całą dobę, siedem dni w tygodniu.
Ostatnia już chyba niedogodność życia na wsi, to brak sklepów, nie wspominając już o miejscach użytkowych, takich jak np. pizzeria, centrum handlowe, fryzjer, lub o miejscach kultury typu kino, których na pewno nie spotka się w żadnej wsi. Najbliższy sklep znajduje się 2,2 km od mojego domu, więc znam ten ból. Jednak to jest motywacją do ruchu, aby wskoczyć tyłkiem na rower i jechać do sklepu.
Wiem, że może wymieniłem dużo wad, ale mimo tych trudności, mieszkanie na wsi ma swój urok – ładne widoki, wszędzie pola pełne roślinek lub kwiatów, duże, gęste i wielobarwne lasy. Samoloty ekscytują, odległy sklep zachęca do ruchu, a belki siana umożliwiają atrakcyjną wspinaczkę na ich szczyty. We wszystkim próbuję znaleźć zalety i nie jest to trudne. Uwielbiam czyste, wiejskie powietrze. Gdy jestem w szkole, w mieście, czuję wyraźną różnicę. Pomimo trudności, dobrze mi się tutaj żyje.
***
Adrian Mrugalski – uczeń Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. Ignacego Jana Paderewskiego w Łasku-Kolumnie.
—
RURAL DEAR AGENDA – EYD 2015 Project funded by European Commission Non-State Actors and Local Authorities in Development: Raising public awareness of development issues and promoting development education in the European Union EuropeAid/134863/C/ACT/Multi
This publication has been produced with the assistance of the European Union. The contents of this publication are the sole responsibility of the partners of the project “Rural DEAR Agenda” and can in no way be taken to reflect the views of the European Union.
You must be logged in to post a comment.