Bezdomność stała się tematem do rozładowywania frustracji
Z Marcinem Bogusławskim – filozofem z Uniwersytetu Łódzkiego – rozmawia Bartłomiej Kacper Przybylski.
Bartłomiej Kacper Przybylski: Poruszyłeś ostatnio ważny i – jak się okazało – drażliwy temat funkcjonowania osób bezdomnych w naszym mieście. Co Cię do tego skłoniło?
Marcin Bogusławski: To było pod koniec maja. Dojeżdżałem nad ranem na Dworzec Kaliski autobusem linii N2. Zauważyłem, że jakiś mężczyzna próbuje wsiąść. Mimo, że naciskał przyciski, drzwi nie otwierały się. Wstałem i nacisnąłem guzik w środku, ale i to okazało się bezskuteczne. Zwróciłem uwagę kierowcy, który poinformował mnie, że mężczyzna jest bezdomny i celowo nie wpuszcza go do autobusu. Pozostałych pasażerów, którzy się pojawili na przystanku, kierowca wpuszczał drzwiami przy „szoferce”.
Nie poprzestałeś na zwróceniu uwagi kierowcy. Jaki jest dalszy ciąg historii?
Wysłałem pismo do Prezesa Zarządu MPK, Prezydent Hanny Zdanowskiej i mediów. Jako pierwszy zareagował „Dziennik Łódzki”. W lakonicznym komentarzu zasugerowano, że zajmuję się błahostkami. Że kierowca autobusu zareagował właściwie. Na stronach internetowych ukazał się krótki tekst o tym liście, w którym rzekomy bezdomny przedstawiony został stereotypowo – brudny, cuchnący, uciążliwy. Rzecznik MPK w swojej wypowiedzi uznał, że kierowca zachował się prawidłowo. Pod tekstem zaś pojawiła się fala „hejtu” pod moim adresem. Anonimowi ludzie wiedzieli lepiej ode mnie, że mężczyzna był brudny, śmierdział i roznosił choroby. Po lekturze wysłałem e-mail do MPK, wyjaśniając, że nie wpuszczony do autobusu mężczyzna wyglądał biednie, ale nic nie upoważnia do tego, by uznać go za cuchnącego i brudnego. Sprawa nie jest zakończona. MPK w odpowiedzi powołało się na zapis z monitoringu, z którego ma wynikać, że kierowca nie zamknął drzwi przed rzekomym bezdomnym. Zarząd Dróg i Transportu, na który Urząd Miasta scedował sprawę, uznał wyjaśnienia MPK za zadowalające. Mnie zaś odmówiono prawa zapoznania się z nagraniem z monitoringu. Wysłałem zażalenie do Hanny Zdanowskiej. Czekam na odpowiedź.
Czy taka reakcja – ze strony przedstawicieli MPK, gazety, oraz komentujących osób – zaskoczyła Cię?
Reakcję MPK przewidywałem. Reakcja łodzian mnie zaskoczyła. Nie żyjemy w bogatym mieście. Z biedą spotykam się na każdym kroku. Polska nie daje sobie rady z problemem eksmisji. Polacy miewają też problemy z higieną, i tak dalej. Okazuje się jednak, że bezdomność stała się wygodnym tematem do rozładowywania frustracji, agresji słownej, surowych ocen. Pewnie dzięki temu ludzie czują się lepiej. Mam wrażenie, że do Żyda, geja i muzułmanina dołączył bezdomny. Segregacja wsiadających do tramwaju czy autobusu przypomina zaś o najgorszych czasach XX wieku.
Czytałem komentarze do artykułu w „Dzienniku Łódzkim” oraz dyskusje na Facebooku. Muszę przyznać, że zaskoczył mnie rozmiar agresji i radykalizmu, prezentowane przez ludzi, często podpisujących się z imienia i nazwiska. Niektóre z wypowiedzi wręcz pozbawiały osoby bezdomne czy tzw. „żuli” człowieczeństwa. Czy można tak dalece posunięty radykalizm tłumaczyć tylko frustracją?
Przyznaję się, że nie wiem. Mam poczucie, że to problem zdecydowanie bardziej „systemowy”. Neoliberalny kult wyścigu szczurów, wartościowanie ludzi przez pryzmat sukcesu materialnego. Niedorozwój etyczny, za który odpowiada system edukacji (gdzie, jak nie na lekcjach etyki, winniśmy uczyć się, co znaczy ludzka godność?), brak znajomości praw człowieka. Do tego frustracja i niezmiennie popularny w Polsce sposób budowania grup – przez wskazywanie wrogów, zagrożeń i napiętnowanych odmieńców.
Wcielę się w rolę adwokata diabła i zapytam: a może problem osób bezdomnych w pojazdach komunikacji miejskiej faktycznie istnieje i jest istotnym problemem podróżnych, a Ty w imię jakichś abstrakcyjnych wartości nie chcesz go dostrzec?
Jasne, że istnieje. Nie mam co do tego wątpliwości. Rozumiem także, że w myśl regulaminu uciążliwego pasażera można wyprosić. Dzieje się to jednak wybiórczo. Choćby w tramwaju linii numer 4 jechałem z mężczyzną palącym papierosa. Zwróciłem mu uwagę, co spotkało się z jego agresywną reakcją. Zgłosiłem problem motorniczemu, który nie zareagował. Nie reagował też na obelżywe słowa, które padły pod moim adresem. W odpowiedzi na skargę MPK odpisało: „…motorniczy twierdzi, iż zareagował”. Czuję się, jakbym kopał się z koniem. Poza tym – podkreślam to raz jeszcze – mężczyzny nie wpuszczono do autobusu. Przez szybę nie odnotowałem jego uciążliwości. Na jakiej więc podstawie mam uznać, że naruszył regulamin?
Motorniczy, kierowcy oraz pasażerowie twierdzą, że wiedzą, w jakich godzinach i na jakich trasach odbywa się migracja tego typu uciążliwych podróżnych i są już nauczeni doświadczeniem…
Wiem także, w jakich godzinach emeryci jeżdżą na rynek. Niestety, ich częstą dolegliwością jest nietrzymanie moczu. To także bywa uciążliwe dla pasażerów. Może więc w określonych godzinach nie będziemy wpuszczać osób starszych? Ironizuję oczywiście. I podkreślam: nie doświadczenie i gdybanie, ale łamanie regulaminu jest podstawą do wyproszenia z pojazdu. Inaczej możemy przestać przewozić każdego, kto nie będzie nam „leżał” z jakichś powodów.
Jakiej reakcji MPK, ZDiT czy Prezydent Zdanowskiej oczekiwałbyś po swoich listach?
Dużo mówi się u nas o rewitalizacji miasta. Prawdziwa rewitalizacja nie dotyczy jednak tylko budynków, ale przede wszystkim dotyczy ludzi. Mam wrażenie, że Łodzi bardzo brakuje jasnej strategii dotyczącej biednych i bezdomnych. MPK i ZDiT powinny przeprosić za zaistniałą sytuację i wyciągnąć konsekwencje wobec winnych. Powinny przestrzegać podstawowych praw człowieka. I własnego regulaminu. Warto, by też uwrażliwić ludzi na bezdomność, obalić mity o ekstremalnie wysokim ryzyku chorób przenoszonych przez bezdomnych, i tak dalej. A zatem edukacja.
Czy widzisz jakieś ewidentne zaniedbania miasta na tym polu? A może ten problem przekracza możliwości miasta i jest wyzwaniem dla władz centralnych?
Ryba psuje się od głowy. Mówiłem o problemie „systemowym”, więc zgadzam się z Tobą, że to wyzwanie dla władz centralnych. Ale może warto, żeby pozytywny ferment wyszedł od dołu? Bez względu na wszystko, najgorzej jest nic nie robić.
No i właśnie okazuje się, że MPK robi. Pasażerowie mogą wziąć udział w ankiecie, w której zadano im pytanie: „Co najbardziej przeszkadza Ci we współpasażerach?”. Wśród możliwych do wyboru odpowiedzi, między innymi: brzydki zapach, brak higieny czy używanie niecenzuralnych słów. Mam wrażenie, że to Twój list sprowokował MPK do takiego działania…
Chętnie dopiszę brak zainteresowania kierowców i motorniczych tym, co dzieje się w autobusie i tramwaju. I aroganckie traktowanie skarg – MPK odpowiada tak, jakby było nieomylnym papieżem ogłaszającym dogmat. Niestety, na temat zachowania pracowników MPK i funkcjonowania spółki w tym badaniu nie można się wypowiedzieć. To samo w sobie wiele mówi, niestety.
Z tej ankiety można by wnioskować, że uciążliwości podróżowania komunikacją miejską biorą się z wad i nieprzystosowania samych podróżnych. Mam wrażenie, że działa tutaj podobny mechanizm, jak w przypadku Twojego listu – przerzucenie odpowiedzialności na jednostkę, próba znalezienia „kozła ofiarnego”. Często się z tym spotykasz?
MPK na siłę szuka alibi. Pokazywać to, co dobre, a to, co złe – zepchnąć na innych. Tak robi także ZDiT. W kolejnym piśmie do mnie stwierdzono, że w sytuacji złamania regulaminu można wyprosić kogoś z pojazdu. Po raz pierwszy też zostałem poinformowany, że bez podania adresu listowego – koresponduję elektronicznie – dalsze pisma nie będą rozpatrywane. Po raz kolejny pisemnie i pierwszy raz telefonicznie wyjaśniłem osobie prowadzącej sprawę, że moje pismo nie dotyczy wypraszania z pojazdu, tylko niewpuszczenia do pojazdu. Jeśli odpowiada się tak nierzetelnie, żeby łatwiej sprawę zbyć, jasne jest, że ankieta będzie służyła temu samemu. Pamiętajmy jednak, że prawa człowieka nie są zależne od ankiet. A uciążliwość pasażera musi być stwierdzona w pojeździe. Co do zrzucania odpowiedzialności – większość odpowiedzi, jakie otrzymałem z instytucji publicznych opiera się na tym schemacie.
Czy pisanie takich indywidualnych listów protestacyjnych może zmieniać otaczającą nas rzeczywistość?
Nie wiem. Mam wrażenie, że aktualnie system nastawiony jest na PR-owy lifting i ideowe zabetonowanie. A stara zasada „Dziel i rządź” okazuje się efektywna. Robię to raczej z poczucia obowiązku. Przy braku politycznej reprezentacji, nic innego mi nie pozostaje.
Udało Ci się rozwiązać jakiś problem przy użyciu takich środków?
Na pewno udało mi się poznać ludzi, z którymi mogę nieformalnie współdziałać. Udało mi się także „złapać władzę za słowo”, co – wbrew pozorom – symbolicznie wiele znaczy. Udało się także wywołać temat i sprowokować jakąkolwiek dyskusję. Nie ma dla mnie demokracji bez deliberowania, dialogu. To już zawsze coś.
—–
Marcin Bogusławski – filozof i wykładowca Uniwersytetu Łódzkiego, zaangażowany społecznie łodzianin, który w maju wysłał list protestujący przeciwko sposobowi traktowania osób bezdomnych i biednych w pojazdach Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji.
—–
MPK-Łódź przygotowało ankietę „Pasażerowie o pasażerach”. Można ją wypełniać elektronicznie na stronie spółki albo w wersji papierowej m.in. w Punktach Sprzedaży Biletów oraz Dzielnicowych Centrach Aktywnego Seniora. O idei oraz wynikach ankiety będziemy pisać w kolejnych numerach „Miasta Ł”.