Co nowego w sprawie alimentów
Dłużnicy zostali postraszeni, że jak nie zapłacą przez trzy miesiące alimentów, to otrzymają dozór elektroniczny, ale na razie nie idą za tym konkretne działania. Prokuratorzy i policja niezbyt ochoczo korzystają z tego prawa. Być może nie bardzo wiedzą jak. – Z Andrzejem Ritmannem, przewodniczącym łódzkiej Izby Komorniczej, rozmawia Aleksandra Dulas.
Aleksandra Dulas: Co w kwestii alimentów zmieniło się od czasu naszej ostatniej rozmowy, półtora roku temu?
Andrzej Ritmann: Przede wszystkim zauważam, że trochę zmienia się świadomość społeczna. Z naciskiem na słowo trochę, bo to jest naprawdę mrówcza praca, żeby ludzie inaczej spojrzeli na kwestie związane z alimentami.
Coś się jednak zmienia.
AR: Nie spotkałem się ostatnio z pracodawcami, którzy chroniliby swoich pracowników przed płaceniem alimentów. Do niedawna taki proceder – ja cię zwolnię, będziesz pracował na czarno, to nie będziesz miał problemów z byłą żoną czy byłą partnerką – był nagminny. Dziś nie spotykam się z takimi sytuacjami. Może mam szczęście, ale myślę, że jednak zachodzi zmiana świadomościowa. Dużo jest jeszcze do zrobienia. Najważniejsze, żeby do wszystkich dotarło, że alimenty są dla dziecka, a nie dla rodzica. Nie płacąc, utrudniamy własnemu dziecku rozwój, czyli je okradamy. Tutaj ciągle potrzebna jest mądra, dobrze przygotowana i przeprowadzona kampania społeczna.
Czy oprócz zmian świadomościowych, obserwujemy też inne, bardziej konkretne i mierzalne?
AR: Bardzo dużo się wydarzyło w sferze deklaracji, szczególnie ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości. To nas bardzo cieszy, jednak warto zaznaczyć, że niektóre koncepcje zgłaszane przez Ministerstwo, czyli zmiany w artykule 209, Rejestr Uporczywych Dłużników Alimentacyjnych czy alimenty natychmiastowe, to są pomysły, które wyszły z Zespołu do spraw Alimentów, powołanego przez Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka, a konkretnie od komornika Roberta Damskiego. Wiele z nich zrodziło się 4 lata temu na naszej łódzkiej konferencji „Alimenty w XXI wieku, stan prawny a rzeczywistość”. Spotkały się wtedy osoby współtworzące dzisiaj wspomniany zespół. Przyjechali przedstawiciele wielu różnych podmiotów, które osobno zajmowały się kwestiami związanymi z alimentami, stworzona została platforma do dyskusji i zaczęto wypracowywać konkretne rozwiązania. Ministerstwo próbuje je wdrażać. Tyle że zostały one twórczo rozwinięte albo raczej zubożone o pewne kwestie.
Jednak artykuł 209 właściwie uzyskał brzmienie zgodne z propozycją strony społecznej, także komorników?
AR: Tak, artykuł 209 został zapisany zgodnie z projektem społecznym.
Co zatem się w nim zmieniło?
AR: Zmieniła się definicja uporczywości. Do tej pory była ocena, teraz stworzono ostre, jasne kryterium – uporczywe niepłacenie to zaległość o wartości trzymiesięcznych alimentów. Poszerzono asortyment kar. Pozostaje kara ograniczenia wolności, ale można także zastosować dozór w postaci opaski elektronicznej. Tak jest lepiej pod wieloma względami. Po pierwsze, społeczeństwo ponosi mniejsze koszty. Za utrzymanie więźnia płacimy jako podatnicy 3000 zł miesięcznie, dozór elektroniczny to około 300 zł. Poza tym pozwalamy takiej osobie pracować, co daje mu szansę na płacenie alimentów i społeczeństwo nie musi tego robić z Funduszu Alimentacyjnego. Wreszcie, nie stygmatyzujemy dziecka.
Zmiana w prawie jest, czy rzeczywista zmiana też?
AR: No i tu pojawia się problem. Bo o ile sam pomysł jest słuszny, to za nim musi iść realizacja, a to już zadanie prokuratorów i policji. Z naszej wiedzy wynika, że nie jest różowo. Dłużnicy zostali postraszeni, że jak nie zapłacą przez trzy miesiące alimentów, to otrzymają dozór elektroniczny, ale na razie nie idą za tym konkretne działania. Prokuratorzy i policja niezbyt ochoczo korzystają z tego prawa. Być może nie bardzo wiedzą jak.
Czy to oznacza, że potrzebne są szkolenia dla policjantów i prokuratorów?
AR: Z pewnością, ale nie słyszałem, żeby takie szkolenia były realizowane. Zatem można powiedzieć: zmiana w prawie jest dobra, odniosła skutek propagandowy, niektórzy się przestraszyli i zapłacili, jednak brakuje konsekwencji w realizacji. Nie słyszałem, żeby opaski rzeczywiście działały.
Kolejny pomysł, o którym rozmawialiśmy już półtora roku temu to RUDA, czyli Rejestr Uporczywych Dłużników Alimentacyjnych. Czy będzie on realizowany?
AR: Ta koncepcja także powstała podczas konferencji w Łodzi. Ona jest jeszcze w powijakach. Szkoda, bo Rejestr miał mieć przede wszystkim działanie prewencyjne. Chodziło o to, żeby nie opłacało się w nim znaleźć. Nie o to, żeby tam umieścić jak najwięcej dłużników, tylko żeby ludzie wiedzieli, że nie warto tam figurować.
Ministerstwo wdraża projekt „alimenty natychmiastowe”. Czy uwzględnia w nim Wasze propozycje?
AR: W naszej wersji ten pomysł polegał na tym, żeby na podstawie tabel (podobnie jak w rozwiązaniu niemieckim) wprowadzić kategorię alimentów podstawowych. To oznacza, że nie można zasądzić mniej niż ta uznana kwota. Robert Damski proponował 500 zł. Jeżeli z jakichś powodów nie może zapłacić rodzic, płaci państwo. Pozwala to uniknąć sytuacji, że dziecko miesiącami pozostaje bez pieniędzy.
Na czym polega „twórcze rozwinięcie” Ministerstwa?
AR: Alimenty są zasądzone natychmiast, w ciągu tygodnia. Tylko problem polega na tym, że nie ma jak wyegzekwować tych szybko zasądzonych alimentów. Zwłaszcza że nowa Ustawa o komornikach wdraża rozwiązania, które znacząco wydłużają czas pracy nad sprawą. Praktycznie niemożliwa będzie egzekucja z ruchomości. Do tego jeszcze nowa ustawa spowoduje spadek przychodów kancelarii komorniczych, czyli będzie ich mniej. Tego oczywiście nie odczujemy w Łodzi, ale w mniejszym mieście, gdzie do najbliższego komornika było 5 km, teraz będzie 30 km. Nowa ustawa wymusza też redukcje personelu w kancelarii. Pierwszymi ofiarami w wielu kancelariach będą osoby zajmujące się alimentami, bo tacy specjaliści są oczywiście bardzo potrzebni, ale nie generują zysku. Będzie się wydłużać kolejka po zaświadczenie o bezskutecznej egzekucji, wymagane np. przez Fundusz Alimentacyjny przy ubieganiu się o dodatek mieszkaniowy i wielu innych. Kilka tygodni oczekiwania to bardzo optymistyczna sytuacja, bo trzeba wiedzieć, że aby takie zaświadczenie wystawić, muszą minąć dwa miesiące bezskutecznej egzekucji. To w praktyce oznacza, że w ciągu tych dwóch miesięcy komornik musi wykonać niezbędne czynności, w tym przeprowadzić czynności terenowe. Wcześniej mógł to zrobić również aplikant lub asesor. Nowa ustawa w praktyce daje takie upoważnienie jedynie komornikowi. Zatem liczba osób, które mogą te czynności wykonać, zmaleje, a liczba spraw pozostanie taka sama. Siłą rzeczy to, co udawało się zrobić przez dwa miesiące, będzie trwało znacznie dłużej.
Powróćmy do zmian w prawie. Czy kiedy przychodzi do Pana rodzic, najczęściej kobieta, która próbuje odzyskać dług alimentacyjny, poucza ją Pan o tym, jakie ma możliwości? Wiemy już, że policja i prokuratura nie kwapią się do korzystania z nowego prawa.
AR: Oczywiście, że tak. Mamy obowiązek pouczać stronę, która występuje bez pełnomocnika procesowego. Mówię o wszystkich prawach, jakie jej przysługują. Informuję o tym zarówno wierzyciela, jak i dłużnika. Proszę mi wierzyć, kiedy ludzie się rozstają, potrafią zachowywać się wobec siebie bardzo nie w porządku. Zawsze traci na tym dziecko. Emocje między rodzicami bywają duże. A lekiem na to mogłyby być między innymi tabele alimentacyjne. Teraz strona, która zostaje z dziećmi, udaje się do sądu z takim nastawieniem, że lepiej zażądać więcej, bo sąd zmniejszy kwotę, a były partner czy partnerka nie będą chcieli dać tyle, ile oczekujemy. Więc lepiej powiedzieć więcej, żeby było z czego zejść. Druga strona myśli podobnie i proponuje bardzo niską kwotę. Pojawiają się absurdalne żądania, sąd ma kłopot, żeby coś ustalić. Zajmuje to czas i wymaga bardzo nieprzyjemnej procedury, która jeszcze bardziej konfliktuje obie strony. Gdybyśmy mieli tabelę, czyli obiektywny punkt odniesienia, to można by te problemy zminimalizować. Zmniejszyłoby się też ryzyko rozgrywania dzieckiem problemów dorosłych. Bo trzeba podkreślić, że pieniądze i kontakty z dzieckiem, to jest oręż przeciwko byłemu partnerowi czy partnerce. I ludzie z niego korzystają.
Znów wracamy do kampanii społecznej i tego, że dziecko jest wartością, nawet wtedy gdy związek się rozpada.
AR: Relacja z dzieckiem jest wartością. Warto się zastanowić, czy kilkaset złotych zrekompensuje utratę tej więzi. Czy mamy świadomość tego ryzyka, gdy decydujemy się mścić na partnerze czy partnerce? Tak, potrzebna jest kampania społeczna. Robiliśmy nawet, jako Izba Komornicza, spot promujący odpowiedzialność rodzicielską. Włączmy się w działania na rzecz zmiany społecznej, bo chcemy ludziom uświadomić, że jeśli rodzic nie zapłaci alimentów, zrobi to Fundusz. Ten Fundusz pochodzi z naszych podatków, co oznacza, że zapłacimy wszyscy, że po prostu, jako społeczeństwo, będziemy utrzymywać dziecko Państwa Iksińskich. Nie dlatego, że oni mają trudną sytuację, tylko dlatego, że Pan Iksiński się miga, oszukuje. Jak ja nie zapłacę, to zapłacą za mnie koledzy, sąsiedzi i reszta społeczeństwa. Dlatego staramy się włączać w różne działania informacyjne – współpracujemy ze stowarzyszeniem Dla Naszych Dzieci, współfinansujemy bieg promujący płacenie alimentów, organizujemy konferencje i spotkania.
Co jeszcze powinno się szybko zmienić, żeby sytuacja ściągalności alimentów uległa dalszej poprawie?
AR: To jest bardzo proste. Musi być rzeczywista, a nie tylko deklaratywna realizacja artykułu 209, musi działać Rejestr Uporczywych Dłużników Alimentacyjnych i połączenie informatycznych systemów kancelaryjnych z ZUS, żebyśmy wiedzieli, że dłużnik zmienia miejsce pracy. No i jeszcze dobra kampania społeczna oraz zmiana podejścia policji i prokuratorów do spraw alimentacyjnych. Ważne byłoby także zwiększenie progu dostępności do Funduszu Alimentacyjnego. Dzisiaj, jeśli rodzic zarabia minimalną krajową i ma jedno dziecko, nie dostanie pieniędzy z Funduszu. Za chwilę będziemy mieć taki paradoks, że osoba bezrobotna na zasiłku nie będzie mogła pobierać pieniędzy z Funduszu, bo przekroczy próg dochodowy. To koniecznie trzeba zmienić.
Istnieje idealne rozwiązanie, którego nie możemy wdrożyć na tym etapie cywilizacyjnym – alimenty wypłaca państwo i ono zajmuje się potem egzekucją. W kilku cywilizowanych krajach tak to się właśnie odbywa. Wtedy rodzic, przy którym zostają dzieci, zajmuje się wychowaniem, a nie szarpaniem o pieniądze. Poza tym finanse przestają być czynnikiem konfliktującym, bo sprawa nie rozgrywa się między byłymi partnerami. To byłaby ogromna korzyść dla wszystkich. Taka utopia na koniec.
****
Aleksandra Dulas – socjolożka, członkini Łódzkiej Rady Działalności Pożytku Publicznego. Redaktorka naczelna gazety.
Podoba Ci się ten artykuł? Tutaj możesz wesprzeć kolejny: https://zrzutka.pl/4n584m
Łódzka Gazeta Społeczna – Miasto Ł jest gazetą bezpłatną, opartą na obywatelskim zaangażowaniu. Pomóż nam zebrać środki na dalsze działanie.
Jeżeli chcesz nas wspierać regularnie, zleć w swoim banku przelew stały:
Fundacja Spunk
Nr konta: 83 1750 0012 0000 0000 3823 8337 Raiffeisen Polbank
W tytule: „Darowizna na Miasto Ł”.
Dziękujemy!