Boskie Bueno!

Foto. Marta Karbowiak.
Nigdy nie mogłam zrozumieć, czemu Gombrowicz zdecydował się tam zostać na kilkadziesiąt lat. On i jego wielkie ego – jak to możliwe, że wolał być szarym urzędnikiem bankowym w Buenos niż Szanowanym Panem Literatem w Polsce? Kiedy tam pojechałam, zrozumiałam.
Wiecie, dlaczego Buenos wygrało w konkursie na organizację wystawy Expo? Bo Buenos, jak w piosence, naprawdę jest boskie. To jest miasto totalne. Miasto, które powala na kolana. Miasto, które jest w stanie wywołać trwającą kilka dni z rzędu gęsią skórkę. Miasto niesamowicie wprost witalne. Gdyby świat się jutro skończył, Buenos nawet by tego nie zauważyło i żyłoby w najlepsze swoim wspaniałym wielkomiejskim życiem, bo energii tam skumulowanej nie da się tak po prostu zatrzymać. Dlatego trwanie Buenos jest absolutnie niezagrożone. Ono będzie zawsze.
To miasto, które łączy wszystkie koszmary wielkiej metropolii – hałas, korki, tłok, ze wszystkimi cudami, które taka metropolia może zaoferować. Ma szyk, klasę, styl, rozmach, elegancję i fantazję. Ma wspaniałe kawiarnie, cudowne parki, ulice, po których chce się spacerować w nieskończoność, zachwycającą architekturę, kameralne i ocienione drzewami placyki, fantastycznych mieszkańców. I mnóstwo się w nim dzieje.

Foto. Marta Karbowiak.
Nigdy nie mogłam zrozumieć, czemu Gombrowicz zdecydował się tam zostać na kilkadziesiąt lat. On i jego wielkie ego – jak to możliwe, że wolał być szarym urzędnikiem bankowym w Buenos niż Szanowanym Panem Literatem w Polsce? Kiedy tam pojechałam, zrozumiałam. Dopiero takie miasto stanowiło godną oprawę dla tego wielkiego gombrowiczowskiego ego. On tam doskonale pasował, dziś to dla mnie zupełnie oczywiste. Ja też, gdybym tylko mogła, zostałabym tam na zawsze. Każdy ma jakieś własne centrum kosmosu, jakąś stolicę swojego osobistego świata. Moją jest Buenos Aires.
Łódź ze swoim wiecznym „potencjałem”, „wielokulturową tradycją”, która dawno przebrzmiała, i wiecznymi próbami bycia czymś więcej niż jest, nie może konkurować z miastem tego formatu. Przykro mi. Nie ta liga. Takiego miasta, jakim jest Buenos, nie da się „zrobić” w pięć lat „pod Expo”.

Foto. Marta Karbowiak.
A na zdjęciu jedno z moich ukochanych miejsc. Plaza San Martin. Oaza fantastycznej zieleni w samym sercu miasta i punkt, w którym zaczyna się Avenida Santa Fe – wielokilometrowa handlowa aleja, miejsce, które nigdy nie zasypia (to tam mieszka bohater filmu Medianeras – kto nie widział, polecam, lekkie to i urocze).
Nie płaczcie więc po Expo. Gdybyście byli delegatami, też wolelibyście jechać do Buenos. Serio.

Foto. Marta Karbowiak.
****
Marta Karbowiak – aktywistka miejska, szczególnie zaangażowana w ochronę i poprawę jakości miejskiej zieleni, związana ze stowarzyszeniem Społecznie Zaangażowani i Ośrodkiem Działań Ekologicznych „Źródła”. Absolwentka studiów Zarządzanie Zrównoważonym Rozwojem Miast na Politechnice Krakowskiej. Psiara, rowerzystka, fanka Gila Peñalosy i jego pomysłów na miejskie rewolucje.