Ciche dramaty czterech ścian
Recenzja książki

Ciche dramaty 4 ścian. 11historii napisanych przez życie zebrała i opracowała Alicja Lewandowska, Alicja i Przyjaciele, 2017.
Ciche dramaty 4 ścian to opowieści jedenastu kobiet oraz jednego mężczyzny. Dramatyczny tytuł i zdjęcie na okładce zapowiadają trudną zawartość – chodzi o przemoc domową. Dlaczego mielibyśmy po tę książkę sięgnąć? Czy nie dość już takich historii? Ile jeszcze opowieści kobiet potrzebują czytelniczki i czytelnicy?
Tym razem to nie jest kolejny reportaż. Zamysłem Alicji Lewandowskiej było stworzenie komunikatu, którego autorkami są same kobiety doświadczające przemocy. Zaprosiła do współpracy dziesięć kobiet i sama stanęła z nimi w szeregu. Na początku książki opowiedziała swoją własną historię, która zaczęła się dwadzieścia lat wcześniej. Dzisiaj Alicja stara się wspierać inne kobiety w podobnej sytuacji i wierzy, że zgromadzone w książce historie mogą pomóc kolejnym.
Kobiety, które spisały swoje przeżycia, przerwały krąg przemocy, uciekły od sprawcy i zaczęły budować swoje życie na nowo. Książkę zamykają ich „listy” do czytelniczek, w których życzą, by los oszczędził im takich przeżyć, a jeśliby jednak wpadły w tarapaty, żeby znalazły w sobie siłę i wydobyły się z nich. Nie wszystkim bohaterkom książki to się do końca udało, a ich historie są opowieścią o samotności, w której bardzo trudno znaleźć w sobie siłę do walki, a musisz liczyć przede wszystkim na siebie. Jeśli uwierzysz w siebie, jeśli nie dasz sobie wmówić, że nic nie jesteś warta, dasz radę – przekonują autorki.
Nie będę streszczać tu zawartych w książce historii przemocy psychicznej, fizycznej, seksualnej czy ekonomicznej. Jest ich więcej niż tytułowe 11, bo wiele kobiet doznało jej już w swojej pierwszej rodzinie, ze strony rodziców. Dlatego pewnie, jedna z autorek, gdy przyszły mąż uderzył ją przy wszystkich na ulicy, nie bardzo się zdziwiła – skoro biła ją matka, którą kochała i szanowała, jak miałby nie bić kochany i szanowany mężczyzna? To także historie dzieciństwa naznaczonego przemocą wobec matek, gdzie córki pilnowały pijanych ojców, odpowiadały zamiast dorosłych za bezpieczeństwo matek i rodzeństwa. To współczesne historie dorosłych już dziś matek, które odkrywają, że to samo niebezpieczeństwo grozi ich dzieciom. Jednej z kobiet sąd odebrał piątkę dzieci, bo sama, nie przeciwstawiając się przemocy, nie była w stanie ich ochronić i z trójką młodszych po prostu zamieszkała w domu dziecka. Ucieczka od partnera jest przełomowym momentem w procesie uwolnienia się od domowej przemocy, jednak historie bohaterek pokazują, że to jest dopiero początek drogi. Gdy one uciekają, oni podążają za nimi, z przeprosinami, obietnicami poprawy… i nagłą miłością do wspólnych dzieci. Często miłość odgrywa decydującą rolę. No bo skąd by się wzięły te dzieci, jak nie z miłości? – pisze jedna z kobiet. Czasem w grę wchodzi litość, pragnienie uratowania sprawcy przed nim samym, i jeszcze chodzi o dzieci, które kochają ojca. Najbardziej boli, gdy ten przeciąga je na swą stronę, a matka nic nie może zrobić.
Autorki opowieści przestrzegają: uważaj, nie idź moją drogą, zwracaj uwagę na sygnały ostrzegawcze. Przemoc nie zaczyna się wtedy, gdy on cię pobije do krwi przykutą do kaloryfera, a potem jeszcze raz, bo nie posprzątałaś tej krwi, tylko wtedy, gdy zaczynasz wierzyć, że coś jest z tobą nie tak, i zastanawiasz się, jak powinnaś się poprawić, żeby on był zadowolony. Wtedy, gdy zostajesz sama, bo on przekonuje Cię, że twoja rodzina wcale Cię nie kocha, a koleżanki wyśmiewają za plecami. Gdy dostajesz pracę, a on decyduje, że lepiej będzie jak zostaniesz w domu albo pomożesz mu w prowadzeniu jego działalności za mieszkanie i wyżywienie. Gdy usłyszysz, że nie jesteś tu u siebie…
Bohaterki tych historii rzadko mogły liczyć na pomoc z zewnątrz, a jeśli już, to wcale nie od bliskich. Rodziny nie chcą przyjmować z powrotem pod swój dach córek z licznym potomstwem. Pracownicy służb, które powinny działać w ich imieniu, stają czasem po stronie sprawcy – policjanci radzą się pogodzić, grożą odebraniem dzieci, a kuratorka opiniująca w sprawie nie tylko nie widzi przeszkód, by dzieci trafiły pod opiekę ojca, ale wkrótce zostaje jego żoną. Gdy kobieta zeznaje, że były mąż pokazuje dziecku pornograficzne zdjęcie i mówi, że jest na nim matka, pani prokurator się śmieje. Najbardziej nieludzka jest jednak historia nie mająca bezpośrednio związku z przemocą, w której lekarz, do którego trafiła jedna z bohaterek w szóstym miesiącu ciąży, zamiast wypisać receptę na środek przeciw grzybicy, która jej wówczas dokuczała, kazał jej moczyć tampony w occie, bo tak się przecież czyści kafelki w łazience. Mając takie doświadczenia, łatwo zwątpić w człowieka. Jednak inne kobiety opisują, jak prawie obce osoby, gdy tylko się dowiedziały o ich sytuacji, błyskawicznie reagowały, kontaktowały się w ich imieniu z odpowiednim ośrodkiem, pomagały się wyprowadzić, kupowały bilet.
Bo bohaterki książki są mobilne, przeprowadzają się do innego miasta lub lecą do Wielkiej Brytanii – gdzie bez bliskich i znajomości języka może być jeszcze trudniej, choć tamtejsze służby socjalne oferuję dużo więcej niż polski MOPS. Po wyjściu na prostą wciąż doświadczają licznych problemów, dlatego Alicja Lewandowska radzi, żeby kontynuować terapię, dbać o swoje potrzeby, inwestować w warsztaty rozwoju osobistego. Szkoda tylko, że NFZ ich nie refunduje.
Opisuje też rolę hipnoterapii, która nie należy do standardowego pakietu zalecanego ofiarom przemocy, bo na pierwszy rzut oka budzi nieufność i przywodzi na myśl różnych hochsztaplerów. Ale jeśli pomogła niektórym bohaterkom książki, może pomóc i innym kobietom. Książka zawiera też historię jednego mężczyzny, Artura, który najpierw założył grupę przeciwprzemocową, a potem przeniósł ją na Facebooka. Opowiada on, jak sam z ofiary przemocy zaczął przeobrażać się w sprawcę, i jak próbuje od tej roli uciec – poprzez terapię, stworzenie grupy, wreszcie przez związek z doświadczoną terapeutką przemocy, która też o takim doświadczeniu opowiada.
Opowieści kobiet przeplatają się ze swoistym psychologicznym poradnikiem, w których mowa o toksycznych związkach. Nie wydaje mi się, żeby kwestię przemocy ze strony najbliższych można było sprowadzać do toksycznych relacji, bo przemoc jest czymś więcej. W dodatku bohaterki książki, same już po terapii albo w jej trakcie, przyjmują bez zastrzeżeń tę perspektywę, w rezultacie przedstawiając siebie jako współuwikłanych i wręcz współwinnych zaistniałej sytuacji, co kłóci się z postulatem stawania na nogi i budowania siebie nowej, silnej. Co zdumiewające, problemy, z jakimi borykają się dziś kobiety, które dzielą się z nami swymi historiami, dotyczą nie tylko skutków stresu pourazowego, ale mniej kojarzonych ze skutkami przemocy zaburzeniami wagi. Prawie wszystkie na zmianę tyją i odchudzają się, jeszcze będąc w cyklu przemocy, a próba odzyskania autonomii oznacza dla nich także odzyskanie kontroli nad ciałem. Życiową zmianą jest dla nich nowe mieszkanie, nowa praca, nowa fryzura… i skuteczna kuracja odchudzająca.
W poświęconym przemocy wobec kobiet zeszłorocznym marcowym numerze Miasta Ł przypominałyśmy historię „Karoliny”, której intymne zdjęcia i filmy publikował jej były chłopak. Nie ona tego doświadczyła. Bohaterki książki opowiadają zarówno o publikowaniu zdjęć, jak i elektronicznym szpiegowaniu: mężczyźni przejmowali ich hasła do poczty, przekierowywali wysyłane przez nie esemesy na własny numer, instalowali programy szpiegujące na komputerach, by śledzić każdy ich krok lub rozsyłać kompromitujące je materiały, niby w ich imieniu. Za tego rodzaju przemocą prawo nie nadąża, a skutki są tak raniące, że poszkodowane rezygnują ze zgłaszania jej – z poczucia bezsilności lub z powodu wstydu, który trudno w takiej sytuacji pokonać. Fałszywe maile czy esemesy skutecznie skłócają z przyjaciółkami, zniechęcają znajomych i sprawiają, że odwraca się rodzina. I o to właśnie chodzi sprawcom – odizolować kobiety od potencjalnych sojuszników lub za pomocą przechwyconych wiadomości oskarżyć o zdradę, podsunąć je najbliższym, wykorzystać w sądzie albo na komisariacie.
Ciche dramaty 4 ścian. 11historii napisanych przez życie zebrała i opracowała Alicja Lewandowska, Alicja i Przyjaciele, 2017.
****
Iza Desperak – socjolożka z Bałut.
Podoba Ci się ten artykuł? Tutaj możesz wesprzeć kolejny: https://zrzutka.pl/4n584m
Łódzka Gazeta Społeczna – Miasto Ł jest gazetą bezpłatną, opartą na obywatelskim zaangażowaniu. Pomóż nam zebrać środki na dalsze działanie.
Jeżeli chcesz nas wspierać regularnie, zleć w swoim banku przelew stały:
Fundacja Spunk
Nr konta: 83 1750 0012 0000 0000 3823 8337 Raiffeisen Polbank
W tytule: „Darowizna na Miasto Ł”.
Dziękujemy!
You must be logged in to post a comment.