Ciesz się że jeszcze żyjesz lewacki debilu
Komentarz powyższej treści znalazłem na swoim blogu pod notatką o kolejnym zdemolowaniu Warszawy w Święto Niepodległości. Osoba pisząca go z serwerów Politechniki Łódzkiej zapewne chciała mnie przestraszyć, ale jakoś nie umiem się bać.
Nie jestem jedyną osobą, która po listopadowych wydarzeniach otrzymała podobną wiadomość. Internetowi chuligani spod znaku falangi i celtyckiego krzyża postanowili przejść do ofensywy, w twórczy sposób mszcząc się za ujawnienie ich tajemnic. Kilka dni wcześniej doszło bowiem do kolejnego wycieku danych, tym razem z zamkniętego forum skrajnie prawicowego Obozu Narodowo-Radykalnego. Na jaw wyszły nie tylko starannie ukrywane rasistowskie i antydemokratyczne zamiary „prawdziwych patriotów”, ale przede wszystkim, co dla nich najbardziej bolesne, ich własna mizeria organizacyjna i finansowa.
Oto bowiem okazało się, że tak zwarci i gotowi do boju o nową, lepszą Polskę są tak naprawdę bardzo skłóceni i darzą się niechęcią i pogardą. Tworzące Ruch Narodowy ONR i Młodzież Wszechpolska nawzajem oskarżają się o jak najgorsze intencje, a adwersarzy wyzywają od Żydów i pedałów, co w ich słowniku jest największą możliwą obelgą. Nie lepiej jest jednak we własnych szeregach. „Brygady” organizowane w różnych rejonach Polski nie są w stanie zebrać składki wynoszącej kilkaset złotych, a na koncie organizacji mającej przejąć władzę w kraju znajduje się ledwie 7 tysięcy złotych. Członków jest na tyle niewielu, że „brygada” łódzka licząca w porywach około trzydziestu osób, uważana jest za jedną z największych i wszyscy drżą o sojusz z kibolami, bez których liczebności sny o potędze będzie trzeba odłożyć między bajki.
Po tej lekturze trudno się bać narodowców. Owszem, istnieje ryzyko, że kogoś pobiją albo podpalą komuś drzwi, jak już robili w Białymstoku czy Wrocławiu. Mimo to nie boimy się, bo jesteśmy doskonale widoczni i gdyby tylko chcieli, już dawno zrobiliby nam jakąś krzywdę. Jak zauważył Wiktor Skok, inny z obdarowanych „uprzejmą” wiadomością, jestem prawie codziennie na mieście, wiadomo dobrze gdzie pracuję i gdzie można mnie znaleźć. Podczas gdy wy udajecie konspirację, boicie się ujawniać, ja żyję i działam.
Nie boję się narodowców i ich pogróżek. Tym, co naprawdę mnie martwi, jest to, że ruchy narodowe są objawem czegoś znacznie poważniejszego i trudniejszego do wyleczenia. Są radykalną odpowiedzią na frustrację całego młodego pokolenia, które nie ma dla siebie miejsca i któremu kazano żyć od fuchy do fuchy, zawsze na umowach śmieciowych, bez żadnych szans na lepszą i stabilną przyszłość. Są odbiciem strachu, gniewu i zagubienia, łatwą i prostą odpowiedzią, bo przecież to na pewno jest czyjaś wina. Tak, jest — ale nie emigranta z Wietnamu, nie Żyda, których w Łodzi zostało ledwo trzystu, nie studenta medycyny z Afryki czy Azji. To wina architektów obecnego systemu politycznego, w którym żyjemy, ludzi postawionych bardzo wysoko i do dziś zasiadających albo w ławach sejmu i senatu, albo w radach nadzorczych wielkich koncernów. Co ciekawe, przeciwko nim narodowcy bardzo rzadko się wypowiadają, wiedząc, że tylko oni mogą dać im pieniądze, tak potrzebne na bieżącą działalność. Kto nie wierzy, może sobie przeczytać fragmenty ich rozmów, w których na wyścigi zastanawiają się, co kupić na urodziny polonijnemu biznesmenowi Kobylańskiemu, bojąc się, że prezent od konkurencyjnej organizacji będzie okazalszy i bardziej się jubilatowi spodoba.
Władzy narodowcy nie przeszkadzają. Co więcej, są jej wygodni. Można z ich powodu wzbudzić w społeczeństwie panikę, można się na ich tle pokazać jako gwarancja spokoju i porządku. Można zagrozić, że jeśli nie my, to oni. Przy okazji można też pozbyć się niewygodnych obywateli, zaostrzając warunki organizowania legalnych manifestacji. Kibol czy narodowiec tymi zakazami się nie przejmie i będzie po dawnemu demolował miasto z odpaloną racą w ręku. Protestująca pielęgniarka czy walczący o podwyżkę nauczyciel będzie miał za to trudniej, bo przecież nie będzie chciał łamać prawa.
Nie pozwólmy władzy ograniczać naszych praw pod osłoną moralnej paniki i wykreowanego strachu. Nie dajmy się wziąć w dwa ognie władzy i będącemu jej na rękę zagrożeniu. Nie wolno nam się wycofać, bo to jest nasze miasto i nasz kraj i jesteśmy za nie odpowiedzialni.
fot. Joanna Tarnowska