Dekada ajentów

Z łódzkiego krajobrazu znikają rodzinne sklepy spożywcze, a przybywa sklepów sieciowych, na przykład Żabek. Jest ich już tak wiele, że na jednej ulicy w centrum miasta można znaleźć nawet trzy punkty tej sieci. Wydaje się, że to ewenement na skalę Polski. Chyba żadne inne duże miasto nie jest tak gęsto usiane Żabkami jak Łódź, powstają nawet w najuboższych kwartałach miasta. Nie jest to niestety zmiana na lepsze. Tylko pozornie Żabki to rodzinne sklepiki. W praktyce prowadzone są na podstawie umowy ze spółką Żabka Polska. Współpraca taka stawia ajenta, czyli osobę prowadzącą sklep, w niekorzystnym położeniu. W chwili podpisywania umowy ze spółką ajenci nie wiedzą, że system, w którym będą pracować, jest tak skonstruowany, by zyski wracały do spółki, a ajentom zostawały głównie koszty. Przekonałam się o tym, zbierając materiały do książki „Dekada ajentów. System agencyjny spółki Żabka Polska”.
Rozmawiałam z kilkudziesięcioma osobami prowadzącymi Żabki, czytałam dokumenty przez nie zgromadzone, wyroki prokuratorskie i sądowe, materiały potrzebne do prowadzenia sklepu. Słuchałam różnych historii. Wśród nich wielu osób w trudnej sytuacji, np. długotrwale bezrobotnych czy kobiet w wieku 50+, które liczyły, że ciężką pracą coś osiągną. Chciały się odbić od dna. Niestety, Żabka to nie jest miejsce, gdzie może się to zdarzyć.
Ajenci nie są pracownikami, nie można ich również nazwać w pełni samodzielnymi podmiotami gospodarczymi – nie ma formuły prawnej, która dobrze oddawałaby ich położenie. Pojęcie fałszywego samozatrudnienia, czyli prowadzenia jednoosobowej firmy tylko dlatego, że dawny szef nie chciał ponosić kosztów pracy, również do nich nie pasuje. Najłatwiej zrozumieć, kim są ajenci, oceniając warunki ich współpracy ze spółką Żabka Polska.
Obie strony podpisują umowę współpracy jako samodzielne podmioty gospodarcze, jednak faktycznie ajenci zobowiązują się do takiego podporządkowania, jakiego zwykle wymaga się od pracownika. W umowie istnieje np. wyraźny zapis o tym, że bez zgody spółki ajent nie może prowadzić innej działalności gospodarczej. Jako ajent masz obowiązki pracownika – rozliczenia, zadania do wykonania – ale nie masz jego uprawnień (nie mówiąc już o możliwości dołączenia do związku zawodowego). Masz też jednocześnie obowiązki samodzielnego podmiotu gospodarczego – odpowiedzialność finansową, rozliczenia podatkowe, składki – ale bez swobody decydowania o swojej działalności. Z bardzo niewielkiej marży, którą zostawia ci spółka Żabka Polska – jedyny kontrahent, zleceniodawca i twórca tej relacji – musisz utrzymać swoją działalność w ramach, jakie do tego przewidziano, prowadząc sklep, w którym praktycznie nic nie należy do Ciebie.
Umowa współpracy między firmą ajenta a firmą Żabka Polska z siedzibą w Poznaniu jest dla kontrahenta spółki niekorzystna. Potwierdziła to prokuratura w Krakowie. Zajmowała się przede wszystkim zarzutami dotyczącymi psychomanipulacji podczas szkoleń, jednak oceniała również zasady, na jakich ajenci prowadzić muszą „swoje” placówki. Wielu z nich kończyło współpracę ze spółką z długami dochodzącymi nawet do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Ajenci próbowali udowodnić przed prokuraturą, że podczas szkolenia zostali wprowadzeni w błąd, dlatego podpisali niekorzystną dla siebie umowę; dodatkowo firma miała wykorzystać ich przymusowe położenie. Ta argumentacja miała uchronić ich przed nakazem spłaty weksla – podpisanie weksla in blanco jest warunkiem prowadzenia Żabki. W chwili, gdy ajent ma długi wobec sieci, spółka wpisuje należną kwotę na podpisany weksel i domaga się jego zapłaty.
Oto urywek z postanowienia o umorzeniu śledztwa (pisownia oryginalna): Bardzo niekorzystnym dla ajentów rozwiązaniem było także ustalanie z góry przez sieć cen na poszczególne towary, czy też nałożenie obowiązku zakupu co najmniej jednej sztuki artykułu danego rodzaju. Ustalane z góry, w większości stosunkowo wysokie ceny, powodowały, iż sklep sieci w opiniach tak ajentów, jak i klientów odbierany był jako drogi, co zmniejszało jego konkurencyjność. Natomiast ustalane z góry przez centralę marże i niemożność zmian cen poszczególnych towarów przez prowadzących sklepy ajentów powodowało małą elastyczność danego punktu sklepowego i jego niekonkurencyjność.
Prokuratura wymienia też inne niekorzystne dla ajentów warunki współpracy, m.in. to, że te najważniejsze określane są przez tzw. Instrukcje i Wytyczne. Ajenci nie znają ich w chwili podpisywania umowy – przesyłane są na bieżąco, zawierają informacje o promocjach, zmianach marży, nowym ustawieniu towarów itd.
Wymieniając kolejne zasady uderzające bezpośrednio w ajentów, zacznijmy od tego, że nie ustalają oni większości asortymentu. Samodzielnie decydują jedynie o tzw. towarach regionalnych: owocach, warzywach, części nabiału, mrożonkach. Nie mają też wpływu na ceny, za jakie kupują towar – mają obowiązek zaopatrywać się w hurtowni należącej do sieci. Płacą natomiast podatki za sprzedany towar i sami zatrudniają pracowników, co jest dla nich dużym obciążeniem finansowym. Marża na towary jest niska, nie przekracza 10%. Dla porównania – osiedlowe „spożywczaki” narzucają co najmniej 25%.
W związku z posiadaniem statusu przedsiębiorców na ajentów została również przeniesiona odpowiedzialność prawna i skarbowa za prowadzenie sklepów, chociaż ich decyzyjność ogranicza się w zasadzie do wyboru personelu. Pełnią w „swoich” placówkach funkcję quasi-kierowników, ale przez instytucje państwowe traktowani są jak przedsiębiorcy, a przez spółkę Żabka Polska SA jak pozbawieni przywilejów pracownicy, za których nie trzeba ponosić żadnej odpowiedzialności.
Ajent jest w rzeczywistości właśnie kimś pomiędzy przedsiębiorcą a pracownikiem. Wypełnia obowiązki tego drugiego, natomiast ponosi odpowiedzialność pracodawcy i podmiotu gospodarczego. Trudno określić, po której ze stron umieścić jego zyski. Nie ma żadnej gwarancji, że w danym miesiącu cokolwiek zarobi, różni się zatem od pracownika, który otrzymuje ustalone wynagrodzenie. Jednocześnie nie może, jak przeciętny przedsiębiorca, próbować zwiększyć dochodów, ponieważ to nie on ustala marże i decyduje o asortymencie. Jedyne, co może zrobić, to obniżyć koszty, przerzucając je na kogoś innego. Jeśli na członków rodziny – wtedy oni będą tyrać na ajenta. Jeśli na własne barki – pracuje sam, siedem dni w tygodniu, od 6 do 23. Zostają jeszcze kasjerki i bardzo często to one zmuszone są partycypować w kosztach, których wymaga prowadzenie sklepu.
Rzecz jasna, dla spółki ludzie zatrudnieni w poszczególnych sklepach w ogóle nie są pracownikami Żabki, ale „ajentów”. I ich zmartwieniem. Sieć w ogóle nie odpowiada za standardy pracy czy relacje w sklepach, interesuje ją tylko wysokość kwoty przesyłanej codziennie przez ajenta na konto spółki. Tajemnicą poliszynela jest zatrudnianie kasjerek „na czarno” lub wypłacanie im najniższej krajowej oraz dopłacanie „pod stołem”. Dla młodych dziewczyn, które zwykle można spotkać za żabkową ladą, to niekorzystne rozwiązanie. Pracując wiele lat bez stałej umowy, pozbawiają się składek i skazują na bardzo niską emeryturę w przyszłości. Co więcej, jeśli ajent boryka się z kradzieżami – a skoro mowa o sklepach samoobsługowych, problem jest uniwersalny – może obciążać pracowników ich kosztami. Zdarzają się również przypadki, że ajenci nie wywiązują się z zobowiązań wobec personelu, np. nie wypłacają pensji lub nie przekazują składek do ZUS, próbując w ten sposób zaoszczędzić, albo wymuszają bezpłatne nadgodziny.
Wielu ajentów nie miało wcześniej żadnych doświadczeń w roli pracodawcy, co można stwierdzić choćby na podstawie przywoływanej decyzji prokuratury, która zarzuciła im brak należytego przygotowania do prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Byłe i obecne kasjerki na forach internetowych często odradzają pracę w Żabce, opisując ją jako ciężką, nieadekwatną do niskich i nieregularnych zarobków. Piszą również o nieuczciwych ajentach, którzy dorabiają się ich kosztem.
Przerzucanie ryzyka na coraz niższe piętra firmowej hierarchii skutkuje zatem złymi warunkami pracy nie tylko dla ajentów, ale również kasjerek. Żabka Polska SA nie traktuje ajenta jako równorzędnego partnera – co zresztą prokuratura sankcjonuje, pisząc, że ajenci powinni byli spodziewać się podporządkowanej pozycji, nawiązując współpracę ze znacznie od nich bogatszą i potężniejszą firmą. W takiej sytuacji ajent pozbawiony w zasadzie pola manewru, skłania się ku wszelkim sposobom ograniczania kosztów, także sprzecznym z prawem.
Sekret sukcesu Żabek to pozbycie się „problemu” praw pracowniczych i ryzyka. Kupując w placówkach tej sieci pamiętajmy, że nie przyczyniamy się do rozwoju małego sklepiku, pozwalającego utrzymać się całej rodzinie; z moich badań wynika, że prowadzenia takiego sklepu z zyskiem – i jednocześnie zgodnie z prawem – jest w zasadzie niemożliwe. Wspieramy ekspansję giganta, który osłabia drobną przedsiębiorczość, a swoich kontrahentów nierzadko czyni bankrutami.
Dla mnie „system Żabki” to polski kapitalizm w pigułce. Odsuwanie od siebie problemu przestrzegania praw pracowniczych, propaganda jednostkowego sukcesu oraz jednostkowej odpowiedzialności w chwili niepowodzenia, promocja najbardziej niestabilnych form zatrudnienia, obojętność instytucji państwowych wobec nierównych i niesprawiedliwych umów – z tym wszystkim zetknie się ajent Żabki.
Może niebawem wszyscy będziemy ajentami: współpracownikami, partnerami, kontrahentami. Może bez podpisania weksla in blanco nikt nie będzie chciał nas zatrudnić ani z nami „współpracować”. Czy w tym kierunku zmierza polski kapitalizm?
Trwają przygotowania do wydania napisanej już książki o ludziach zdeterminowanych i walecznych, którzy na różne sposoby próbują przetrwać w Żabce, przeciwstawiając się korporacji i obojętnemu państwu. „Dekada ajentów…” to książka naukowa napisana z reporterskim zacięciem. To tragikomiczne historie upadających interesów, opowiedziane ustami samych ajentów. Jeśli chcesz wspomóc wydanie książki – i otrzymać ją, jak tylko się ukaże – wejdź na http://wspieram.to/zabka.